menu

Łukasz Surma przed meczem Lechia Gdańsk - Wisła Kraków: Pożar został na chwilę ugaszony [rozmowa]

21 lutego 2019, 07:41 | Rafał Rusiecki

Łukasz Surma, wychowanek Wisły Kraków, który w polskiej ekstraklasie w barwach Wisły, Ruchu Chorzów, Legii Warszawa i Lechii Gdańsk rozegrał rekordowe 559 spotkań, opowiada o swoich przeczuciach dotyczących sobotniego meczu Lechii z Wisłą (godz. 20.30) na Stadionie Energa Gdańsk.

Łukasz Surma w Lechii Gdańsk grał od sezonu 2008/2009 do 2011/12
fot. Tomasz Bołt
Łukasz Surma w Lechii Gdańsk grał od sezonu 2008/2009 do 2011/12
fot. Tomasz Bolt
1 / 2

To bodaj pierwsza sytuacja w historii Lechii Gdańsk i Wisły Kraków, że te drużyny będą grać, a przed meczem nie można powiedzieć o Wiśle, jako o faworycie.
Też o tym pomyślałem, jak się dowiedziałem, o czym będziemy rozmawiać. Pamiętam nasze mecze z Wisłą, jak ja jeszcze byłem w Lechii, to zawsze byliśmy w roli takiego kopciuszka. Nam się udawało lepsze mecze zagrać w Krakowie. Nawet pamiętam taki sensacyjny wynik w Krakowie, gdzie wygraliśmy w Pucharze Polski 3:1. Ale to zawsze Wisła była faworytem. Można też powiedzieć, że zawsze można mieć potencjał sportowy w klubie, a nie wykorzystywać go. Sztab szkoleniowy Lechii wykorzystuje ten potencjał i to jest klucz do tego, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Ten potencjał Lechia miała wcześniej i nie potrafiła go wykorzystywać. Mimo, że do Wisły przyszły gwiazdy polskiej piłki, można powiedzieć, Sławomir Peszko czy Jakub Błaszczykowski, to ogólnie rzecz ujmując – pozycja w tabeli, pewność siebie, to że Wisła dopiero jakby nowy zespół tworzy – to wszystko przemawia za Lechią.

Pan teraz mieszka już w Krakowie, prawda?
Tak, żyję w Krakowie, ale Gdańsk odwiedzam przy każdej okazji. Gdańsk na pewno jest mi bliski.

Z bliska może pan obserwować to, co dzieje się w ramach ratowania Wisły Kraków. Daleka droga jeszcze przed tym zasłużonym klubem?
Na pewno daleka droga. Wydaje mi się, że w klubie zdają sobie z tego sprawę, że na chwilę pożar został ugaszony. Natomiast gdzieś strategiczny sponsor, gdzieś uregulowanie starych rachunków nie do końca zostało zrobione. Pracy jest jeszcze dużo. Na razie pożaru nie ma. Zawsze magnesem jest marka Wisły i stąd te nowe nazwiska. Udało się teraz wygrać ciężki mecz ze Śląskiem (1:0 w poniedziałek, 18 lutego – przyp. red.) i te humory w Krakowie są lepsze. Nie jest łatwo wygrać po falstarcie w rundzie. A ta drużyna jest przecież nowa. Odeszło cztery-pięć ogniw, a to bardzo dużo. To się teraz wszystko tworzy.

Czego się pan spodziewa w sobotnim meczu w Gdańsku?
Na pewno ta wygrana Wisły ze Śląskiem dodała jej pewności siebie, że w tym składzie, z tymi młodymi zawodnikami na ławce też można wygrywać mecze ligowe. To może slogan, ale każdy mecz będzie z korzyścią dla Wisły. Nawet Kuba Błaszczykowski, który jest zawodnikiem szalenie doświadczonym, musi poznać zachowania swojego prawego obrońcy, środkowego pomocnika. I tak można powiedzieć w zasadzie o każdym. Wydaje mi się, że odzwierciedleniem tego będzie fakt, że Wisła nie zagra już takiego meczu jak w Zabrzu (przegrała z Górnikiem 0:2 w słabym stylu – przyp. red.). Wydaje mi się, że będzie szczelniejsza w obronie i będzie próbowała swoich szans gdzieś tam w ataku. Prognozuję, czego nie lubię robić, ale Lechia będzie miała przewagę i będzie się starała kontrolować mecz, udokumentować to bramkami. Jak będzie, to pokaże boisko.

Zapewne wiele osób spodziewa się takiego scenariusza…
Trzeba tutaj pamiętać, że w DNA Wisły jest atakowanie. Trzeba tutaj pamiętać, że Wisła we wrześniu wygrała z Lechią 5:2 i była jedyną drużyną, która tyle bramek gdańszczanom wbiła. Ta gra ofensywna była naturalna dla tego klubu. Zawodnicy są uczeni tego, żeby zaatakować i kontrolować grę przez posiadanie piłki. To może być ciekawy mecz.

Polak pobił rekord Guinnessa w grze "Football Manager"

Press Focus