Szkoci liczą na swojego Lewandowskiego. Nazywa się Jordan Rhodes
We wtorek przed południem go Glasgow dotarli pierwsi przedstawiciele sztabu szkoleniowego kadry Adama Nawałki, grupa dziennikarzy i kibiców. Polacy wciąż byli jednak dość rzadkim widokiem na ulicach stolicy Szkocji. Za to w okolicznych pubach czwartkowy mecz jest obok rozgrywanego w Anglii Pucharu Świata w rugby czołowym tematem rozmów miejscowych kibiców.
PGE Atom Trefl Sopot poległ z utytułowanym tureckim klubem
- Lubię Gordona Strachana, ale przez porażkę z Gruzją mamy teraz nóż na gardle. Irlandia nie powinna mieć większych szans z Niemcami, z Polską na wyjeździe raczej też, wtedy sześć punktów z wami i Gibraltarem da nam baraże. Na Hampden wygramy, bo musimy. Takim już jesteśmy narodem, w trudnych momentach umiemy pokonać każdego – przekonuje Scott. Jego kolega Aaron nie jest jednak takim optymistą. - Od mistrzostw świata we Francji w 1998 roku nie przeszliśmy żadnych eliminacji. Teraz też nie jest kolorowo. Szanse są, ale w czwartek trzeba zagrać perfekcyjnie. Polska to groźna drużyna, też walczy o awans i na pewno się przed nami nie położy – ocenia.
Obaj słyszeli o ostatnich popisach strzeleckich Roberta Lewandowskiego, jednak liczą na to, że as Bayernu zatnie się właśnie w czwartek. - To świetny napastnik, kto wie czy nie tak dobry jak Cristiano Ronaldo i Messi. Tylko że w klubie ma łatwiej niż w kadrze. Z całym szacunkiem, ale w Bayernie macie tylko jednego Polaka. A obok czołówki Premier League, Realu i Barcelony to najlepszy klub w Europie. Jeśli nasi obrońcy odetną go od podań, może stracić swoją skuteczność – podkreślają.
- My też mamy całkiem niezłego snajpera. Nazywa się Jordan Rhodes, ostatnio w Blackburn strzela jak szalony. [siedem goli w pięciu meczach – red.] Myślę, że Strachan powinien postawić właśnie na niego. Lewandowski wcale nie musi być najskuteczniejszym napastnikiem na Hampden – ostrzega z kolei Simon, który jest na tyle pewny swego, że postawił na wygraną Szkotów sto funtów. - Bez przesady, gdybym był przekonany że wygramy, postawiłbym dużo więcej – uśmiecha się.
Czy miał rację, przekonamy się w czwartek wieczorem. Węgierski sędzia Viktor Kassai rozpocznie spotkanie o 19.45 czasu miejscowego (w Polsce 20.45).