Obrońca Garbarni Kraków Krzysztof Kalemba: Karnych nie wykorzystuję tylko podczas... treningów (ZDJĘCIA)
Rozmowa. 31-letni środkowy obrońca Garbarni Kraków Krzysztof Kalemba mówi, w jaki sposób zapewnił punkt drużynie, która w meczu 26. kolejki II ligi piłkarskiej zremisowała w Wejherowie z Gryfem 2:2.
- Gospodarzom nie udało się zrewanżować wam za wyjazdową porażkę 0:1 w jesiennej rundzie, choć byli od tego o krok.
- W Krakowie byliśmy mocniejszą od Gryfa drużyną, ale długo nie mogliśmy mu strzelić bramki. Zdobyliśmy ją dopiero w doliczonym czasie gry. Do Wejherowa jechaliśmy nie po to, żeby się położyć przed rywalem, ale powalczyć o trzy punkty. Mieliśmy okresami lekką przewagę i przerwaliśmy zwycięską serię rywali (wygrali 4 poprzednie mecze, zachowując czyste konto strat w trzech z nich – red.).
- Jeszcze w 89 minucie gospodarze prowadzili 2:0. Garbarnia zarobiła jednak rzut karny, który Pan wykorzystał i było tylko 2:1. Potem doprowadził Pan do #remisu z rzutu wolnego. W Krakowie to także Pan uzyskał gola - zwycięskiego - z „jedenastki”.
- Przy rzucie karnym na pewno było nerwowo, ale strzeliłem pewnie, a bramkarz rzucił się w drugi róg. Rzut wolny egzekwowałem z ponad 25 metrów z okolicy bocznej linii boiska. Uderzyłem piłkę dość mocno, odbiła się ona po koźle osiem metrów przed bramką i wpadła do siatki. Czasami wykonuję rzuty wolne, starając się silnie dośrodkować piłkę na pole karne, żeby ktoś ją mógł dobić do #bramki. W sobotę sama wpadła. Jakąś więc cegiełkę dołożyłem do tego remisu, z czego się niezmiernie cieszę, ale na punkt zapracowała cała drużyna.
- To nie była cegiełka, tylko cegła... W Garbarni rozegrał Pan już 237 meczów w drugiej i trzeciej lidze, w których strzelił aż 39 bramek, a zarobił tylko 26 żółtych kartek i ani jednej czerwonej. Świetny bilans jak obrońcę. Niemal perfekcyjnie wykonuje Pan rzuty wolne i karne. Z tych ostatnich zdobył Pan aż 21 goli. Pamięta Pan, kiedy ostatni raz pomylił się z 11 metrów?
- To było w październiku 2014 roku w meczu w Krakowie z Łysicą Bodzentyn, gdy graliśmy jeszcze w trzeciej lidze. Zremisowaliśmy 0:0. Źle uderzyłem piłkę, trafiłem nią w byłego bramkarza młodzieżowej reprezentacji Polski (a wtedy 40-letniego Tomasza Dymanowskiego, mającego za sobą 20 występów w ekstraklasie – przyp.).
- Czy, choć etatowo egzekwuje Pan rzuty karne, szlifuje Pan ich wykonywanie podczas treningów? I czy zdarza się Panu wtedy pudłować?
- Tak, trenuję je na zajęciach, choć nie na każdych. Czasami trzy lub cztery razy w tygodniu. I zdarza się, że Marcin Cabaj lub Alek Kozioł bronią moje strzały.
- Kolejna okazja do powiększenia dorobku bramkowego może się Panu przydarzyć już w środę w meczu z Rozwojem Katowice.
- Chcemy rozegrać dobre spotkanie. W drugiej lidze nikt nikomu nie odpuszcza. Walka będzie trwać do ostatniej kolejki. Remis w Wejherowie, wywalczony w takich okolicznościach, daje nam pozytywnego kopa.