menu

Robert Lewandowski bawił się do białego rana po wygranej w Pucharze Niemiec

6 lipca 2020, 10:03 | AIP

Robert Lewandowski i pozostałe gwiazdy Bayernu bawiły się do białego rana po zdobyciu Pucharu Niemiec. "Bild" opisał świętowanie zawodników Die Roten po sobotniej wygranej z Bayerem Leverkusen.


fot. AP/Associated Press/East News

Dziennikarze "Bilda" zawsze są blisko gwiazd Bayernu Monachium. Nie inaczej było w sobotni wieczór, gdy piłkarze Hansiego Flicka świętowali zwycięstwo w finale Pucharu Niemiec. W sobotę Bayern ograł Bayer Leverkusen 4:2 i do mistrzostwa dołożył krajowy puchar.

[unicode_pictographs]%F0%9F%97%A3[/unicode_pictographs]️ Karl-Heinz #Rummenigge: „Eine unglaubliche Saison!" [unicode_pictographs]%F0%9F%8F%86[/unicode_pictographs][unicode_pictographs]%F0%9F%94%B4[/unicode_pictographs]⚪#FCBayern #MiaSanMia #MEI8TER #20in2020 pic.twitter.com/WxSiNGmePZ— FC Bayern München (@FCBayern) July 5, 2020

Najpierw była część oficjalna (widoczna na materiale powyżej), po godzinie 23.00 przedstawiciele klubu i piłkarze zostali przetransportowani do hotelu Mariott. Bawarczycy dotarli tam dwoma autokarami, a puchar do środka wniósł Joshua Kimmich. W hotelu była kameralna impreza - piwo, szampan i puchar przechodzący z rąk do rąk. Nad imprezą czuwał również szef kuchni Alfons Schuhbeck, ale były też burgery i kiełbasa Uliego Hoenessa.

Wyświetl ten post na Instagramie. Post udostępniony przez Robert Lewandowski (@_rl9) Lip 4, 2020 o 1:49 PDT

Po dwóch godzinach impreza przeniosła się z hotelu do klubu Soho House. Zawodnicy pojechali tam taksówkami, na miejscu pojawili się około godziny 1.30. Ekskluzywny lokal gościł piłkarzy do samego rana. Ostatni zawodnicy opuszczali imprezę przed 7 rano. W tym Robert Lewandowski. Razem z polskim piłkarzem balangę zamykali David Alaba, Serge Gnabry, Thomas Mueller i Kimmich.

Teraz piłkarze Bayernu będą mieli miesięczną przerwę w grze. W sierpniu wróci Liga Mistrzów. Przed ekipą FCB rewanż 1/8 finału z Chelsea (pierwszy mecz wygrali 3:0) i prawdopodobny mini-turniej w Lizbonie. Monachijczycy nie są bez szans.


Polecamy