Cóż, choć Sevilla prowadziła 1:0, miała sporo sytuacji i straciła gola ze spalonego na 1:1, to jednak gospodarze powinni pluć sobie w brodę, bo błąd sędziego to jedno, ale wynik 1:4, koszmarna nieskuteczność i słaba gra w destrukcji to coś zupełnie innego. Podopieczni Emery'ego nie wykorzystali warunków pogodowych, które dla stylu gry Barcelony były wręcz fatalne. Katalończycy mogą się cieszyć ze zwycięstwa, powrotu na pozycję lidera La Liga oraz wielkiego meczu Leo Messiego, który wraca do wspaniałej formy. To tyle, z mojej strony to wszystko, za uwagę dziękuje Kuba Seweryn. Za sekundę jeszcze wideo z ostatniego gola Fabregasa.