Podsumowanie 14. kolejki La Liga: premierowe zwycięstwo Cordoby, status quo na górze tabeli
Kolejna, czternasta już kolejka La Liga stała pod znakiem kilku niespodzianek. Jakich? Przekonajcie się!
Elche CF - Atletico Madryt 0:2 (Gimenez 16', Mandżukić 53')
Przed tym starciem Elche zajmowało przedostatnie miejsce w tabeli, więc faworyt tego spotkania mógł być tylko jeden. Od początku Atletico atakowało i po świetnej składnej akcji Gimenez mocnym strzałem pokonał broniącego Przemka Tytonia. Jak pokazały powtórki, był to "gol polemico", ponieważ asystujący Arda Turan być może był na minimalnym spalonym. Odpowiedź Elche mogła być przecudowna, bowiem centrostrzał Suareza leciał wprost w okienko bramki Moi, jednak golkiper dobrze interweniował.
Druga połowa rozpoczęła się dla byłego klubu Tomasza Frankowskiego równie źle, co pierwsza. W 53. minucie Mario Mandżukić zachował się jak typowa "9" i podwyższył na 2-0. Niestety, po przerwie poziom meczu nie uległ zmianie i dobrych okazji było jak na lekarstwo. Jedni i drudzy mieli problem z stworzeniem sytuacji, która zakończyłaby się celnym strzałem. Elche próbowało trafić honorowo z rzutów różnych, jednak albo uderzenie były niecelne, albo defensorzy z Madrytu dobrze "czyścili" w polu karnym.
Athletic - Cordoba 0:1 (Ghilas 23')
Na zwycięstwo w La Liga Cordoba czeka od ponad 40 lat. Świetna seria Athletiku nie dawała nadziei, by zła passa biało-zielonych miała zostać przerwana. Początek meczu był dosyć nudny. Być może dlatego, że - cytując klasyk - "pogoda nie sprzyjała grze w piłkę nożną", bo w Kraju Basków lało jak z cebra. Po dwudziestu minutach gry Iturraspe niecelnie podał do Gurpegiego, piłkę przejął Ghilas i pokonał Gorkę Iraizoza. Drużyna gospodarzy próbowała odrobić straty, jednak defensywa Cordoby grała nienagannie.
Po powrocie z szatni ekipa z północy kraju mocno nacierała na bramkę przyjezdnych. Większość akcji finalizował Oscar de Marcos, jednak zabrakło mu szczęścia. Po szalonym początku Athletic opadł z sił, co przełożyło się na okazje dla ostatniej w tabeli Cordoby. Drużyna Djukicia dwukrotnie wypracowała sobie sytuacje "sam na sam", jednak dwukrotnie pudłowała. Końcówka spotkania to zdesperowane ataki zespołu z San Mames, które nie przyniosły efektów w postaci gola i tym samym trzy punkty pojechały do Andaluzji.
Real Madryt - Celta Vigo 3:0 (Cristiano Ronaldo 36' k., 65', 81')
Na własnym obiekcie Real gra mecze z cyklu "kolejni do golenia". Kto by nie przyjechał, zawsze wraca na tarczy. Wyjątkiem jest Atletico, które jako jedyne dało radę pokonać "Królewskich" na ich obiekcie. Od początku drużyna Ancelottiego nacisnęła na rywala i szukała gola, próbując wszystkich dozwolonych sposobów. Bliski gola z przewrotki był Ronaldo, ale piłka minimalnie przeleciała nad poprzeczką. Kiedy nie dało rady strzelić gola sposobami niedozwolonymi, przyszedł czas na Ronaldo, który w absolutnie żenujący sposób wymusił rzut karny, "nurkując" w "szesnastce" gości. Z wapna Portugalczyk mało kiedy się myli i nie pomylił się tym razem.
Po przerwie Celta zdołała skleić dogodną okazję, jednak uderzenie Orellany nie było zbyt dokładne. Był to jeden z niewielu wypadów klubu z Galicji w tym meczu. Po ponad godzinie gry przed polem karnym Alvareza mieliśmy trochę piłkarskiego billarda. Koniec końców piłka dotarła pod nogi Cristiano, który podwyższył na 2-0. Pod koniec meczu gwiazdor Realu skompletował hat-tricka i zamknął wynik spotkania. Real absolutnie dominował w tym spotkaniu i w pełni zasłużenie ograł Celtę, która nie oddała ani jednego celnego strzału na bramkę Ikera Casillasa przez całe 90 minut.
Deportivo La Coruna - Malaga CF 0:1 (Sergi Darder 21')
Po dwóch porażkach Malaga musiała odkupić winy i wygrać z Deportivo. Na ich nieszczęście w 11. minucie arbiter podyktował kontrowersyjny rzut karny dla "Depor" po faulu Kameniego na Helderze Postidze. Przynajmniej przy tym stałym fragmencie sprzyjało im szczęście, ponieważ Cavaleiro koncertowało zepsuł "jedenastkę", strzelając w środek bramki. Stare porzekadło mówi, że niewykorzystane akcje się mszczą. Zemściło się to na Deportivo 10 minut później. I to w jakim stylu. Znakomite uderzenie zza pola karnego Sergiego Dardera, który tak uderzył futbolówkę, że ta nabrała dziwnej trajektorii i kompletnie zmyliła portero Deportivo. Chwilę później indywidualną akcją popisał się Samuel, jednak tym razem Fabri dobrze wybronił strzał.
Druga połowa zaczęła się od niezłej sytuacji Cuenki, jednak były piłkarz Barcelony nie zdołał dostatecznie mocno uderzyć piłki po dośrodkowaniu w pole karne z rzutu wolnego. Następnie Weligton trafił do siatki po strzale głową, jednak stoper był na spalonym. Dalsza część meczu to wymiana ciosów z jednej i drugiej strony, choć nieco częściej atakowali gospodarze, którzy mogą czuć się lekko pokrzywdzeni, ponieważ arbiter nie odgwizdał im faulu w polu karnym, co dawałoby im rzut karny.
Rayo Vallecano - Sevilla CF 0:1 (Bacca 8')
"Banda świrów" Paco Jemeza podejmowała Sevillę, która po trzech meczach bez wygranej tydzień temu w końcu dała radę Granadzie. Mecz dla przyjezdnych zaczął się znakomicie, bo w 8. minucie Bacca przechytrzył Alvareza i otworzył wynik meczu. Warto tutaj wspomnieć o znakomitej asyście Nico Parejy. Sevilla, co oczywiste, rzadziej utrzymywała się przy piłce, jednak nie grała z kontry, tylko czekała, aż Rayo ustawi szeregi obronne i zaskakiwała parę stoperów Amaya-Ba długą piłką za ich plecy.
Po przerwie Rayo wrzuciło wyższy bieg i miało dwie świetne okazje do wyrównania, jednak napastnicy gospodarzy nie zachowali się najlepiej. Następnie nastąpiła fala ataków Sevilli. W sytuacji sam na sam pomylił się Vitolo, który mógł zakończyć ten mecz, jeśli tylko by strzelił gola. Końcówka meczu to jednak ataki drużyny z Vallecas. Pod koniec meczu Carrico dostał czerwoną kartkę i Rayo grał z przewagą jednego zawodnika. Nawet to nie było odpowiednim handicapem i trzy punkty pojechały na Ramon Sanchez Pizjuan.
FC Barcelona – Espanyol Barcelona 5:1 (Messi 45’, 50’, 81’, Pique 53’, Pedro 77’ – S. Garcia 13’)
Niedzielne derby Barcelony były z pewnością najważniejszym starciem tej kolejki. FC Barcelona podchodziła do nich w bardzo dobrej formie, zwyciężając w ostatnich sześciu meczach oficjalnych, ale mimo to starcie ze znacznie niżej notowanym lokalnym rywalem rozpoczęła bardzo słabo. Przez praktycznie całą pierwszą połowę podopieczni Luisa Enrique nie byli w stanie skonstruować ani jednej ciekawej akcji, a w dodatku błędy indywidualne Busquetsa i Pique sprawiły, że w 13. minucie gry do siatki po indywidualnej akcji trafił Sergio Garcia i to goście mogli cieszyć się z prowadzenia. Tuż przed przerwą jednak Blaugranę obudził ten, który ostatnio jest w iście zabójczej dyspozycji. Leo Messi, który kilkadziesiąt minut wcześniej trafił z rzutu wolnego w poprzeczkę, już w doliczonym czasie pierwszej części gry popisał się cudownym płaskim strzałem zza pola karnego, który sprawił, że obie drużyny schodziły na przerwę z wynikiem 1:1.
Gol ‘do szatni’ wsypał piachu w tryby dobrze funkcjonującej w pierwszej połowie maszyny, jaką był Espanyol, a drugie 45 minut było absolutnym koncertem Dumy Katalonii. Już pięć minut po wznowieniu gry gospodarzom prowadzenie zapewnił Leo Messi, a po chwili głową po rzucie rożnym wynik podwyższył Gerard Pique i stało się jasne, że już nic nie odbierze Barcelonie zwycięstwa. W ostatnim kwadransie gry Espanyol został dobity przez rezerwowego Pedro Rodrigueza. Skrzydłowy Barcelony najpierw wykorzystał sytuację sam na sam z Casillą, a następnie skonstruował świetną akcję dwójkową z Leo Messim, dzięki czemu Argentyńczyk skompletował hattricka i ustalił rezultat tego pojedynku na 5:1.
Villarreal – Real Sociedad 4:0 (Bruno 63’, Czeryszew 73’, Moi Gomez 80’, 86’)
Pierwszą porażkę za kadencji Davida Moyesa zaliczył w niedzielę Real Sociedad, który został zdemolowany na El Madrigal w starciu z miejscowym Villarreal. Gospodarze tego meczu byli zdecydowanie lepszym zespołem przez pełne 90 minut, ale długo nie potrafili tego przełożyć na gole. W pierwszej części gry najlepszych sytuacji nie wykorzystali Luciano Vietto i Ikechukwu Uche. Po przerwie z kolei ten pierwszy trafił zza pola karnego w słupek. Przez godzinę piłkarze Marcelino Garcii nie potrafili się wstrzelić w bramkę Realu Sociedad, ale jak już po godzinie gry rozpoczęli swoje strzelanie, to nie mieli dla Basków żadnych litości. Przyjezdnych napoczął dość szczęśliwym strzałem z rzutu wolnego rozgrywający bardzo dobry mecz w środku pola Bruno Soriano. Reprezentant Hiszpanii posłał piłkę wprawdzie w poprzeczkę, ale ta jeszcze odbiła się od pleców Zubikaraia i wpadła do siatki. Chwilę później raz jeszcze Vietto trafił w słupek, ale skuteczniejszy po kilku minutach od kolegi był Denis Czeryszew, który kąśliwym uderzeniem z woleja nie dał bramkarzowi rywali żadnych szans. Dwa ostatnie trafienia dla Villarreal były dziełem rezerwowego Moi Gomeza, który wykończył dwie bardzo składne akcje swojego zespołu, najpierw zamieniając na gola dogranie z prawego skrzydła Czeryszewa, a chwilę później pokonując źle interweniującego Zubikaraia płaskim strzałem z 16 metrów. Villarreal pokonał wysoko Real Sociedad, dzięki czemu zbliżył się do ligowej czołówki. W takiej formie zespół Marcelino spokojnie może powalczyć nawet z Sevillą i Valencią o miejsce czwarte, uprawniające do gry w eliminacjach Ligi Mistrzów.
Granada – Valencia 1:1 (Success 89’ – Negredo 83’)
Ostatnim z niedzielnych spotkań tej kolejki La Liga było starcie na Los Carmenes, gdzie do bardzo słabo spisującej się ostatnio Granady przyjechała Valencia. Przez długi czas ten mecz był naprawdę bardzo słaby i tak naprawdę dopiero po godzinie gry, gdy obie drużyny zaczynały odczuwać zmęczenie, kibice wreszcie zobaczyli jakieś sytuacje bramkowe. Od pierwszego gwizdka po przerwie to gospodarze byli zespołem lepszym i to oni powinni wyjść na prowadzenie w 73. minucie gry. Wtedy jednak, z niezrozumiałych przyczyn, sędzia nie uznał w pełni prawidłowej bramki El Arabiego, dopatrując się w tej sytuacji spalonego. Żeby tego było mało, dziesięć minut później gola strzelili goście. Swoje pierwsze trafienie dla Valencii bardzo ładnym strzałem z 16 metrów pod poprzeczkę bramki Roberto zanotował Alvaro Negredo, jednak już dwie minuty później jego wysiłek zaprzepaścił rezerwowy Paco Alcacer, który w idiotyczny sposób wyleciał z boiska ledwie cztery minuty po wejściu na nie. Reprezentant Hiszpanii bez piłki uderzył jednego ze swoich rywali i sprawił, że w końcówce jego drużyna musiała bronić się w osłabieniu. Nietoperzom nie udało się utrzymać jednobramkowego prowadzenia, bo w 88. minucie z ogromnego zamieszania w ich polu karnym skorzystał Isaac Success i (ze spalonego) doprowadził do zasłużonego remisu. Obie drużyny nie potrafiły więc przełamać złej passy. Valencia nie odniosła zwycięstwa w ostatnich czterech ligowych pojedynkach, a Granadzie nie udaje się zdobyć kompletu punktów już od dziesięciu spotkań.
Eibar – Almeria 5:2 (Piovaccari 3’, Berjon 21’, Albentosa 31’, R. Navas 57’, Capa 74’ – Soriano 43’, Edgar 77’)
Fenomenalny pojedynek, głównie ze strony swojego zespołu, zobaczyli w świąteczny poniedziałek kibice w Eibar, gdzie do tegorocznego beniaminka przyjechała Almeria. Już w trzeciej minucie przedsmak wielkich emocji dał miejscowym sympatykom Federico Piovaccari, który płaskim strzałem wykończył kontratak drużyny Gaizki Garitano. Nie minęło 20 minut i po kolejnym szybkim ataku gospodarzy wynik dość szczęśliwym uderzeniem po rykoszecie podwyższył Saul Berjon, a tuż po upływie pół godziny gry bramkę głową po rzucie rożnym dołożył stoper Eibar, Raul Albentosa. Gdy wydawało się, że goście będą schodzić na przerwę z trzybramkową stratą do swojego przeciwnika, tuż przed końcem pierwszej części gry spore zamieszanie w polu karnym gospodarzy przyniosło gola doświadczonego Fernando Soriano. Co więcej, beniaminek poniósł w ostatnich sekundach pierwszej połowy jeszcze jedną stratę, gdyż kontuzji mięśniowej doznał Saul Berjon, który nie był w stanie już kontynuować pojedynku.
Bramka do szatni jednak w żaden sposób nie pobudziła Almerii do lepszej gry. Choć druga część spotkania rozpoczęła się od minimalnie niecelnego uderzenia z dystansu Soriano, to w kolejnych minutach następne bramki strzelali przede wszystkim gospodarze. Najpierw, w 57. minucie gry kolejny dobrze rozegrany korner przyniósł trafienie drugiego ze stoperów, Raula Navasa, a piątą bramkę zdobył przecudownym uderzeniem z 17 metrów Ander Capa. Gości stać było już tylko na jednego gola, którego strzelił Edgar, ale to w żaden sposób nie mogło osłodzić drużynie z Andaluzji bardzo bolesnej porażki. Dzięki tej wygranej Eibar ponownie jest najwyżej klasyfikowanym w tabeli zespołem z Kraju Basków, natomiast dla Almerii ta wyjazdowa klęska okazała się być ostatnim meczem pod wodzą zwolnionego przez zarząd klubu trenera Francisco Rodrigueza.
Levante – Getafe 1:1 (Martins 71’ – Yoda 56’)
Po absolutnie szalonym spotkaniu w Kraju Basków, hiszpańscy kibice mogli uspokoić swoje serca, oglądając mecz na Ciudad de Valencia, gdzie Levante zmierzyło się z Getafe. W pierwszej połowie sytuacji bramkowych było bardzo niewiele, ale gdy już takowe miały miejsce, to pod bramką gospodarzy było bardzo gorąco. Już w pierwszych minutach tego starcia płaski strzał zza pola karnego Angela Lafity trafił w słupek, a jeszcze przed przerwą sędzia z niezrozumiałych przyczyn nie uznał bramki Karima Yody, dopatrując się jakiegoś wcześniejszego przewinienia w ofensywie Michela, którego ciężko było dostrzec nawet na szczegółowych powtórkach.
Dziesięć minut po wznowieniu gry Getafe nareszcie dopięło swego, gdy znakomite zachowanie w środku pola i doskonałe podanie Mehdiego Lacena w kontrze Los Azulones wykorzystał wspomniany Yoda, który płaskim plasowanym strzałem nie pozostawił złudzeń bramkarzowi Levante, Diego Marino. Wyraźnie słabsi tego dnia gospodarze nie zamierzali jednak się poddać i już kwadrans później rezerwowy Rafael Martins popisał się efektownym uderzeniem głową po dośrodkowaniu Nikosa Karabelasa, dzięki czemu to spotkanie zakończyło się podziałem psunktów.
Statystyki kolejki:
Strzelono 29 goli
Pokazano 68 żółtych i 2 czerwone kartki
Na trybunach zasiadło 293 tysiące widzów (29,3 tys. na mecz)
Jedenastka kolejki: Kameni (Malaga) – Albentosa (Eibar), Gimenez (Atletico), J. Alba (Barcelona) – Czeryszew (Villarreal), Illarramendi (Real M.), Bruno (Villarreal), Saul Berjon (Eibar) - Messi (Barcelona), Bacca (Sevilla), C. Ronaldo (Real M.)
Rezerwowi: S. Alvarez (Celta), S. Ramos (Real M.), Gabi (Atletico), Camacho (Malaga), Moi Gomez (Villarreal), Negredo (Valencia).
Piłkarz kolejki: Leo Messi (Barcelona)
Argentyńczyk był prawdziwym bohaterem derbów Barcelony, zdobywając fantastycznego hattricka. Szczególnie przepiękna pierwsza bramka miała ogromne znaczenie dla Barcy, bo do momentu wyrównania podopieczni Luisa Enrique zupełnie sobie nie radzili z lokalnym rywalem.
Cienias kolejki: Paco Alcacer (Valencia)
W meczu z Granadą wszedł na boisko w 82. minucie gry tylko po to, żeby zepsuć wysiłek całej Valencii. Przy prowadzeniu Nietoperzy, ledwo kilka minut po zameldowaniu się na murawie, otrzymał idiotyczną czerwoną kartkę, a całe spotkanie zakończyło się remisem.
Gol kolejki: Gol Sergi Dardera w meczu Deportivo – Malaga
Pomocnik Malagi skorzystał z prezentu, jaki otrzymał od defensywy Deportivo, i prześlicznym strzałem z dystansu zapewnił swojej drużynie cenne trzy punkty.
Pozytywne wyróżnienie kolejki: Eibar
Samo zgarnięcie trzech punktów przez Basków nie byłą ogromnym zaskoczeniem, jednak styl gry może budzić szacunek Basków w tym spotkaniu może i powinien wzbudzać respekt.
Negatywne wyróżnienie kolejki: Cristiano Ronaldo za wymuszenie rzutu karnego
Dobrze wiemy, że Ronaldo zdobył hat-tricka, jednak tak niesportowe zachowanie zasługuje na piętnowanie i przez tak głupie zachowanie Cristiano tym razem zgarnia to niechlubne wyróżnienie.
Tabela La Liga po 14. kolejce:
Real Madryt 36 punktów, bramki 51-12
Barcelona 34, 36-7
Atletico 32, 27-12
Sevilla 29, 25-17
Valencia 25, 25-13
(…)
Granada 12, 8-23
Almeria 10, 11-20
Cordoba 10, 11-22
Deportivo 10, 12-24
Elche 10, 12-29
Terminarz 15. kolejki (12-15.12):
Almeria – Real Madryt (piątek, godzina 20:45)
Getafe – Barcelona (sobota, 16)
Valencia – Rayo (sb, 18)
Cordoba – Levante (sb, 20)
Malaga – Celta (sb, 22)
Espanyol – Granada (niedziela, 12)
Sevilla – Eibar (nd, 17)
Atletico – Villarreal (nd, 19)
R. Sociedad – Athletic (nd, 21)
Deportivo – Elche (poniedziałek, 20:45)
Klasyfikacja strzelców:
C. Ronaldo (Real M.) – 23 gole
Messi (Barcelona) – 13
Neymar (Barcelona) – 11
Bacca (Sevilla) - 10
Benzema (Real M.) - 8
Śledź autorów na Twitterze - Kuba Seweryn i Adam Wielgosiński