Ronaldo bohaterem Realu! Barcelona poległa w Gran Derbi [ZDJĘCIA]
W sobotni wieczór oczy całego świata były skierowane na Barcelonę, która na Camp Nou rywalizowała z Realem Madryt. Starcie gigantów zakończyło się zwycięstwem "Królewskich" 2:1 dzięki trafieniu Cristiano Ronaldo.
Przed pierwszym gwizdkiem sędziego w meczu Barcelony z Realem oddany został hołd zmarłemu kilka dni temu Johanowi Cruyffowi. Najpierw zaprezentowano efektowną mozaikę, z koszulką z numerem 14 i napisem "Gracias Johan", po czym nastąpiła minuta ciszy. Dopiero później fani mogli skupić się na piłkarskim spektaklu, którego wszyscy potrzebowali jak powietrza.
Kiedy już zaczęła się boiskowa rywalizacja, piłkarze Barcelony starali się pokazać, że chcą oddać hołd legendarnemu Holendrami dobrą postawą na boisku. I niewiele brakowało, by już w 10. minucie zdobyli pierwszą bramkę. Po akcji Neymara z Luisem Suarezem ten ostatni miał wyśmienitą okazję, by pokonać Keylora Navasa, ale... nie trafił w piłkę. Siedem minut później Messi, Neymar, Rakitić i Suarez pokazali, na czym polega barcelońska tiki-taka. Bardzo szybka i nieszablonowa wymiana piłki pomiędzy tymi zawodnikami w okolicach pola karnego zakończyła się strzałem Chorwata z 16 metrów, ale na szczęście dla "Królewskich" jeden z obrońców zablokował piłkę po jego uderzeniu. Chwilę później szanse miał jeszcze Messi, który wykonywał rzut wolny z bliskiej odległości po faulu Carvajala na Inieście, jednak Argentyńczyk posłał piłkę wysoko nad bramką.
W dalszej części pierwszej połowy niewiele się działo. Na uwagę zasługuje jedynie strzał Rakiticia, po którym doskonałą interwencją popisał się Navas oraz uderzenie Cristiano Ronaldo, które padło łupem Claudio Bravo. Warto też wspomnieć, że arbiter w 24. minucie popełnił błąd, nie reagując na faul Sergio Ramosa na Messim tuż za linią pola karnego. Ogólnie mecz nie wywoływał jednak takich emocji, jakich spodziewali się kibice. Jeśli jednak ktoś się spodziewał, że amunicja została już wyczerpana, to początek drugiej połowy pokazał, jak bardzo błędne było to założenie.
Po rozpoczęciu drugiej części spotkania Barca ruszyła do ofensywy. Najpierw czujność bramkarza Realu przetestował Messi, ale Keylor Navas był na posterunku. Jednak dwie minuty później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i strzale głową Pique, Kostarykanin nie miał już nic do powiedzenia. Barcelona wyszła na prowadzenie i wydawało się, że trzy punkty ma już niemal w kieszeni.
Pięć minut później losy tego meczu się odwróciły. Marcelo popędził z piłką lewym skrzydłem, po czym dośrodkował ją na pole karne w kierunku Karima Benzemy. Francuz nie był najlepiej ustawiony, ale zdołał oddać strzał z powietrza, po którym piłka wylądowała w siatce gospodarzy. Można powiedzieć, że od tego momentu mecz rozpoczął się na nowo.
Ale to był już zupełnie inny mecz. Główne role odgrywały w nim nerwy i... sędzia. Ten ostatni znów fatalnie się pomylił, nie uznając prawidłowej bramki strzelonej przez Garetha Bale'a. Być może arbiter chciał odgwizdać faul Walijczyka, który miał wspierać się na barkach rywala, wyskakując do główki, ale powtórki wyraźnie pokazały, że nic takiego nie miało miejsca. Ta pomyłka podziałała motywująco na madrytczyków, którzy kilka chwil później obili poprzeczkę bramki strzeżonej przez Claudio Bravo. Być może nawet zbyt motywująco, bo w 83 minucie Sergio Ramos sfaulował Luisa Suareza, za co słusznie obejrzał drugą żółtą i w efekcie czerwoną kartkę. W ostatnich minutach Barca grała więc z przewagą jednego zawodnika.
To nie pomogło. W 85 minucie Bale dośrodkował piłkę w pole karne, a Cristiano Ronaldo posłał piłkę między nogami Bravo do siatki Barcelony. To był nokaut. Gospodarze w ostatnich minutach nie potrafili stworzyć większego zagrożenia pod bramką rywali i w efekcie pierwszy raz w 2016 roku schodzili z boiska w roli pokonanych, kończąc tym samym wspaniałą passę 24 meczów ligowych bez porażki.