Marek Motyka wraca do Rozwoju. Chce przypomnieć o sobie i swojej szarańczy
Marek Motyka po czterech latach przerwy wraca do 1. ligi. W Rozwoju Katowice chce zrobić coś z niczego, by znów wrócić na trenerską karuzelę.
fot. arc
Trener Marek Motyka ma duże doświadczenie, a nie miał wygórowanych żądań finansowych, w przeciwieństwie do paru innych kandydatów, z którymi rozmawialiśmy. W swoich oczekiwaniach wyszedł nam naprzeciw, bo choć awansowaliśmy do 1. ligi, do dalej dysponujemy średnim budżetem 2-ligowym i w jego ramach musimy się poruszać - powiedział Kamil Kosowski, dyrektor sportowy Rozwoju.
57-letni Motyka podpisał z Rozwojem roczny kontrakt z opcją przedłużenia o kolejny sezon.
- Po Koronie Kielce skończyła się moja przygoda z ekstraklasą, a Kolejarz Stróże był ostatnim klubem 1-ligowym, który prowadziłem. Martwił mnie ten czteroletni rozbrat z poważną piłką, bo konkurencja w tym zawodzie jest ogromna, a u nas lansuje się obcokrajowców nie doceniając tego, co się ma. Po tym, jak dostałem propozycję z Rozwoju, uznałem, że ambicje finansowe trzeba schować do kieszeni, by przypomnieć o sobie kibicom i działaczom. To dla mnie szansa, żeby w Rozwoju zrobić coś z niczego - stwierdził Motyka.
Dla urodzonego w Żywcu byłego piłkarza Wisły Kraków to kolejna praca trenerska na Śląsku.
- Świetnie się czuję na Śląsku. Pracowałem w Górniku Zabrze, w Polonii Bytom też odwaliłem kawał dobrej roboty. Mam nadzieję, że w Rozwoju również nie zawiodę i zostawię po sobie w tym klubie jakiś ślad - powiedział trener beniaminka 1. ligi.
Motyka nie wyklucza, że w Rozwoju spróbuje zastosować swoją słynną szarańczę, czyli takie rozegranie rzutu rożnego lub wolnego, w którym wielu piłkarzy momencie dośrodkowania wbiega w pole karne rywali.
- W Garbarni, gdzie pracowałem ostatnio, kibice domagali się szarańczy. Jeżeli w Rozwoju piłkarze będą ją rzetelnie wykonywać, to może też spróbujemy, bo przed szarańczą bardzo ciężko się bronić - dodał Motyka.