Podsumowanie 31. kolejki La Liga: Barca i Atletico tracą punkty, goleada Celty
W 31. kolejce byliśmy świadkami pojedynków między Barcą i Sevillą oraz Malagą i Atletico. Ponadto w poniedziałek rozegrane zostały derby Walencji. Co jeszcze działo się na hiszpańskich boiskach? Zapraszamy!
Mecze 31. kolejki La Liga[Skróty]
Real Madryt – Eibar 3:0 (C. Ronaldo 21’, J. Hernandez 31’, Jese 83’)
Podróż po Hiszpanii zaczynamy w Madrycie . W sobotę o godzinie 16 na Bernabeu Real podejmował beniaminka z małej baskijskiej miejscowości, Eibar. Co nie powinno zaskakiwać, gospodarze od razu rzucili się do ataku. Pierwsza akcja meczu – Ramos trafia w poprzeczkę po strzale głową, zza pola karnego zbiera ją Isco, strzela, piłka odbija się od jednego słupka, drugiego i w końcu Javier Hernandez pakuje ją do siatki, jednak gol nie został zaliczony, bo Meksykanin był na spalonym. Nieco ponad 20 minut gry za nami i Cristiano Ronaldo przerywa fatalną passę i w końcu strzela gola bezpośrednio z rzutu wolnego. Ostatni raz udało mu się to rok temu. Dziesięć minut później było już 2:0 za sprawą główki Chichartio. W pierwszej połowie to Real wciąż atakował, a wypady Eibaru pod pole karne Keylora Navasa można było zliczyć na palcach jednej ręki.
Druga część gry to zupełne zrelaksowanie Realu. Nie wiązało się to z problemami, po prostu Los Blancos grali w ataku na ogromnym luzie, zagrali kilka ładniejszych akcji dla oka, jednak drogę do siatki znalazła tylko ta z 83. minuty. Przejęcie piłki przez Jesego, indywidualna akcja rezerwowego skrzydłowego i Irureta musiał wyciągać piłkę z bramki po raz trzeci. Choć Jese zdobył gola, nie zagrał dobrego meczu. Real w sobotę zgarnął trzy punkty, choć nie grało kilku podstawowych graczy jak Bale czy Kroos. Teraz drużyna z Bernabeu czeka na wtorkowe derby Madrytu z Atletico w Lidze Mistrzów.
Malaga – Atletico Madryt 2:2 (Torres-sam. 37’, Samuel 71’ – Griezmann 25’, 78’)
Na La Rosaleda przegrywała FC Barcelona, ale wygrał katastrofalnie grający na wyjazdach Espanyol. W sobotnim meczu pomiędzy Malagą i Atletico mogliśmy spodziewać się wszystkiego. Pierwsze dwie sytuacje dla Atletico kończył Torres. No, kończył to może raz. Po raz pierwszy dostał dobre podanie na odległość kilku metrów od bramki, jednak zupełnie pogubił się przy przyjmowanie piłki i ją stracił Za drugim razem posłał piłkę na wysokość drugiego piętra. Niezbyt ciekawy mecz postanowił ożywić Carlos Kameni, który wyszedł do wyłapania wyrzuconej z auty piłki, jednak się z nią minął. Wykorzystał to Antoine Griezmann, pakując piłkę do pustej bramki. Na kilka minut przed końcem połowy Fernando Torres strzelił samobója i mieliśmy remis.
Kwadrans odpoczynku i wracamy do Andaluzji. Tam Atletico znowu zaczęło atakować, jednak znowu dwukrotnie pomylił się Fernando Torres. Przeciętną drugą połowę ozdobiło trafienie Samuela Garcii z 71. minuty. Gracz Malagi z numerem „7” efektowną wcinką pokonał Jana Oblaka. Z prowadzenia drużyna Javi Gracii cieszyła się kilka minut, bowiem w 78. minucie dublet ustrzelił Antoine Griezmann. W tym wypadku pomylił się arbiter boczny, który nie zauważył dosyć sporego spalonego Francuza. Remis w Maladze oznacza, że jeśli Valencia wygra swój mecz w tej kolejce, zbliży się do Rojiblancos na odległość jednego punktu.
Sevilla – FC Barcelona 2:2 (Banega 38’, Gameiro 84’ – Messi 14’, Neymar 30’)
Obie drużyny do tego meczu podchodziły w dobrych nastrojach. W poprzedniej kolejce Barca rozbiła na własnym boisku Almerię 4-0, a Sevilla pokonała na Ciudad de Valencia Levante 2:1. Mecz otworzyło trafienie Leo Messiego, który nie miał przed sobą tylko Coke, który stał jak zamrożony kilka metrów przed piłką, a Argentyńczyk strzałem wewnętrzną częścią stopy pokonał Sergio Rico. Po pół godzinie gry było już 2:0. Messi tym razem oddał rzut wolny Neymarowi i nie pożałował, bo Brazylijczyk cudownym uderzeniem w okienko bramki podwyższył prowadzenie. Chwilę później Suarez mógł strzelić trzeciego gola, ale fatalnie pomylił się w sytuacji oko w oko z portero Sevillistas. Po trafieniu Neymara Sevilla grała już z Barcą jak równy z równy. Efektem był gol kontaktowy Evera Banegi z 38. minuty. Pomocnik gospodarzy strzałem z dystansu pokonał Claudio Bravo, który mógł zachować się lepiej w tej sytuacji.
Po przerwie Luis Suarez dobijał strzał Iniesty do pustej bramki, ale Urugwajczyk posłał piłkę wysoko w trybuny Ramon Sanchez Pizjuan. W drugiej połowie Sevilla stawiała coraz cięższe warunki podopiecznym Luisa Enrique, jednak nie przekładało się to na klarowne okazje. Z kolei stłamszona Barca swoich szans szukała w kontrach i stałych fragmentach. Im dalej w las, tym więcej drzew. Dla Katalończyków można to sparafrazować jako im dalej w mecz, tym więcej problemów. Końcówka meczu to ciągły nacisk Sevilli, a bramka wyrównująca wisiała w powietrzu. W 84. minucie Pique niecelnie podał, futbolówkę w okolicy koła środkowego przejął Reyes, szybka kontra drużyny z Andaluzji, kolejny błąd Pique, tym razem w kryciu, i Kevin Gameiro strzela gola na 2:2. Ta strata punktów oznacza, że Blaugrana ma tylko dwa punkty przewagi nad Realem Madryt. W tym sezonie Sevilla jest jedyną drużyną ligi, która nie przegrała na własnym obiekcie. A warto pamiętać, że w tym na Pizjuan przyjadą jeszcze „Królewscy” z Madrytu.
Almeria – Granada 3:0 (Thomas 45’, 87’, Espinosa 59’)
Bardzo ważne starcie w kontekście utrzymania w lidze, ponieważ obie ekipy przed tą kolejką znajdowały się w strefie spadkowej i prawdopodobnie do końca sezonu będą zajmować miejsca w tejże okolicy. W tym sezonie Almeria wygrała u siebie tylko raz, tak samo jak Granada na wyjeździe. Na początku spotkania to przyjezdni stwarzali sobie więcej okazji. Ba, powinni dostać nawet rzut karny po wejściu Corony, jednak arbiter, Jaime Latre, popełnił w tej sytuacji błąd. Z biegiem czasu to gospodarzy zaczęli przejmować inicjatywę, aż w końcu w doliczonym czasie gry pierwszej połowy Thomas Teye zamknął centrę Trujillo.
Niecały kwadrans po wznowieniu gry po przerwie Javier Espinosa pokonał Fernandeza i było 2:0. Warto zwrócić uwagę na fatalne zachowanie defensywy Granady, która bardzo nieudolnie zastawiła pułapkę ofsajdową. Następnie Thomas mógł trafić do siatki po raz drugi, jednak mając przed sobą tylko bramkarza, obił poprzeczkę. Niezbyt wiele działo się przez drugą część gry. W końcówce meczu Hemed zagrał do Thomasa na wolne pole, ten po raz kolejny w sytuacji sam na sam się pomylił i trafił w bramkarza, ale tym razem pomogło mu szczęście, bo odbita od golkipera piłka trafiła go w klatkę piersiową i wleciała do bramki. Dzięki temu zwycięstwu, przynajmniej do poniedziałkowych derbów Walencji, Almeria uciekła ze strefy spadkowej.
Celta Vigo – Rayo Vallecano 6:1 (Larrivey 6', 37', Santi Mina 21', 40', 51', 56' - Manucho 1')
Dwa tygodnie temu Celta na Balaidos sprawiła nie mały kłopot FC Barcelonie. Koniec końców to Katalończycy wygrali to spotkanie. Tym razem do Vigo przyjeżdżała ekipa, która również lubi utrzymywać się przy piłce i grać ofensywnie, Rayo Vallecano. Goście objęli prowadzenie już w 1. minucie za sprawą celnej główki Manucho. Dosłownie kilka chwil później mogło być już 2-0 dla Rayo, ale Sergio Alvarez popisał się świetną paradą. W 6. minucie Nolito założył „siatkę” Amai, wycofał piłkę do Larriveya, a ten bez problemu wyrównał. Ostatni raz na Balaidos kibice widzieli dwa gola po sześciu minutach gry w 2000 roku w spotkaniu z Deportivo Alaves. Tamten mecz zakończył się remisem 1:1. Po ponad dwudziestu minutach gry drużyna z Galicji prowadziła po trafieniu Santiego Miny. Warto wyróżnić w tym miejscu Nolito, który znakomicie podał do Miny i przy okazji zaliczyć dublet w asystach. Reakcja Paco Jemeza była natychmiastowa, który w 26. i 27. minucie wykonał dwie zmiany. Nie uchroniło to przyjezdnych od utraty kolejnych goli. Dziesięć minut po wykonaniu ostatniej zmiany Larrivey dobił strzał Nolito i strzelił trzecią bramkę Celty w tym meczu. Warto zaznaczyć, że Argentyńczyk w zeszłym sezonie reprezentował barwy drużyny z Vallecas, dlatego nie celebrował on swoich zdobyczy. Pięć minut przed końcem pierwszej połowy zobaczyliśmy jeszcze jedno trafienie dla Celestes, a jego autorem był młodziutki Mina.
Po przerwie swoją sytuację miał Nolito, który otrzymał świetne otwierające podanie od Orellany. Były gracz Barcelony zbyt mocno podciął piłkę i ta poleciała nad poprzeczką. Sześć minut po powrocie z szatni Orellana zacentrował z lewej flanki w kierunku Miny i 19 – latek skompletował hat-tricka. Chwilę później Larrivey mógł podwyższyć, jednak katastrofalnie pomylił się w sytuacji sam na sam. W 56. minucie Mina ustrzelił karetę po cudownym podaniu między stoperami od Nolito. To był trzeci hat-trick skrzydłowego Celty. Do końca meczu nie działo się zbyt wiele ciekawego, trener Berizzo szybko wykonał trzy zmiany i oszczędził wyróżniających się zawodników. Za dwa tygodnie na Balaidos przyjeżdża Real Madryt, która ma się czego obawiać. W zeszłym sezonie przegrali na tym obiekcie, a pamiętamy mecz Barcelony z tego sezonu, która również po ogromnych katuszach wywiozła z Vigo komplet punktów.
Getafe – Villarreal 1:1 (D. Castro 64’ – I. Uche 52’-k.)
Bardzo przeciętne spotkanie zobaczyli w samo niedzielne południe kibice na przedmieściach Madrytu, gdzie na Coliseum Alfonso Perez do Getafe przyjechało przeżywające obniżkę formy Villarreal. W pierwszej połowie tego meczu działo się bardzo niewiele, a obu bramkarzom ciśnienie podnosiły tylko nieliczne strzały z dystansu z obu stron. Po przerwie to widowisko się poprawiło. Być może wpływ miała na to szybko strzelona bramka przez gości, bowiem już w 52. minucie gry w polu karnym Getafe Mehdi Lacen sfaulował Ikechukwu Uche, a sam poszkodowany z jedenastu metrów się nie pomylił. Chwilę później mogło być już 0:2, ale po akcji indywidualnej strzał Nigeryjczyka zdołał obronić Vicente Guaita. Ostatecznie Villarreal z jednobramkowego prowadzenia cieszyło się tylko dwanaście minut, bowiem po tym okresie dośrodkowanie z lewej strony boiska Roberto Lago uderzeniem głową na gola zamienił być może najniższy na boisku Diego Castro. Obie drużyny miały jeszcze okazje do zapewnienia sobie zwycięstwa, ale Vicente Guaita i Sergio Asenjo nie dali już się pokonać rywalom. Równie ważna sytuacja, jak oba gole dla Getafe i Villarreal, miała miejsce na dwanaście minut przed końcem spotkania, kiedy to lider formacji defensywnej gości, Mateo Musacchio, doznał paskudnie wyglądającego złamania nogi, przez co na pewno nie zagra do końca sezonu. W ten sposób remis 1:1 dla drużyny Marcelino Garcii nie mógł być nawet najmniejszym sukcesem.
Espanyol Barcelona – Athletic Bilbao 1:0 (S. Garcia 40’)
Rewanż za ostatni półfinał Pucharu Króla miał miejsce w niedzielne popołudnie na Cornella El Prat w Barcelonie. Espanyol i Athletic Bilbao sprzed tą kolejką zajmowały kolejno dziewiąte i ósme miejsce bez większych perspektyw na grę w europejskich pucharach, a także bez zagrożenia uwikłaniem w walkę o utrzymanie w rozgrywkach. Mimo braku większej stawki w grze, obie drużyny zagrały z dużym zaangażowaniem, dużą intensywnością, ale też sporą ilością prostych błędów. To też sprawiało, że tak Espanyolowi, jak i Athletikowi w wielu sytuacjach brakowało ostatniego dokładnego dogrania, aby stworzyć sobie okazję bramkową. Pierwsza miała miejsce dopiero w 40. minucie gry i od razu zakończyła się ona golem dla gospodarzy. Po dość przypadkowej, ale bardzo ładnej asyście Victora Alvareza Sergio Garcia wyszedł sam na sam z Gorką Iraizozem i wygrywając ten pojedynek strzelił zwycięską bramkę dla Espanyolu.
Po przerwie zdecydowanie lepiej zaczęli się prezentować Los Leones. Sytuacji stuprocentowych jednak brakowało, a uderzenia z dystansu Benata oraz Inakiego Williamsa nie zrobiło wielkiego wrażenia na Kiko Casilli, a w wielu sytuacjach brakowało Baskom przede wszystkim dokładności. Dzięki temu Espanyol ostatecznie pokonał skromnie Athletic Bilbao 1:0 i zrewanżował się ekipie Ernesto Valverde za przegrany dwumecz w Copa del Rey.
Real Sociedad – Deportivo La Coruna 2:2 (X. Prieto 33’, C. Castro 57’ – L. Perez 40’, Toche 78’)
Najlepszy mecz piłkarskiej niedzieli w Hiszpanii miał miejsce na Estadio Anoeta w San Sebastian, gdzie Real Sociedad zmierzył się z walczącym o utrzymanie Deportivo La Coruna. W debiucie na ławce trenerskiej Depor Victora Sancheza de Amo ekipa z Galicji zagrała bardzo dobrze, potrafiąc się w pełni przeciwstawić faworyzowanym gospodarzom. Od pierwszych do ostatnich minut ten mecz był naprawdę wyrównany. W ciągu pierwszych 30 minut obie drużyny stworzyły sobie dobre okazje do zdobycia gola. Po stronie gospodarzy dwie zmarnował Sergio Canales, wśród gości z kolei nie popisał się Oriol Riera. W ostatnim kwadransie pierwszej części gry zarówno Realowi, jak i Depor, udało się strzelić po bramce za sprawą rzutów karnych dyktowanych przez arbitra Pereza Montero. Najpierw, w 33. minucie, sędzia dopatrzył się kontrowersyjnego zagrania ręką w polu karnym gości Jose Rodrigueza, a jedenastkę pewnym strzałem na gola zamienił niezawodny w tym elemencie Xabi Prieto. Po utracie gola przyjezdni się nie załamali, odważnie zaatakowali bramkę Rullego i przyniosło to także rzut karny dla nich, gdy na 5 minut przed końcem pierwszej połowy arbiter odgwizdał równie kontrowersyjną rękę Inigo Martineza. I choć Geronimo Rulli obronił pierwsze uderzenie z jedenastu metrów Lucasa Pereza, to pomocnik Deportivo jeszcze zdążył w dość trudnej sytuacji ze skuteczną dobitką, dzięki czemu do przerwy na tablicy świetlnej widniał remis 1:1.
W drugiej połowie emocji na murawie było nieco mniej, ale to i tak wynagrodziła fantastyczna bramka Chory’ego Castro, który w 57. minucie gry popisał się cudownym uderzeniem z woleja a’la Marco Van Basten, zapewniając Baskom drugie w tym meczu prowadzenie. Deportivo raz jeszcze potrafiło jednak odpowiednio zareagować na utratę bramki. Ataki gości z Galicji przyniosły skutek na dwanaście minut przed końcem spotkania, gdy po dośrodkowaniu pamiętającego jeszcze czasy SuperDepor Manuela Pablo i zgraniu piłki przez Oriola Rierę skuteczną główką do remisu doprowadził rezerwowy Toche. Podział punktów na Estadio Anoeta po naprawdę ciekawym spotkaniu nie krzywdzi żadnej ze stron.
Cordoba – Elche 0:2 (Roco 41’, Pasalić 68’)
Nic nie jest w stanie zapobiec spadkowi Cordoby z Primera Division. Beniaminek w niedzielny wieczór przegrał już 11 z ostatnich 12 spotkań. Tym razem w bardzo ważnym pojedynku lepsze od tej drużyny okazało się również walczące o utrzymanie Elche, choć sam początek meczu był dobry w wykonaniu gospodarzy, którzy momentami zamykali rywala przed własną szesnastką. Najlepszą okazję do objęcia prowadzenia zmarnował Fede Cartabia, który po indywidualnej akcji uderzył z kilkunastu metrów ponad poprzeczką bramki Przemysława Tytonia. Cordoba mogła pluć sobie w brodę, a Elche z kolei wykorzystało swoją sytuację bramkową. Dobrze rozegrany rzut wolny w 41. minucie gry zakończył się celnym strzałem głową stopera Enzo Roco, dzięki czemu do przerwy to goście prowadzili 1:0.
Choć druga część gry rozpoczęła się od zmarnowanej dobrej okazji Mario Pasalicia, to po chwili powinno być już 1:1. Po bliźniaczej akcji do tej, która przyniosła bramkę dla Elche, pomocnik gospodarzy Rene Krhin główkował tylko w słupek bramki Tytonia. Nieskuteczność Cordoby raz jeszcze się zemściła w 68. minucie gry, gdy kolejny stały fragment gry, tym razem rzut rożny, przyniósł trafienie głową wspomnianego już Pasalicia i stało się jasne, że trzy punkty pojadą do Elche. Miejscowi jeszcze starali się odrobić straty, ale ich frustracja przyniosła tylko czerwoną kartkę, którą w końcówce za niesportowe zachowanie obejrzał Borja Garcia. Kolejna porażka Cordoby oznacza, że ta drużyna traci już do bezpiecznej strefy dziewięć punktów. Kibice na Nuevo Arcangel muszą modlić się o cud.
Valencia – Levante 3:0 (Alcacer 16’, Feghouli 36’, Negredo 90+3’)
Derby Walencji dla Nietoperzy. Walczący wciąż o ligowe podium zespół Nuno Espirito Santo nie dał w poniedziałkowy wieczór lokalnemu rywalowi żadnych szans. Początek tego meczu jednak tego nie zapowiadał, gdyż pierwszą groźną akcję, po której niecelny strzał głową oddał Andreas Ivanschitz, stworzyli goście. Po chwili jednak powinno być już 1:0 dla Valencii, ale sędzia niesłusznie nie uznał bramki Paco Alcacera, dopatrując się pozycji spalonej asystującego mu Sofiane’a Feghoulego. Co się odwlecze, to nie uciecze i w 16. minucie gry, po znakomitym dośrodkowaniu Daniego Parejo, Paco Alcacer i tak strzelił swojego gola, głową pokonując bramkarza gości, Diego Marino. Goście byli o krok od udanej odpowiedzi, ale w dobrej sytuacji tylko w poprzeczkę uderzył David Barral, a już w 36. minucie spotkania ta niewykorzystana sytuacja się na Levante zemściła. Tym razem po centrze z lewego skrzydła Lucasa Orbana skutecznie główkował Sofiane Feghouli i zamiast 1:1 zrobiło się 2:0 dla gospodarzy. Co ciekawe, i w tej sytuacji błąd popełnił sędzia-asystent, który dość prostej do oceny sytuacji nie zauważył pozycji spalonej Orbana.
Po przerwie przyjezdni dość solidnie zagrażali bramce Diego Alvesa wysokiej jakości strzałami z dystansu, ale brazylijski golkiper doskonale odbijał piłkę po próbach Ivana Lopeza, Jose Mariego, a także Moralesa. Już w doliczonym czasie gry jego vis-a-vis, Diego Marino, musiał z kolei wyciągać po raz trzeci piłkę z siatki, gdy absolutnie fantastycznym strzałem z powietrza popisał się rezerwowy Alvaro Negredo, który ustalił wynik meczu na 3:0. Dzięki tej wygranej Valencia jest tylko punkt za trzecim w tabeli Atletico Madryt. Dla Nietoperzy było to już 13. zwycięstwo w szesnastym meczu ligowym na własnym obiekcie.
Statystyki kolejki
Strzelono 33 gole
Pokazano 57 żółtych i 1 czerwoną kartkę
Na trybunach zasiadło 271 tysięcy widzów (27,1 tys. na mecz)
Jedenastka kolejki:D. Alves (Valencia) - Cancelo (Valencia), Roco (Elche), Marcelo (Real M.) - Santi Mina (Celta), Thomas (Almeria), Banega (Sevilla), Nolito (Celta) - Griezmann (Atletico), Larrivey (Celta), Neymar (Barcelona)
Rezerwowi:Rulli (R. Sociedad), Arbeloa (Real M.), C. Castro (R. Sociedad), Amrabat (Malaga), Espinosa (Almeria), Feghouli (Valencia), J. Hernandez (Real M.), Alcacer (Valencia)
Piłkarz kolejki:Santi Mina (Celta Vigo)
Najlepszy mecz w dotychczasowej karierze zanotował młodziutki, 19-letni skrzydłowy Celty Vigo. Przeciwko radośnie grającemu Rayo Vallecano strzelił swoje pierwsze cztery gole w Primera Division. Wszystkie w jednym meczu.
Cienias kolejki:Borja Garcia (Cordoba)
Uosobienie fatalnej postawy Cordoby. Pomocnik beniaminka zaliczył bardzo słabe spotkanie, a na dodatek już w końcówce wyleciał z boiska za niesportowe zachowanie wobec Victora Rodrigueza.
Gol kolejki:gol Chory’ego Castro w starciu z Deportivo
Choć kapitalnego gola z rzutu wolnego strzelił w tej kolejce Neymar, to jednak wybieramy fantastycznego woleja skrzydłowego Realu Sociedad, którego nie powstydziłby się nawet Marco Van Basten.
Pozytywne wyróżnienie kolejki:Celta Vigo
Drużyna z Vigo zniszczyła w niecałą godzinę swoich przeciwników, choć dostała bolesny cios w postaci straty bramki w pierwszej minucie. Czapki z głów za to spotkanie.
Negatywne wyróżnienie kolejki: defensywa Rayo Vallecano
To, jak nieudolnie kryli i łapali na spalone obrońcy Rayo, to po prostu jest kompromitacja. Paco Jemez postąpił odważnie, wykonując podwójną zmianę w pierwszej połowie, i zapłacił za to. Rayo może się cieszyć, że nie dostali jeszcze więcej bramek w plecy.
Tabela La Liga po 31. Kolejce:
Barcelona 75 punktów, bramki 87-19
Real Madryt 73, 92-27
Atletico 66, 59-25
Valencia 65, 56-23
Sevilla 62, 57-36
(…)
Deportivo 28, 27-49
Levante 28, 28-58
Almeria 28, 27-50
Granada 24, 20-56
Cordoba 19, 21-51
Terminarz 32. kolejki (17-20.04):
Levante – Espanyol (piątek, godzina 20:45)
Barcelona – Valencia (sobota, 16)
Deportivo – Atletico (sb, 18)
Real Madryt – Malaga (sb, 20)
Athletic – Getafe (sb, 22)
Rayo – Almeria (niedziela, 12)
Granada – Sevilla (nd, 17)
Villarreal – Cordoba (nd, 19)
Eibar – Celta (nd, 21)
Elche – R. Sociedad (poniedziałek, 20:45)
Klasyfikacja strzelców:
C. Ronaldo (Real M.) – 38 goli
Messi (Barcelona) – 34
Neymar (Barcelona), Griezmann (Atletico) - 18
Bacca (Sevilla)– 17
Bueno (Rayo) - 16
Benzema (Real M.) – 15