menu

Remis Legii z Wisłą w hicie kolejki. Biała Gwiazda w dziesiątkę odrobiła dwa gole straty!

16 marca 2014, 14:50 | Konrad Kryczka

Legia Warszawa nie była w stanie wygrać z Wisłą Kraków, chociaż do przerwy prowadziła dwoma trafieniami i grała z przewagą jednego zawodnika. W drugiej odsłonie podopieczni Franciszka Smudy odrobili straty. Wyrównał kapitalnym uderzeniem z rzutu wolnego Semir Stilić.

Puste trybuny i godzina trzynasta. To nie pora rozgrywania spotkania między przeciętniakami ligi, lecz jej czołowymi drużynami. Legia podejmowała Wisłę. Hit kolejki do rosołu. Czasami trzeba i tak. Obie drużyny podeszły jednak do spotkania jednak tak, jakby o obiedzie nie myślały.

W Wiśle Franciszek Smuda nie mógł skorzystać z Michała Chrapka i Piotra Brożka. Z tego powodu na lewej obronie zagrał Dariusz Dudka, natomiast w celu zagęszczenia środka pola jako drugi defensywny pomocnik (obok Stjepanovicia) wystąpił Michał Nalepa. W Legii bez niespodzianek. Kolejny raz od początku szansę dostał Duda, który w meczu ze Śląskiem nie potrafił pokonać Kelemena, mimo naprawdę niezłych okazji do strzelenia gola.

Legioniści od razu udowodnili, że wyjdą dziś na boisko jak na gospodarza i lidera Ekstraklasy przystało. Podopieczni Berga potrzebowali chwili, żeby wyjść na prowadzenie. W drugiej minucie Żyro zagrał do Radovicia, a kluczowy piłkarz „Wojskowych” strzałem w długi róg nie dał szans Miśkiewiczowi. Warszawianie zdominowali przebieg spotkania, utrzymując się przy piłce, ale podejmując też kilka złych decyzji. Wiślakom ciężko było się otrząsnąć po pierwszej bramce, środek pola nie funkcjonował tak, jak powinien, ale udało im się w końcu stworzyć zagrożenie pod bramką rywali. W 22. minucie Stilic uderzył mocno, ale Kuciak zdołał odbić tę piłkę. Po chwili dobrą sytuację mieli legioniści. Radović z lewej strony podał do znajdującego się w polu karnym Żyry, ale ten uderzył jedynie w boczną siatkę. Sam Rado miał też kapitalną okazję, kiedy to dostał świetne podanie od Ojamaa’y, ten pojedynek wygrał jednak Miśkiewicz. Po chwili wiślacy całkowicie skomplikowali sobie sytuację i to nie za sprawą kolejnej straconej bramki (na to przyjdzie czas). Arkadiusz Głowacki bez sensu ostro sfaulował Michała Żyrę na połowie Legii – decyzją Szymona Marciniaka kapitan „Białej Gwiazdy” został odesłany do szatni. Wisła za moment miała jednak bardzo dobrą okazję do wyrównania – naprawdę ładny strzał oddał Burliga, ale znów Kuciak stanął na wysokości zadania. Jeszcze przed przerwą zobaczyliśmy jednak kolejną bramkę. Legioniści wykorzystali grę w przewadze i strzelili swojego drugiego gola. A zrobił to dokładnie w 36. minucie Duda, dla którego było to pierwsze trafienie w Ekstraklasie. Trzeba przyznać, że zarówno podanie Brozia, jak i zachowanie strzelca w polu karnym, mogło się podobać.

Ciężko powiedzieć, żeby w drugiej połowie obraz gry się zmienił. Legia, mając jednego zawodnika więcej, grała swoje. Wymieniała piłkę, starała się nie opuszczać połowy Wisły, a krakowianie mogli tylko liczyć na łut szczęścia i błąd rywali, który mógłby dać im szansę na strzelenie gola. I się doczekali. W 67. minucie kapitalnie na prawym skrzydle poradził sobie z przeciwnikiem Semir Stilić, po czym wystawił piłkę w pole karne Guerrierowi, a ten zdobył kontaktową bramkę. Zresztą trzy minuty później wiślacy po długim zagraniu Stjepanovicia, kontaktach z piłką Guerriera i Stilicia i na końcu Brożka, mogli zdobyć gola wyrównującego, ale piłka nie znalazła się ostatecznie w siatce. Legionistom nie zostało więc nic innego, niż oddalenie gry od własnej bramki, choć trudno powiedzieć, żeby tym sposobem stwarzali zagrożenie pod bramką Miśkiewicza. O to zadbał sam bramkarz Wisły, który zaliczył podanie do Dudy, ale ten uderzył obok bramki. Nie trzeba dodawać, że rozwścieczyło to Franciszka Smudę, który w drugiej połowie reagował za linii bocznej o wiele bardziej żywiołowo, niż w pierwszej części spotkania.

W pewnym momencie wydawało się, że Legia spokojnie dowiezie zwycięstwo do końca, ale Wiśle, a właściwie Stiliciowi, wystarczył jeden rzut wolny, by doprowadzić do wyrównaniu. Bośniak przymierzył po prostu przepięknie, trafiając w samo okienko. Później piłkę meczową miał jeszcze na nodze Dwaliszwili. Legioniści mieli rzut rożny, po którym jeden z nich uderzył głową – ten strzał wybronił Miśkiewicz, który po chwili zatrzymał również dobitkę napastnika z Gruzji. W doliczonym czasie gry Legii pomógł jeszcze sędzia, który odgwizdał spalonego, wychodzącego na czystą pozycję Pawła Brożka. Jak pokazały powtórki, o przewinieniu w tym przypadku mowy nie było i napastnik Białej Gwiazdy powinien wyjść sam na sam z Kuciakiem, gdyby nie gwizdek arbitra.

I tak oto, dość niespodziewanie, patrząc na pierwszą połowę, Legia zremisowała u siebie z Wisłą, tracąc szansę na powiększenie przewagi w tabeli nad rywalem. Tym samym do warszawian zbliżył się Lech, a dziś do czterech punktów dystans do lidera może zmniejszyć chorzowski Ruch.


Polecamy