Kamil Zapolnik: Dobrze, że wreszcie zaczęło nam wpadać
Po pokonaniu walczącej w lidze okręgowej Unii Hrubieszów oraz III ligowej Legionovii Legionowo, w 1/8 Pucharu Polski Górnik wpadł na grający dwa poziomy niżej od siebie Rozwój Katowice. Podopiecznym Marcina Brosza awans nie przyszedł jednak łatwo. Jako pierwsi stracili gola i w ciągu 90 minut zdołali jedynie wyrównać za sprawą trafienia Jesusa Jimeneza. Kwestia zwycięstwa rozstrzygnęła się dopiero w drugiej połowie dogrywki. Kluczowa dla losów starcia okazała się bramka Kamila Zapolnika. Zahamowała ambicje rywali i pozwoliła Szymonowi Matuszkowi oraz Łukaszowi Wolsztyńskiemu ustalić wynik na 4:1.
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
Świetny tydzień w Twoim wykonaniu. W sobotę strzeliłeś swojego pierwszego gola w Lotto Ekstraklasie, w czwartek dołożyłeś istotne trafienie w Pucharze Polski.
Cieszę się, że przyszły te bramki. W meczu z Rozwojem strzeliłem w dosyć ważnym dla nas momencie. Nie ma co ukrywać: ciężko było nam się przebić przez defensywę gospodarzy. Postawili nam dosyć trudne warunki. Najważniejsze, że w końcu się udało i mamy ten awans.
W Płocku swoim golem w końcówce pierwszej połowy otworzyłeś wynik, w Katowicach Twoje trafienie okazało się tym kluczowym w kwestii awansu do ćwierćfinału Pucharu Polski.
Ta bramka i dała nam trochę spokoju i podłamała zespół Rozwoju. Rywale liczyli, że uda im się doprowadzić do karnych, potem pokonać nas w konkursie jedenastek. Długo wszystko szło po ich myśli, kolejne interwencje dodatkowo ich motywowały. Strata gola popsuła im plany i pozwoliła nam przejąć kontrolę nad meczem, o czym świadczą dwa kolejne trafienia z naszej strony. Fajnie, że wygraliśmy, jeszcze lepiej, że koniec końców udało nam się zrobić to w całkiem przekonujący sposób.
Trochę się męczyliście z rywalem, który na co dzień plasuje się w strefie spadkowej II ligi. Wydawało się, że to spotkanie będzie dla Was spacerkiem.
Byliśmy faworytem. Takie mecze są łatwe w rozmowach przedmeczowych i na papierze. Później boisko pokazuje, że tak łatwo wcale nie jest. Wisła Płock też miała łatwo pokonać Puszczę Niepołomice, a jednak odpadła w starciu z pierwszoligowcem. Zespołów ekstraklasy w Pucharze Polski jest zresztą coraz mniej. To nieobliczalne rozgrywki, czemu sprzyja także reforma. Gdy rozgrywa się jedno spotkanie, zamiast dwóch znacznie łatwiej o niespodzianki. Dla tych słabszych zespołów często jest to najważniejsze starcie w sezonie, bardzo ambicjonalnie do niego podchodzą. Nie inaczej było z Rozwojem. Myślę jednak, że gdy opadli z sił, pokazaliśmy wyższą jakość piłkarską i zasłużenie wygraliśmy.
Taka wygrana podbuduje Was przed niedzielnym meczem z Miedzią Legnica, czy wręcz przeciwnie - traktujecie konieczność walki w dogrywce jako porażkę?
Na pewno. Jakby nie patrzeć, jest to zwycięstwo. Znowu strzeliliśmy cztery bramki. Nieważne, że w dogrywce, ważne, że wreszcie zaczęły wpadać. Teraz trzeba się jak najszybciej zregenerować i w niedzielę zagramy o pełną pulę.
Doliczając dwie bramki, które strzeliłeś w starciu z Unią Hrubieszów, w tegorocznej edycji Pucharu Polski masz już trzy trafienia. Lider klasyfikacji strzelców Konrad Kaczmarek ma pięć, drugi Piotr Krawczyk cztery. Żaden z nich w tej edycji już nie zagra. Marzysz z tyłu głowy o tym, aby zostać najskuteczniejszym zawodnikiem w rozgrywkach?
Szczerze mówiąc zupełnie się tym nie interesowałem. Nie zwracam na to uwagi, skupiam się na pomaganiu zespołowi. Dla mnie najważniejsze jest, aby Górnik doszedł jak najdalej. Fajnie byłoby awansować aż na Stadion Narodowy. To byłoby na pewno fajne przeżycie, zarówno dla nas jak i kibiców. Istotne, żeby wpadały gole, nieważne kto już je strzela. Jeżeli strzelę kolejne, nic tylko się cieszyć. Indywidualne statystyki nie są jednak najważniejsze.