menu

Martin Konczkowski: Pierwsza stracona bramka Ruchu idzie na moje konto

5 listopada 2016, 10:02 | Jacek Sroka

Martin Konczkowski jako jeden z niewielu zawodników Ruchu Chorzów rozmawiał z dziennikarzami po klęsce z Lechem Poznań 0:5. To była najwyższa w historii porażka Niebieskich na chorzowskim stadionie.

Martin Konczkowski
Martin Konczkowski
fot. Fot Arkadiusz Gola / Polskapres

Co czuje piłkarz po takim spotkaniu?
Co tu mądrego powiedzieć? Dostaliśmy u siebie lanie 5:0, tak to nie może wyglądać. Do straty pierwszej bramki nie wyglądało to źle, ale straciliśmy jedną, drugą... Najgorsze jest to, że wychodzimy na drugą połowę i nie widać u nas agresji. Wyglądało to tak, jakbyśmy czekali na kolejne bramki Lecha.

Tę pierwszą bramkę ma pan na sumieniu, bo wybił pan piłkę wprost pod nogi Darko Jevticia.
Gdybym puścił tę piłkę, to pewnie wyszłaby na aut bramkowy, ale nie wiedziałem czy za mną nie ma żadnego rywala, nie słyszałem też żadnej podpowiedzi kolegów z drużyny. Nie wiem czy po tej wrzutce Wojtka Kędziory Rafał Grodzicki nie dostał piłką w twarz, bo w ostatniej chwili się uchylił. Intuicyjnie odbiłem tę piłkę na pewno ta bramka idzie na moje konto.

Od 13 pojedynków nie potraficie wygrać z Lechem. Czego zabrakło Ruchowi w meczu z bardzo niewygodnym dla was rywalem?
Brakło nam wszystkiego. W ofensywie nie stworzyliśmy nic konkretnego, a w defensywie też nie byliśmy blisko siebie. Lech sobie łatwo stwarzał okazje.

Co dalej? Ruch skończył pierwszą rundę Lotto Ekstraklasy pod kreską i wygląda na to, że czeka was ciężka walka o utrzymanie w gronie najlepszych.
Sytuacja robi się nieciekawa, choć w tabeli ciągle są małe różnice punktowe. Trzeba w końcu przestać gadać. Musimy zacząć pracować i pokazywać to na boisku.

Teraz w lidze nastąpi przerwa. Jak spędzicie ten okres?
Następny mecz gramy dopiero za dwa tygodnie. Czeka nas ostra robota nad poprawieniem tego, co jest złe w naszej grze, a jak było widać w meczu z Lechem tych elementów jest bardzo dużo.


Polecamy