Ruben Sanchez raczej nie zagra z GieKSą. "Jestem bliski załamania"
Do Nowego Sącza wciąż nie dotarł certyfikat Rubena Sancheza Montero. Piłkarz nie kryje rozgoryczenia. Zapewnia, że sam dopełnił wszystkich formalności.

fot. Miłosz Jańczyk
Sytuacja staje się irytująca. Napastnik, mający na koncie występy m.in. w Levante, trenuje z Sandecją od dwóch tygodni, związał się z nią obowiązującym do końca lutego 2013 r. kontraktem. I nie może pojawić sie na I-ligowych boiskach.
- Jestem bliski załamania - przyznaje zawodnik. - Ćwiczę codziennie z nową drużyną, zaczynam zżywać się z kolegami, ale przez cały czas z tyłu głowy kołacze się niepewność, czy to wszystko nie pójdzie na marne.
Hiszpan zapewnia, że świetnie czuje się w Nowym Sączu, znajduje się pod jego urokiem i że ma o polskim futbolu dobre mniemanie. - Śledzę losy mojego nowego zespołu, naprawdę mocno przeżywam jego wygrane i niepowodzenia i serce mnie boli, bo w żaden sposób nie mogę mu pomóc - kontynuuje przybysz z Półwyspu Iberyjskiego. - Czuję, że jestem w dobrej formie i może byłbym w stanie przesądzać o losach poszczególnych meczów.
Prezes Sandecji Andrzej Danek potwierdza słowa Hiszpana, że ten złożył odpowiednie dokumenty w swej macierzystej federacji. - W PZPN poinformowano nas, że Hiszpanie zapewnili, iż certyfikat wysłali przed kilkoma dniami, ale do Polski do dzisiaj nie dotarł - mówi Danek. - Jesteśmy w stałym kontakcie z centralą w Warszawie, naciskamy na tamtejszych działaczy. Nic więcej nam nie pozostaje.








