menu

Remis w polskim meczu. Szczęsny bezradny przy genialnym uderzeniu Perisicia

13 września 2011, 22:47 | Jacek Czaplewski

Czwórkę Polaków oglądaliśmy w meczu Ligi Mistrzów pomiędzy Borussią Dortmund i Arsenalem Londyn. Ostatecznie zespoły podzieliły się punktami, remisując 1:1. Mistrz Niemiec uratował remis w ostatnich minutach spotkania.

Borussia Dortmund - Arsenal Londyn 1:1 - czytaj zapis naszej relacji na żywo!

Od początku przeważali gospodarze, ale to „Kanonierzy” jako pierwsi stworzyli okazję do objęcia prowadzenia. Już w 5. minucie w polu karnym Borussii znalazł się Gervinho, który miał przed sobą tylko Romana Weidenfellera, lecz przez złe przyjęcie futbolówki pozwolił rywalom na szybki powrót i ostatecznie akcja spaliła na panewce. Podopieczni Jurgena Kloppa zareagowali błyskawicznie. Chwilę potem Robert Lewandowski wypatrzył na lewej stronie rozpędzonego Kevina Großkreutza, który z furią wpadł w pole karne, ale oddał bardzo niecelny strzał. Dortmundczycy z minuty na minutę nabierali pewności siebie i z coraz większą częstotliwością atakowali na bramkę strzeżoną przez Wojciecha Szczęsnego. W 9. minucie swojej okazji nie wykorzystał Shinji Kagawa. Japończyk otrzymał doskonałe podanie z głębi pola, momentalnie zgasił piłkę klatką piersiową i prostym podbiciem uderzył starając się zaskoczyć naszego reprezentacyjnego bramkarza. Podobnie jednak jak w przypadku Großkreutza, futbolówka o kilka metrów minęła jeden ze słupków. Trzy minuty później przed szansą na zdobycie pierwszej bramki w Lidze Mistrzów stanął Robert Lewandowski. 23-latek zwodem minął Wojciecha Szczęsnego, lecz piłkę po jego strzale z linii bramkowej wybił Bacary Sagna. Po mocnym kwadransie gra nieco się uspokoiła. Dopiero w 33. minucie zrobiło się niebezpiecznie pod bramką mistrzów Niemiec. Yossi Benayoun uruchomił Robina van Persiego, który z lewej nogi próbował zaskoczyć golkipera BVB, jednak bezskutecznie, bo temu udało się sparować piłkę na korner. W 42. minucie van Persie znalazł już sposób na Romana Weidenfellera. Po prostej stracie Sebastiana Kehla, holenderski snajper z łatwością zdobył bramkę, która do przerwy rozdzielała oba zespoły.

Po zmianie stron obraz gry nie uległ większej zmianie. Częściej atakowali piłkarze Borussii, lecz akcje w większości kończyły się w dwojaki sposób: prostą stratą, bądź strzałem, który zatrzymywał się na jednym z obrońców, lub okazywał się niecelnym. W 55. minucie Mario Goetze idealnie zagrał do nabiegającego Marcela Schmelzera, który minimalnie kopnął nad poprzeczką. Sześć minut później zrobiło się groźnie pod szesnastką gospodarzy. Po błędzie Nevena Suboticia do piłki dopadł Gervinho, którego analogicznie jak w pierwszej części zatrzymał Roman Weidenfeller. Mistrzowie Niemiec w dalszym ciągu gonili wynik, jednak nie potrafili postawić kropki nad „i”. Na dwadzieścia minut przed końcem na placu gry zameldował się Jakub Błaszczykowski. W 76. minucie kapitan reprezentacji Polski zainicjował niebezpieczny kontratak. Przejął piłkę na własnej połowie, oddał ją do oskrzydlającego Łukasza Piszczka, a ten dośrodkował w kierunku Roberta Lewandowskiego. Akcja Polaków mogła się podobać, choć „Lewy” nie zakończył jej strzałem. Czas upływał, a wynik na tablicy świetlnej nie ulegał zmianie. Do 88. minuty. Po rzucie wolnym futbolówka znalazła się pod nogami Ivana Perisicia, który fenomenalnym uderzeniem z lewej nogi wpakował ją do siatki. Wojciech Szczęsny mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem i przy okazji pokrzyczeć na opieszałych kolegów z zespołu, którzy nie potrafili przyblokować Perisicia. Jeszcze w doliczonym czasie gry okazji na drugą bramkę dla Borussii nie wykorzystał Robert Lewandowski.

Borussia w pierwszym meczu zapłaciła frycowe za brak doświadczenia w rozgrywkach, i mimo iż miała więcej okazji musiała zadowolić się remisem. Cieszy dobry występ czwórki Polaków w tak prestiżowym spotkaniu.

Jak zaprezentowali się nasi rodacy? Bardzo aktywny w pierwszym kwadransie był przede wszystkim Robert Lewandowski, lecz w dalszej części meczu znacznie spuścił z tonu. Miał swoje okazje na strzelenie gola, pokazywał się do gry i udowodnił, że wcale nie jest na straconej pozycji w walce z defensorami Arsenalu Londyn. Na pochwałę zasługuje także Łukasz Piszczek. Nie popełnił większych błędów w obronie, choć musiał kryć niezwykle przebojowego Gervinho. Piszczek w swoim stylu podłączał się do akcji ofensywnych, ale piłka po jego dośrodkowaniach rzadko trafiała do adresatów.

Jakub Błaszczykowski pojawił się w drugiej połowie i przez dwadzieścia kilka minut zrobił więcej zamieszania, niż w ostatnim meczu ligowym z Herthą Berlin. Bardzo się starał, aczkolwiek trudno o daleko idące wnioski, bo grał zbyt krótko. Cały mecz bramki „Kanonierów” strzegł Wojciech Szczęsny. Imponował dużym spokojem, aczkolwiek koledzy z defensywy często na próbę wystawiali jego nerwy, dopuszczając do pozycji strzeleckich przeciwników. Szczęsny kilkukrotnie ratował swoją drużynę przed utratą gola. W końcówce był jednak bezradny przy trafieniu Ivana Perisicia.