Ryszard Czarnecki. "Z woleja". Fotel jak zapadnia
Gdyby nowy trener reprezentacji Polski chciał mnie na swojego doradcę – a ja bym się po długich wahaniach zgodził – to bym od razu, na dzień dobry, udzielił mu fundamentalnej porady. Brzmiałaby ona tak: „Chłopie! Z góry szukaj sobie innego pracodawcy, nawet jeśli z Biało-Czerwonymi osiągniesz sukces! Niech twój manager lub ty sam osobiście, dopilnujcie, żebyś zawsze w odwodzie miał jakiś poważny klub lub inną reprezentację do przejęcia od razu po ME lub MŚ. I nie myśl, że jak awansujesz to masz dalej bezpieczną robotę!”.
fot. AP/Associated Press/East News
I w tym momencie zilustrowałbym to przykładami: 1. Jerzego Brzęczka, który doprowadził reprezentacje do awansu do EURO 2020 i wyleciał z hukiem jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw Starego Kontynentu. 2. Czesława Michniewicza, który zatrudniony w charakterze „pogotowia ratunkowego” po haniebnej ucieczce Portugalczyka Sousy do Ameryki Łacińskiej wygrał baraż, awansował z grupy na mundialu po raz pierwszy od 36 lat – i też wyleciał z hukiem.
Jak wysoko jest zawieszona poprzeczka?
Zwalniał prezes Boniek, zwalnia prezes Kulesza. Genius loci. Przy czym, uwaga, ja nie krytykuję PZPN, bo ma prawo zatrudniać kogo chce, tylko pokazuję, że łaska naszej federacji piłkarskiej na pstrym rumaku jeździ. A może to po prostu jest zerwanie z minimalizmem, o który często sami siebie oskarżaliśmy, zwłaszcza w sportach zespołowych? Może to chęć stawiania poprzeczki na wysokości złotego skoku 19-letniego Jacka Wszoły na IO w Montrealu?
I tu zrobię przerwę od futbolu: Wszoła mistrz olimpijski (1976) powinien dostać po latach także drugi złoty medal zabrany mu na IO w Moskwie (1980) przez kucharza z NRD niejakiego Wessiga, który tak się naszprycował dopingiem - było to tajemnicą poliszynela - że skoczył wyżej niż Polak. Cóż, komunistyczne Niemcy Wschodnie faszerowały swoich sportowców tak, że lekkoatletki i pływaczki stawały się babo-chłopami, a łyżwiarki, jak Katarina Witt wypłakiwały się po latach, jak to je zmuszano do brania niedozwolonych wspomagaczy.
Skądinąd NRD nie tylko stworzyła przemysł dopingowy w sporcie, jak dwie, trzy dekady później Rosja, ale też częstowała sportowych konkurentów, którzy przyjeżdżali do niej na mecze jakimiś świństwami, które powodowały, że ledwo kończyli zawody. Poczytajcie wspomnienia lekarza kadry Górskiego, lwowiaka Janusza Garlickiego, który wprost to opisywał. Mówił, że dopiero jak nasi zabrali z sobą cały prowiant i wodę na mecze decydujące o awansie na mundial 1982, to mogliśmy w końcu z NRD wygrać.
Tydzień temu napisałem, że bardzo mocno w grze o fotel trenera reprezentacji Polski jest Vladimir Petkovic, który przez siedem lat prowadził Szwajcarię. Po paru dniach napisały o tym już wszystkie media. Miło być Prorokiem Ryszardem!
Hmm, chyba że PZPN jednak wybierze Polaka…
[polecany] 24267167 [/polecany]