Daniel Kajzer mocny jak nigdy. Gotowy na kolejne wyzwania?
Daniel Kajzer za moment dogra piąty sezon w rybnickim klubie. W ostatnim roku spotkał na swojej drodze trenera bramkarzy, Daniela Pawłowskiego i ponownie został mocną jedynką.
fot. Roksana Bibiela
ROW 1964 Rybnik w tegorocznych rozgrywkach II ligi zapewnił sobie utrzymanie na kolejkę przed końcem sezonu. Ostatni mecz, jaki odbędzie się przy Gliwickiej nie będzie miał żadnej wyższej rangi dla zielono-czarnych. Inaczej było jeszcze przed rokiem, gdy ROW wypuścił z rąk awans do I ligi w niesamowitych okolicznościach. Teraz drużyna kończy ligę w przeciwnym rejonie tabeli. - To był całkiem odmienny sezon od poprzedniego, w którym biliśmy się o zaplecze ekstraklasy. Długo walczyliśmy o utrzymanie i chcemy o nim jak najszybciej zapomnieć. W następny chcemy wejść lepiej i grać nie tylko o swój byt w II lidze. Po tym, jak niektórzy nas skreślili, będziemy mieli coś do udowodnienia - podsumowuje „Kajzi”, który od roku współpracuje z trenerem Danielem Pawłowskim.
Jego metody działania korzystnie wpłynęły postępy zawodnika. - Nie ja powinienem wystawiać takie opinie, ale mam nadzieję, że się rozwinąłem. Z trenerem Pawłowskim czeka mnie jeszcze podsumowanie sezonu i wierzę, że będzie ono pozytywne. Na jesień nie wystąpiłem we wszystkich spotkaniach, natomiast tę rundę zagrałem „od deski do deski”. Wypracowałem to ciężkimi treningami i jestem z siebie zadowolony. Od każdego trenera czegoś się nauczyłem i wyciągnąłem ile się da, ale ten sezon to efekt pracy z trenerem Pawłowskim.
Kilkuletni pobyt w śląskim klubie nie ograniczał się tylko do przyjemności. Daniel Kajzer tracił miejsce w bramce, czasami nawet na dłużej. Zawsze notował jednak bardzo udany powrót między słupki. - Spędziłem tutaj kilka lat i zaliczyłem wahania formy. Trenerowi Pawłowskiemu udało się znaleźć złoty środek i do mnie dotrzeć. Czuję się pewniej. Charakterystyczną cechą w jego pracy są pochwały dla swojego zawodnika. Oczywiście o błędach też rozmawiamy w cztery oczy. Patrzę na spotkanie pod trochę innym kątem. Nie przez pryzmat tego, co wybroniłem, tylko co mogłem zrobić lepiej. Nie spoczywam na laurach po udanej interwencji, tylko chcę uczyć się na błędach - podkreśla golkiper.
W minionej rundzie z wyjściowego składu na kilka spotkań wygryzł go Patryk Procek. Zmagania o miejsce między słupkami trwają nadal. O klimat rywalizacji zadbał trener Daniel Pawłowski, pasjonat w swoim fachu, który tak jak jego bramkarze, stawia na osobisty rozwój. - Dobrze oceniasz moją komunikację i pracę z bramkarzami. Chcę, żeby moi bramkarze mieli świadomość, że jedziemy na jednym wózku. Gra bramkarza to indywidualny sport zespołowy. Brzmi to trochę przewrotnie, lecz taka jest prawda. Nasze rozmowy różnią się od tych, które trener odbywa z zespołem. My rozmawiamy inaczej, bardziej szczegółowo. Wiemy, że duża odpowiedzialność spoczywa na barkach moich bramkarzy, lecz tak naprawdę cieszymy się takim wyzwaniem. Jeśli można sobie pozwolić na pewną intymność, to relacje w naszej grupie przypominają te rodzinne. Dbam o to, żeby moi bramkarze byli szczęśliwi, zaufanie między nami jest prawdziwe. Nawet jeśli ktoś nie gra, trzeba starać się o to, żeby ten członek rodziny nie czuł się niepotrzebny. Wszelkie dodatkowe rozmowy, treningi oraz analizy wideo mają pokazać bramkarzowi, że ciągle robi postęp. Jedziemy na jednym wózku i to jest filozofia mojej pracy. Zależy mi na chłopakach, a oni dają z siebie więcej - przekonuje trener bramkarzy.
To wzajemne zaufanie można odczuć na co dzień. W poszukiwaniu potwierdzenia lub poznania tajników pracy wystarczy wybrać się na mecz bądź zajęcia ROW-u. - W pierwszych sparingach nasza komunikacja nie była tak otwarta jak teraz, ale od początku stwarzałem atmosferę przyjacielskich relacji, a jest to dość trudny proces, wymagający czasu. Owszem, pewne kwestie musiałem przekierować w inną stronę. Byłem zdziwiony, że Daniel pyta mnie o to, czy nie straci miejsca w składzie po jednym z przegranych meczów. To wynikało z jego poprzednich doświadczeń, gdzie emocje w ocenie występu bramkarza brały górę nad obiektywną oceną. Rozmowa o zmianie bramkarza byłaby naturalna, gdyby zawodnik kiepsko grał, ale z Danielem takiej sytuacji nie mieliśmy. Zminimalizowałem poziom emocji i opieram się na obiektywnych informacjach, przez co Daniel lepiej reaguje. Wydaje mi się, że po przegranym meczu w Tychach nastąpił pewien punkt zwrotny, bo Daniel zobaczył, że przy doborze bramkarza będę kierował się wyłącznie obiektywnymi informacjami. Jeśli chodzi o to, co działo się z Danielem przed moim przyjściem, to chyba nieistotne. Mamy piękny maj 2016 roku, 24 meczów Daniela, bez urazów i kontuzji - uśmiecha się trener Pawłowski.
Z kolei przed przejściem do ROW-u Rybnik „Kajzi” wraz z drużyną Górnika Zabrze sięgnął po srebrny medal Mistrzostw Polski Juniorów Starszych. Miał także okazję konkurować z Dawidem Kudłą, czy Łukaszem Skorupskim pod okiem trenera Jarosława Tkocza, który dziś współtworzy sztab szkoleniowy Reprezentacji Polski. - Gdy byliśmy w Górniku Zabrze, Daniel już ocierał się o pierwszy zespół i trenował z nami. Od początku było widać, że to chłopak z dużym potencjałem. Obserwuję Daniela od dłuższego czasu i uważam, że jest jednym z najlepszych bramkarzy w II lidze. Myślę, że może trafić do I ligi, a w przyszłości nawet do ekstraklasy - mówi trener Tkocz.
Sam zainteresowany zgadza się ze słowami członka sztabu kadry. - Wiem o tym. Jak najbardziej, tak to widzę - potakuje Kajzer i wspomina nastoletnie czasy. - Łukasz już wcześniej trenował pod okiem trenera Tkocza. Ja z Dawidem trenowaliśmy z pierwszym zespołem od czasu, kiedy połączono szkółkę MSPN z Górnikiem. Byliśmy coraz bliżej pierwszej drużyny, trener Tkocz ciągnął nas do przodu, ale w pewnym momencie zrezygnowaliśmy z wyjazdu na obóz. Nie wiem, czy ze strony Dawida był to błąd, bo broni teraz w Pogoni Szczecin, natomiast w moim przypadku życie potoczyło się inaczej. Od tamtego czasu nie byliśmy brani pod uwagę pod kątem pierwszego zespołu. Nie mogę powiedzieć, że gdybym wówczas wyjechał na tamto zgrupowanie, byłbym w Górniku pierwszym albo drugim bramkarzem. Być może coś by się inaczej potoczyło. Kariera Dawida pokazuje, że drzwi ekstraklasy nie zamknęły się przed nim - wskazuje 24-latek.
- Łukasz bronił już wtedy w ekstraklasie i można powiedzieć ze „odjechał” Danielowi i Dawidowi, ale cała trójka, to byli chłopcy z dużym potencjałem. Potwierdzają to również dzisiaj, bo dobrze radzą sobie w swoich klubach. Łukasz Skorupski szybciej dojrzał jako bramkarz i dlatego z powodzeniem robi dziś karierę w Italii - uważa Jarosław Tkocz.
- Z Dawidem tworzyliśmy wyrównany poziom. W klubie wiązano przyszłość bardziej z Łukaszem niż z nami. Chyba byliśmy trochę z boku. Czy czuliśmy się gorsi? Wtedy może nie, ale teraz gramy na innych poziomach. Nadal nie czuję się gorszy. Gdybym dostał szansę w ekstraklasie poradziłbym sobie. Nie odstaję od reszty bramkarzy. Cały czas wierzę w to, że zagram w ekstraklasie. Do tego dążę, więc liczę na to, że dostanę swoją szansę. W I lidze już byłem, wiem jak wygląda gra na tym poziomie. Jestem pewny, że wyżej również sobie poradzę - nie bez powodu przywołuje grę w na I-ligowych boiskach zawodnik ROW-u. Rzadko grający Kajzer zdążył zaliczyć kilka dobrych występów na zapleczu ekstraklasy. - Daniel jest jeszcze młodym bramkarzem. W Rybniku ma fantastyczne możliwości, by zdobywać doświadczenie i szkolić się pod fachowym okiem bardzo dobrych trenerów jak Dietmar Brehmer i Daniel Pawłowski, którzy wykonują naprawdę dobrą pracę. Widać, że "Kajzi" z każdym meczem idzie do przodu i zdobywa potrzebne doświadczenie - dodaje trener bramkarzy reprezentacji.
Pracujący na co dzień z rybnickimi bramkarzami trener Pawłowski, twórca Treningu Decyzji Bramkarza, zauważył w swoim podopiecznym jeszcze jeden boiskowy aspekt. - Nie chcę wchodzić na poziom jakichś intymnych spraw, które są między nami, lecz zdradzę, że bardzo podoba mi się empatia Daniela. To jest naprawdę empatyczny facet. To dość dziwne z uwagi na to, że jest jedynakiem, ale świetnie komunikuje się z młodymi zawodnikami. Uważam, że byłby nie tylko świetnym materiałem na kapitana, lecz także ojca.
On z kolei żyje spotkaniami od pierwszego do ostatniego gwizdka i zawsze robi to głośno. - Każdy bramkarz ma swój styl. Mnie pomaga dyrygowanie, podpowiadanie drużynie, bo przez to cały czas czuję się pod grą. Lubię być aktywny na boisku. Gdybym cicho stał w bramce, to „nie czułbym” meczu. Gdy coś krzyknę albo podpowiem, to jestem cały czas pod prądem i lepiej mi się wtedy gra. Znużenie mi nie odpowiada, wolę żyć na boisku - przyznaje Kajzer. Uwagę przykuwa także radość zawodnika ROW-u po udanych interwencjach. - Zdarza się, że emocje puszczą. Czasami podniosę ręce, gdy wybronię trudniejszą piłkę i nie widzę w tym nic złego. Dobre interwencje zawsze dają pozytywnego kopa.
- Nie blokuję go przy takich spontanicznych reakcjach. Uważam, że to jest rewelacyjne, bo pokazuje jego pewność siebie i spontaniczną radość z tego, że obronił trudną piłkę. Daniel nie robi tego zawsze, bo to mogłoby być przejaskrawione i odebrane w drugą stronę, lecz bardzo mi się to podoba. Być może ta radość odzwierciedla nasze ludzkie relacje i pokazuje, że to nad czym pracujemy można przełożyć na mecz. Jeśli piłkarz, strzelający bramkę może się cieszyć, to czemu bramkarz nie może spontanicznie radować się po obronie piłki meczowej. To jest bardzo pozytywne - ponownie komplementuje zawodnika Daniel Pawłowski, który na swój sposób motywuje do pracy także Patryka Procka, Kamila Slisza oraz innych młodych golkiperów z Rybnika.
- Pochwały są świetnym pokarmem dla rozwoju zawodnika. Nie sposób nie skomentować wspaniałej obrony bramkarza, kiedy wybroni piłkę lecącą w czasie 0,4 sekundy! To są trudne rzeczy, więc to naturalne, że chwalę swoich bramkarzy za dobrze wykonaną, cholernie trudną pracę. Faktycznie coś w tym jest, bo mówiąc bardziej globalnie, bramkarze mają z tym problem i dziwią się, że ich chwalę. Wydaje mi się, że wynika to z tego, że nie do końca docenia się ich pracę. Świetne obrony odbiera się jako naturalne, a tak nie jest. Prawda jest taka, że obrona niektórych piłek jest nieprawdopodobnie wymagająca. Oni muszą mieć tą świadomość. Obrona wyjątkowo trudnej piłki musi zostać pochwalona, obok tego nie można przejść obojętnie. Oczywiście, wszystko jest wyważone, ale uważam, że to jest piękne powiedzieć do zawodnika te proste słowa - bardzo dobrze!