menu

Regionalny Puchar Polski. Jarosław Kotas prowadzi Sokoła twardą ręką. "W Ostródzie przeżyłem szok"

1 grudnia 2018, 17:12 | Jacek Czaplewski

Choć Sokół Ostróda występuje na czwartym szczeblu rozgrywkowym to jego trener, Jarosław Kotas przekonuje, że jest dobrym miejscem do promocji. Dwóch jego podopiecznych być może od wiosny będzie grać już w 1 lidze.

Jarosław Kotas, trener Sokoła Ostróda
fot. Przemyslaw Swiderski

fot. JCZ

fot. JCZ

fot. JCZ

fot. JCZ

fot. JCZ

fot. JCZ

fot. JCZ

fot. JCZ

fot. JCZ
1 / 10

[przycisk_galeria]

Dlaczego Jarosław Kotas jest surowym trenerem
W okręgu warmińsko-mazurskim Sokół jest obecnie trzecią siłą. Ustępuje jedynie Stomilowi Olsztyn (jedyny przedstawiciel w 1 lidze, 14 miejsce) oraz Olimpii Elbląg (jedyny przedstawiciel w 2 lidze, 18 miejsce). Po rundzie jesiennej 3 ligi zajmuje bowiem 7 miejsce z dorobkiem 30 punktów. To ledwie 9 punktów mniej niż ugrał w całym zeszłym sezonie.

Od maja piłkarze z Ostródy ćwiczą pod okiem Jarosława Kotasa - byłego gracza Schalke 04. Dzięki niemu udało się zachować ligowy byt. To także ulubieniec społeczności internetowej - głównie ze względu na swoje bon moty, którymi raczy każdego rozmówcę. Przekonujemy się o tym zaraz po powitaniu. Jesteśmy wtedy świadkami dialogu z grającym w ataku Łukaszem Siedlikiem:
- Włosy masz mokre jakbyś maraton opierdzielił!
- Trenerze, ja zawsze daję z siebie maksa.
- Ale czasami biegasz bezproduktywnie. Trzeba mądrzej! Pięć bramek więcej i miałbyś dziesięć. Dwa karne odpuściłby ci Kajcowy to już dwanaście. I by ciebie tutaj nie było! Ostróda to trampolina. Ty też możesz się z niej wybić.

Siedlik potakuje głową i odchodzi do auta. A trener Kotas rozwija swoją myśl: - My nigdy nie awansujemy do Ekstraklasy, ani nigdy nie przyjedzie do nas Juventus. Dlatego bardzo bym chciał, żeby co okienko chłopcy odchodzili do lepszych klubów. Ja płakać za nimi nie zamierzam. Przecież jeśli któryś się wybije, to dla mnie będzie znak, że moja praca miała tutaj sens. Dwóch już dostało zapytania z 1 ligi.

W środowisku piłkarskim Kotas właściwie od lat uchodzi za surowego trenera; takiego, który lubi dokręcić śrubę na zajęciach w tygodniu, a po meczu skrytykować z imienia i nazwiska. Pytamy zatem wprost - czy nie przesadza. - Może faktycznie jestem czasami za srogi. Ale na pewno nie jestem złośliwy. Słyszał pan zresztą moją rozmowę z piłkarzem. Przecież to było pół żartem, pół serio. Ja muszę w jakiś sposób przemówić, bo mi zależy na jego karierze. Jeżeli gość był wiele lat w szatni Ruchu Chorzów, a w 3 lidze czyli tak naprawdę na 4 szczeblu strzela ledwie 5 goli, to coś jest nie tak (...) Ubolewam zwłaszcza nad młodzieżowcami. Typowy 17-latek ma dzisiaj spore zaległości. W każdej dziedzinie - nawet w przygotowaniu śniadania. Je te sałatki, zimne ryże, makarony, indyki... To przesada. Nie każdemu coś takiego służy. Niech zobaczy jak wygląda Rooney. Czy gdyby ten wielki piłkarz nie walnął piwa, nie pożarł golonki i nie miał 6 kilo nadwagi, to by do czegoś doszedł? Jest dużo do zmienienia, również w podejściu mentalnym. Nie może być tak, że junior uważa siebie za najlepszego na świecie, a potem w 3 lidze nie ma nic do powiedzenia.

Baza na miarę Ekstraklasy
Latem Sokół przeszedł rewolucję kadrową z prawdziwego zdarzenia. Odeszło szesnastu zawodników, przyszło piętnastu. To już nie jest zespół oparty na wychowankach i osobach z regionu. Na zgłoszonej liście znajdują się nazwiska kojarzone wcześniej z Krakowem, Chozowemm, Sandomierzem, Gdynią czy Kołobrzegiem. Z tego też powodu początki okazały się trudne. W szatni - jak mówi trener - kotłowało się. Nie wszyscy zdążyli się poznać, a tym bardziej polubić. Michał Danilczyk dwa dni po podpisaniu umowy wskoczył do jedenastki.

Mimo wszystko zespół zaliczył jednak miękkie lądowanie. Pierwszą ligową porażkę zanotował dopiero w ósmej kolejce. - W sumie przegraliśmy jesienią tylko trzy mecze. Szkoda tego z Polonią Warszawa. Boli też remis z Sulejówkiem, bo gola straciliśmy w samej końcówce - zauważa pomocnik Marcin Kajca. Dodaje: - Czujemy niedosyt, ale też mamy świadomość, że nasz zespół jest w nieustannej budowie, a z kolei w tej lidze nierzadko decyduje dyspozycja dnia. Przekonał się o tym Widzew z ŁKS-em.

W podobnym tonie wypowiada się również trener Kotas: - Niby powinniśmy być zadowoleni, ale jak zawodnik jest zadowolony to coś z nim nie tak, a jak trener to podwójnie. Muszę jednak zauważyć, że coś faktycznie drgnęło. Ostatni mecz w Łomży to pokazał. Decydującą bramkę zdobyliśmy w 95 minucie. Jak tu przychodziłem to od 60 albo 70 minuty nie istnieliśmy na boisku. Kto przyjeżdżał, ten spuszczał lanie. Aż wstyd było na to patrzeć. Teraz jest agresja i determinacja do końca, czyli coś do kocham w futbolu. Myślę, że kibice też to widzą, doceniają.

Po raz ostatni w tym roku Sokół zagrał 17 listopada. Nie oznacza to bynajmniej, że piłkarze dostali od razu wolne. Do 14 grudnia włącznie muszą zjawiać się na zajęciach. Codziennie. Choć jest zimno i ponuro, to na bazę nie mogą narzekać. Do ich dyspozycji są dwa pełnowymiarowe boiska z oświetleniem; jedno z naturalną nawierzchnią, na którym rozgrywają mecze, drugie ze sztuczną, gdzie odbywają sie treningi.

Kompleks sportowy znajdujący się tuż przy Jeziorze Drwęckim został oddany do użytku we wrześniu 2011 roku. Na inaugurację zaproszona przez miasto Legia Warszawa pokonała Jagiellonię Białystok 1:0. Gola strzelił Miroslav Radović, którego oklaskiwało przeszło 4 tys. widzów. Podczas Euro 2012 w Ostródzie miała zatrzymać się jeszcze reprezentacja Chorwacji. Delegacja, na czele z selekcjonerem Slavenem Biliciem, przybyła nawet na wizytację, ale ostatecznie jej wybór padł na Warkę i Hotel Sielanka nad Pilicą. - Przeżyłem piętnaście lat na Zachodzie, ale jak zobaczyłem bazę Ostródy to przeżyłem szok. Może dlatego, że wcześniej pracowałem w Wejherowie - puszcza oko trener Kotas.

Ciepłe wspomnienia o Pucharze Polski
Na razie nie zapowiada się na to, by do Ostródy miała ponownie przyjechać Legia albo Jagiellonia. W tej edycji Regionalnego Pucharu Polski drużyna odpadła już po meczu 1/8 finału z Concordią Elbląg. Czwartoligowiec okazał się lepszy dzięki bramce z doliczonego czasu gry. Szansę dostali wtedy ci co grali mniej w lidze. - Musiałem tak zrobić, bo to było lato, czyli upały, no i napięty terminarz. Musiałem szafować siłami - wyjaśnia trener Kotas. Dodaje: - Nie nazwałbym tej porażki sensacją. Concordia występuje szczebel niżej, ale nie przegrała żadnego meczu. To nie jest przypadkowa drużyna! W 3 lidze byłaby w środku tabeli, jakoś obok nas. Myśmy nie odpuścili tamtego spotkania. Każdy z grających zostawił na boisku mnóstwo zdrowia. W doliczonym czasie szykowaliśmy się już na dogrywkę. A tu nagle strzał rozpaczy, w środek bramki i gol. Na nagraniu pomeczowym widać, jak byłem wściekły. Tak jak ludzie w Morągu też chciałem "sprowadzić Ekstraklasę". To byłaby przecież frajda móc zagrać z Arką Gdynia czy Zagłębiem Lubin.

Kibicom i niektórym piłkarzom Sokoła (Kamil Maternik, Hubert Otręba, Adrian Bieńkowski) pozostaje żyć wcale nie tak odległymi wspomnieniami. W sezonie 2017/18 Sokół miał bowiem przyjemność reprezentować swój okręg na szczeblu centralnym. I tak jak Huragan Morąg napisał wielką historię, docierając do grona najlepszych 32 drużyn. Oprócz Polonii Warszawa (2:0) wyeliminował również Stal Stalową Wola (2:1 po dogrywce). Zatrzymał go dopiero Górnik Zabrze (1:3), o którego wygranej zaważyły bramki Rafała Wolsztyńskiego i Damiana Kądziora, który od niedawna jest reprezentantem Polski i wschodzącą gwiazdą chorwackiego Dinamo Zagrzeb. - W klubie mówią mi, że ten mecz im zaszkodził. Wszyscy się na niego spięli, a potem nadeszła seria porażek w lidze, przez którą trener stracił pracę. Może i dobrze, że ja ich wtedy nie prowadziłem, bo byśmy teraz nie rozmawiali - żartuje trener Kotas. Pytany o to czego mu życzyć odpowiada: - Zdrowia. Mnie i chłopakom z zespołu. Jak będzie zdrowie to ja z nich zrobię piłkarzy.

REGIONALNY PUCHAR POLSKI w SPORTOWY24.PL

Wszystko o Regionalnym Pucharze Polski - newsy, ciekawostki, wyniki i tabele!


Polecamy