menu

Remis Chojniczanki z Miedzią. Na konferencji pomeczowej było "gorąco"

12 września 2011, 12:54 | Michał Piepiorka, Paweł Witkowski

Choć to Chojniczanka zajmowała wyższe miejsce w tabeli grupy zachodniej II ligi, to Miedź Legnica przyjechała do Chojnic jako faworyt. Spotkanie zakończyło się dla podopiecznych Bogusława Baniaka remisem 1:1.

Trener Miedzi, Bogusław Baniak nie był zadowolony z postawy swojego zespołu
Trener Miedzi, Bogusław Baniak nie był zadowolony z postawy swojego zespołu
fot. Piotr Krzyżanowski/Polskapresse

W pierwszej połowie oba zespoły nie zachwycały, ale bramka, na szczęście dla kibiców, padła. W 15. minucie Andrzeja Bledzewskiego próbował pokonać Szymon Kaźmierowski, ale ta sztuka mu się nie udała. W 33. minucie napastnik Chojniczanki wcielił się w rolę asystującego. Kaźmierowski dośrodkował w pole karne Miedzi, a Kacper Tatara efektownym strzałem głową pokonał Bledzewskiego. Dla zawodnika z Chojnic była to pierwsza bramka w barwach żółto-biało-czerwonych.

W końcówce pierwszej połowy okazje do wyrównania mieli goście. Najpierw po strzale napastnika Miedzi piłka minimalnie minęła bramkę Chojniczanki. Niebezpiecznie zrobiło się w 44. minucie. Legniczanie mieli rzut wolny, ale na szczęście groźny strzał wspaniale obronił Michał Kołba.

Co nie udało się w pierwszej połowie, goście uczynili po zmianie stron. W 50. minucie z dystansu uderzył Marcin Garuch, a Michał Steinke, próbując wybić piłkę, zmylił bramkarza i było 1:1.

Chojniczanka po raz kolejny mogła prowadzić już w 62. minucie, ale Bartosz Kaśnikowski nie zachował zimnej krwi w polu karnym Miedzi. Obrońca przyjął piłkę na trzecim metrze, obrócił się i uderzył akurat w miejsce, gdzie był Bledzewski. Z upływem czasu zespół trenera Kapicy grał coraz słabiej, a dominować zaczęła Miedź. Legniczanie nie byli jednak w stanie rozmontować dobrze grającej defensywy Chojniczanki.

- Nie ma żadnej radości z tego remisu. Muszę podejść "brutalnie" do chłopaków za to, że mając taką przewagę w drugiej połowie, nie wygrali spotkania - mówił na pomeczowej konferencji trener Dolnoślązaków.

- W pierwszej połowie zagraliśmy słabo, beznadziejnie. To nie był ten zespół, który przyjechał tu po trzy punkty - stwierdził Baniak. - Po męskiej rozmowie w szatni było już lepiej. W Bytowie mieliśmy swojego trenera i wiedzieliśmy, że Chojniczanka stoi na boisku od 65. minuty. Dziś to tylko się potwierdziło. Mam ogromny żal do chłopaków, że od 60 minuty atakowali falowo, a strzelić bramki nie potrafili. Brakło Zakrzewskiego, Hempela. W 2. połowie grał tylko jeden zespół. Chojniczanka jedynie przeszkadzała, a piłka jest na tyle wredna, że to gospodarze mieli okazję na rozwiązanie meczu. Chcieliśmy mocno zaatakować od pierwszych minut, ale stracona bramka podcięła nam skrzydła i odjechaliśmy w siną dal. Gdyby nie przerwa i męska rozmowa, to byłoby 0:2 - dodał.

Zirytował się jego słowami trener gospodarzy Grzegorz Kapica: - Szkoda, że trener nie był na innym meczu i nie widział, jak Chojniczanka po 65. minucie wygrywa spotkania - mówił z ironią. - Jeśli taki zespół, z tak silnym składem, nie potrafi wygrać, z drużyną, która przed rokiem awansowała do II ligi, to jest jego problem. Nietaktem jest ocenianie, czy zespół stoi, gra czy przeszkadza. Należy szanować każdego przeciwnika, bez względu, jakie nazwiska w nim grają. Przypadkowa bramka, jaką zdobyła Miedź, nie przekreśla znakomitych sytuacji Tomka Parzego, Bartka Kaśnikowskiego. To są sytuacje, które normalny zespół powinien bezwzględnie wykorzystywać - zakończył.

Do rękoczynów na szczęście nie doszło. Sytuację załagodziły pytania na temat walki Tomasz Adamek - Witalij Kliczko. Jednak trenerzy i tak nie pożegnali się uściskiem dłoni.

Źródło: Dziennik Bałtycki, Gazeta Wrocławska


Polecamy