Drutex-Bytovia zagrała do końca i wygrała z Rozwojem. Świetny debiut Hiszpana
Zanosiło się na remis. Drutex-Bytovia na potęgę marnowała sytuacje. Wszedł jednak Omar Monterde i w debiucie, na trzy minuty przed końcem zapewnił zwycięstwo 2:1 (1:1) nad Rozwojem Katowice.
fot. Mateusz Węsierski
Trener Druteksu-Bytovii miał w sobotę nosa. W 79 minucie zdecydował się na zmianę, a Michała Jakóbowskiego zastąpił na murawie Omar Monterde. Zakontraktowany tej zimy w Bytowie Hiszpan odwdzięczył się i w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry zdobył gola na wagę trzech punktów.
Jeszcze w pierwszej połowie prowadzenie gospodarzom dał Mateusz Klichowicz. 24-letni napastnik zdobył ósmą bramkę w tym sezonie. Pokonał znanego z gry przed laty w Lechii Gdańsk Wojciecha Pawłowskiego. Trzy minuty po bramkowej akcji goście doprowadzili do wyrównania, a gola zdobył Tomasz Szatan.
- Jestem niezmiernie szczęśliwy, że wygraliśmy trudny mecz - powiedział po meczu Tomasz Kafarski. - Przewidywaliśmy to, że będzie to ciężkie spotkanie. Patrząc na tabelę i miejsce Rozwoju powinno nam być łatwo, ale analizując grę rywala widzieliśmy dużą jakość i bardzo dobrą organizację gry. Tym większy szacunek, że graliśmy z dużą wiarą do końca i udało nam się strzelić bramkę w końcówce. Na początku brakowało nam trochę szczęścia, ale w końcówce się do nas uśmiechnęło.
Bez wątpienia to Druteks-Bytovia była faworytem tego meczu i trzeba się cieszyć z tego, że nasi piłkarze - mimo nerwowej końcówki - dopisali na swoje konto trzy punkty. Rozwój Katowice jest bowiem "zamieszany" w walkę o utrzymanie w gronie I-ligowców.
- Jest mi bardzo żal mojej drużyny i wszystkich zawodników. Z naszymi skromnymi możliwościami próbujemy budować I-ligową atmosferę w klubie, na treningach i na boisku. Chłopcy mnie nie zawiedli, zostawili zdrowie na boisku. Szkoda, bo była okazja, żeby wygrać. Piłka jednak lubi się mścić i jak nie wykorzystuje się takich sytuacji jakie mieliśmy to później samemu traci się bramkę. Przed stratą drugiego gola wszystko wydawało się pod kontrolą, ale rywale nas zaskoczyli. W tym wszystkim trzeba mieć szczęście i mam nadzieję, że wkrótce będziemy je mieli - ocenił Mirosław Smyła, trener Rozwoju Katowice.