menu

Real jest bardzo mocny. Wnioski po derbach Madrytu [KOMENTARZ]

4 marca 2014, 08:33 | Michał Rojek

Emocje związane ze starciem dwóch madryckich drużyn już opadły, dlatego warto przyjrzeć się pomeczowemu bilansowi zysków i strat. O ile w tabeli Primera Division sytuacja się nie zmienia, bo Real wciąż znajduje się na czele, a pozostała dwójka traci do lidera dystans możliwy do odrobienia, o tyle sama dyspozycja zespołów z Madrytu po meczu wydaje się bardziej przejrzysta. Co wiemy o Realu Madryt?

1. Real Madryt to drużyna bez słabego punktu

Tym mianem Leszek Orłowski określił Real Madryt w studiu Canal+ przed derbami. Dziennikarzowi należy przyznać bezsporną racje. Analizując grę Realu należy zauważyć, że „Królewscy” od lat należą do zespołów doskonałych w ataku. Do pięknej gry w tym aspekcie zobowiązują ich ogromne pieniądze wydawane na graczy ofensywnych, ale i wymagania kibiców, którzy pragną pięknej gry do przodu. Najdroższe skrzydła świata, na które Perez wydał niemal 200 milionów euro to gwarantują, a sam Ronaldo jeszcze niedawno odbierał złotą piłkę dla najlepszego piłkarza globu. Do galaktycznego Portugalczyka i Garetha Bale'a dochodzi również Karim Benzema, który po odejściu Gonzalo Higuaina gra coraz pewniej, a co najważniejsze – lepiej. Kontrataki Realu można opisywać w podręcznikach szkoleniowych, bowiem stanowią wzór do naśladowania. Real pod wodzą Ancelottiego nie jest zależny od Cristiano Ronaldo, a głównie od postawy dwójki Xabi Alonso-Luka Modrić, którzy uchodzić mogą za najlepszy duet środkowych pomocników na świecie. Ci uzupełniani są Angelem di Marią, który przekwalifikowany został ze skrzydła do środka pola.

Carlo Ancelotti jak mało kto potrafi poustawiać grę w obronie. To właśnie defensywa była najsłabszym punktem „Królewskich” w poprzednich latach. Włoch wykonał doskonałą robotę i mimo nieciekawych początków, jego Real jest idealny. Przemawiają za nim liczby, bo ostatnią porażkę „Królewscy” odnieśli 26 października 2013 roku. Wtedy, na Camp Nou musieli uznać wyższość FC Barcelony (1:2 przyp. Red). Od tego momentu trwa rewelacyjna seria meczów bez porażki i jak na razie zatrzymała się na liczbie 28 spotkań o punkty. Passa ta może zostać wydłużona już w najbliższą niedzielę, kiedy to Real zmierzy się na Santiago Bernabeu z Levante. Co więcej, to właśnie pod wodzą Ancelottiego rekord meczów bez straty gola ustanowił Iker Casillas, który był niepokonany przez łącznie 952 minuty. Kapitulował dopiero po pięknym golu Klaasa-Jana Huntelaara w meczu 1/8 Ligi Mistrzów.

2. „Nie” dla Illarramendiego w derbach

Około 39 milionów – tyle zapłacili „Królewscy” za młodego pomocnika Realu Sociedad. Wielu łapało się za głowę, bo Asier Illarramendi miał za sobą ledwie kilka udanych występów w baskijskim zespole i bardzo dobrą postawę na młodzieżowych mistrzostwach Europy w 2013 roku (tych samych, na których królem strzelców został Alvaro Morata). Hiszpan ma obserwować Xabiego Alonso, a po odejściu leciwego już pomocnika, zająć jego miejsce, bowiem wygryzienie Alonso ze składu na dzień dzisiejszy jest niemożliwe. „Illarra” gra regularnie, ale głównie końcówki, gdy wynik jest już przesądzony. Ancelotti wpuszcza go zazwyczaj na ostatnie dwadzieścia minut. Na boiskową postawę Illarramendiego należy patrzeć dwuwymiarowo: pozytywnie i negatywnie. Pozytywnie dlatego, że w statystykach jego gra wygląda świetnie. Pokazuje się partnerom, ma dużo kontaktów z piłką i co istotne, jego podania są dokładne. Tu jednak pojawia się problem, ponieważ piłkę oddaje głównie do najbliższego zawodnika. Z grą ofensywną jest już znacznie gorzej, bo albo nie decyduje się na ryzyko zagrania do przodu, albo po jego prostopadłym podaniu „Królewscy” tracą piłkę. Wydaje się, że młody Hiszpan obrał motto „niczego nie zepsuć”, co jak na razie, nie pozwala mu myśleć o podstawowej jedenastce. W pełnym wymiarze czasowym Illarramendi grać będzie jedynie z rywalami pokroju Elche, czy Realu Valladolid, niemniej, drzemie w nim potencjał, który może zaowocować już w najbliższych latach.

3. Groźne wahania nastroju Sergio Ramosa

Na niego trzeba uważać. Niegdyś to Pepe sprawiał problemy natury wychowawczej i słusznie uważany był za najbrutalniejszego obrońce Primera Division. Dziś, Portugalczyk gra łagodniej. Pepe nie otrzymał w tym sezonie czerwonej kartki w hiszpańskiej ekstraklasie, a w Lidze Mistrzów to wręcz niewinna owieczka (tylko jedna żółta karta w siedmiu, pełnowymiarowych spotkaniach). Nawrócić się nie zdołał jeszcze Sergio Ramos, który raz za razem spisywany jest w sędziowskim notesie. Jego faule i łatwość do ulegania prowokacjom powodują, że Carlo Ancelotti parokrotnie nie mógł skorzystać z Hiszpana w roli zawodnika. Co więcej, Sergio Ramos nadal popełnia głupie przewinienia w okolicach pola karnego, które mogą skończyć się „jedenastką”. Przykładem jest sytuacja z derbów, kiedy to sędzia winien podyktować rzut karny, gdy na murawę, jeszcze w pierwszej połowie upadał Diego Costa. Sam Ramos, derbów z Atletico do udanych zaliczyć nie może. Hiszpan wielokrotnie przegrywał pojedynki z wcześniej wspomnianym Diego Costą. Obrońcy wysokiej klasy, jakim niewątpliwie jest Ramos, nie przystoi grać na takim poziomie, nawet z silnym rywalem.

4. Isco jako „dwunasty zawodnik”

Jeszcze przed sezonem wydawało się, że Isco będzie kluczową postacią „Królewskich”. Grał szybko i ładnie dla oka. Wielu ekspertów określało postawę byłego gracza Malagi mianem „playmakera”. Obok Luki Modrica, miał największy wpływ na grę całego zespołu. Z biegiem czasu Isco tracił błysk z początku sezonu. Zaczął nadużywać dryblingu, z którego najczęściej nie było jakichkolwiek korzyści, by nie powiedzieć, że Real na samolubnej postawie Hiszpana tracił. Dodatkowo, apogeum formy osiągnął niedawny jeszcze skrzydłowy Realu. Isco jest więc także drugą (po Mesucie Oezilu) „ofiarą” doskonałej dyspozycji Angela di Marii, którego przesunięcie ze skrzydła do linii pomocy nazywane jest majstersztykiem Carlo Ancelottiego. Aktualnie, mistrz Europy U-21 z 2013 roku grywa głównie w końcówkach spotkań. Co więcej, włoski szkoleniowiec „Królewskich” bardzo często przesuwa Isco do linii napadu, gdzie zawodnik spełnia rolę fałszywej dziewiątki. Isco od początku roku zdobył jedynie bramkę w meczu z Elche i nie wydaje się, by rola jokera, nawet w takiej drużynie jak Real Madryt, była szczytem jego marzeń. Isco więc ma jeszcze ma wiele do udowodnienia nie tylko Ancelottiemu, ale również Vicente del Bosque, który nie zabrał Hiszpana na towarzyski mecz z Włochami. Zwłaszcza na froncie reprezentacyjnym będzie wychowankowi Valencii trudno przebic się do składu na MŚ w Brazylii. Wystarczy spojrzec na jego rywali o miejsce w składzie w linii pomocy „La Roja”: Javi Martinez, Sergio Busquets, Xabi Alonso, Xavi, Thiago, Cesc Fabregas, Andres Iniesta, Santi Cazorla, Koke, David Silva.

5. „Iker Casillas by to obronił”

Nie milkną echa fenomenalnego uderzenia Gabiego, kiedy to ściągnięty za 3,5 miliona euro bramkarz „Królewskich” przepuścił sygnalizowany strzał z pokaźnej odległości. Diego Lopez, bo o nim mowa, był w tej akcji zasłonięty, jednak piłka leciała niemal w środek bramki, toteż obarcza konto byłego golkipera Sevilli. Zarówno kibice jak i wielu dziennikarzy uważa, że Iker Casillas, bramkarz z niebywałym refleksem, nie miałby problemów przy obronie tego strzału. Jak dotychczas, Diego Lopez swoją dyspozycją zamykał krytykom usta. Grał bez większych błędów, nie raz i nie dwa, ratując Real przed stratą punktów. Lopez musi się mieć jednak na baczności, bowiem kolejne błędy mogą być dla niego katastrofalne w skutkach. Trzeba pamiętać, że Casillas to ikona Realu Madryt i reprezentacji. Człowiek, z którym fotografować się pragnie sam król Hiszpanii. „El Santo”, czyli święty, bo tak mawiają o nim w Hiszpanii, ma za sobą kibiców i media, które wywierają ogromną presje na trenerze „Królewskich”. Casillas ma po swojej stronie również del Bosque, który bezustannie stawia na niego w reprezentacji..

6. Coraz gorsza sytuacja Arbeloi w reprezentacji

Jeśli derby Madrytu mają przegranego, to niewątpliwie jest nim Alvaro Arbeloa. Dla Hiszpana, dobry występ przeciw Atletico miał być doskonałym dowodem na to, że formą sportową zasługuje na wyjazd do Brazylii. Niestety dla obrońcy Realu, Arbeloa zagrał przeciętnie i szybko, z obawy o drugą żółtą kartkę musiał opuścić boisko. Vicente del Bosque pominął go przy powołaniach na towarzyski mecz z Włochami, ale raczej nie żałuje tej decyzji. Od Arbeloi lepiej zaprezentował się jego rywal na tej pozycji - Dani Carvajal. Co więcej, przeciw powołaniu Arbeloi świadczy sposób, w jaki traktował Diego Costę podczas półfinałowego starcia zespołów z Madrytu w Copa del Rey. Sam selekcjoner reprezentacji podkreślił, że granice sportowej rywalizacji zostały przekroczone. Kto wie, czy brak powołania dla Arbeloi nie było podyktowane obawą o dobre przyjęcie Brazylijczyka z hiszpańskim paszportem w „La Roja”. Costy nie lubią nie tylko kibice w Hiszpanii, ale również sami zawodnicy.

Twitter'owy profil autora:
@Michal_Rojek


Polecamy