menu

Podsumowanie 33. kolejki La Liga: Blaugrana rządzi w Barcelonie, trudna przeprawa Realu

27 kwietnia 2015, 22:57 | Adam Wielgosiński, Jakub Seweryn

W 33. kolejce gier byliśmy świadkami pojedynku Espanyolu Barcelona z FC Barceloną. Ponadto Real Sociedad mierzył się z Villarrealem, a Real Madryt pojechał na Estadio Balaidos, gdzie rok temu praktycznie przegrał walkę o mistrzowski tytuł. Zapraszamy na podsumowanie minionej kolejki La Liga!

Mecze 33. kolejki La Liga [Skróty meczów]

Cordoba – Athletic Bilbao 0:1 (Deivid-sam. 56’)

W poprzedniej kolejce Baskowie z Bilbao przerwali złą passe, gromiąc na własnym boisku Getafe 4-0. Formę Cordoby każdy zna, dlatego to Athletic był faworytem tego meczu. Spotkanie mogło zacząć się od cudownego gola, ponieważ dośrodkowanie z rzutu rożnego Bebe mało co nie zakończyło się bezpośrednim golem z kornera, jednak piłka zatrzymała się na poprzeczce bramki Iraizoza. Kilkadziesiąt sekund później o mały włos Andone nie otworzył wyniku meczu po strzale głową. Tym razem znakomicie interweniował golkiper przyjezdnych. Odpowiedź drużyny Valverde byłą wyrazista, bowiem z kilku metrów do siatki nie trafił Mikel San Jose. Dobrze w tej sytuacji zachował się bramkarz Cordoby, Juan Carlos. Później Aritz Aduriz ekwilibrystycznie wyskoczył do główki, próbując lobować Carlosa, ale ten znowu zachował się kapitalnie i końcówkami palców sparował piłkę na poprzeczkę.

Po powrocie z szatni Cordoba powinna prowadzić 1-0. Otwierającą piłkę wszerz boiska pola karnego posłał Crespo, a Fidelowi zabrakło centymetrów, by pokonać Iraizoza. W 56. minucie Benat uderzył zza pola karnego, trafił w Deivida, który głową skierował piłkę do własnej bramki. W końcówce meczu znakomitą szansę na podwyższenie prowadzenia zepsuł Aduriz, który w sytuacji sam na sam z bramkarzem trafił wprost w portero gospodarzy. Takim sposobem Cordoba zanotowała dziesiątą ligową porażkę u siebie i tym samym praktycznie żegna się z La Ligą.

Espanyol Barcelona – FC Barcelona 0:2 (Neymar 17’, Messi 25’)

Doskonale znamy powiedzenie „derby rządzą się swoimi prawami”. W przypadku pojedynków między drużynami z Barcelona zasada ta nie ma potwierdzenia. Ostatnie 5 meczów między Espanyolem a FC Barceloną to 5 wygranych Blaugrany. Od pierwszych minut Barca wrzuciła piąty bieg i rzuciła się na Pericos. W 3. minucie Leo Messi rozpoczął składną akcję, która mogła zakończyć się golem, ale źle niezbyt precyzyjnie głową uderzał Luis Suarez. Kilka minut później Messi zagrał piłkę przeszywającą wszystkie trzy linie Espanyolu, dopadł do niej Neymar, lecz Brazylijczyk posłał futbolówkę nieco ponad poprzeczką. Zresztą w tej sytuacji skrzydłowy Dumy Katalonii był na spalonym. W końcu 17. minucie Messi rozrzucił akcję do lewej flanki do Alby, ten zacentrował po ziemi w pole karne, piłkę między nogami przepuścił nabiegający Suarez, a całość bez problemu zamknął Neymar. Osiem minut później w powietrzu pograli gracze Luisa Enrique. Suarez do Iniesty, ten oddaje Urugwajczykowi, on zagrywa do La Pulgi i Messi z bardzo ostrego kąta pokonuje Kiko Casillę. Warto zaznaczyć, że to trafienie nie powinno zostać uznane, ponieważ przy zagraniu Iniesty do Suareza ten drugi był na spalonym. Jak podały katalońskie media, arbiter tego meczu, Mateu Lahoz, przeprosił piłkarzy Espanyolu za zaliczenie tego gola. Do końca pierwszej połowy Barcelona atakowała, a gospodarzy stać było na jeden niegroźny strzał Felipe Caicedo.

Tuż po powrocie z szatni Neymar stanął oko w oko z Kiko Casillą, ale ten drugi znakomicie wyszedł z bramki i wybronił jego uderzenie. W 51. minucie w niezrozumiałych okolicznościach z boiska wyleciał Jordi Alba, który w przeciągu kilku sekund otrzymał dwie żółte kartki. Pierwszą prawdopodobnie za odkopnięcie piłki po gwizdku, a drugą za protesty. Mimo grania o jednego zawodnika mniej Leo Messi pokusił się o indywidualną akcję, którą zakończył strzałem w słupek. Z biegiem czasu Espanyol pozwalał sobie na więcej. Najpierw strzałem lewą nogą szczęścia spróbował Sergio Sanchez, a następnie Cristian Stuani. Kilka chwil później Stuani stanął oko w oko z Claudio Bravo. Z tego pojedynku zwycięsko wyszedł Chilijczyk. W doliczonym czasie gry, również za zbyt ekspresyjne protesty czerwoną kartkę dostał Hector Moreno. Do następnego meczu między tymi ekipami, czyli prawdopodobnie do jesieni, bo ciężko sobie wyobrazić degradację Espanyolu, w Katalonii rządzić będzie FC Barcelona.

Atletico Madryt – Elche 3:0 (Griezmann 55’, 77’, R. Garcia 63’)

Po serii remisów sprzed kilku tygodni piłkarze Atletico wskoczyli na wyższy bieg i zaczęli wygrywać, jednak nie udało im się pokonać Realu Madryt w Lidze Mistrzów i swoją edycję w tym sezonie Champions League zakończyli na etapie ćwierćfinałów. Chcieliśmy napisać, że pierwszą groźną okazję stworzyło sobie Elche, ale stworzyła ją para Godin-Gimenez. Obaj zawodnicy zderzyli się przy próbie opanowania górnej piłki, wykorzystał to Gonzalez, który oddał strzał. Chwilę później pierwszy raz w meczu interweniować musiał Przemysław Tytoń. Polak odbił silne uderzenie z woleja Raula Garcii. Atletico atakowało, kreowało sobie okazje, a najlepszą z nich miał Fernando Torres. Problem tym, że zachował się w niej jak…Fernando Torres, czyli posłał piłkę ponad bramką.

Od wznowienia gry po przerwie do 48. minuty zdążyło się wiele zdarzyć. Griezmann zepsuł całkiem niezłą okazję, Siqueira doznał kontuzji, Torres zmarnował sytuację i na boisko za kontuzjowanego Siqueirę wszedł Juanfran. W końcu w 55. minucie gola strzeliło Atletico. Kto mógł go zdobyć? Oczywiście, że Antoine Griezmann! Tym razem Francuz dobił strzał jednego z kolegów. Osiem minut później Raul Garcia uderzeniem z dystansu pokonał Przemka Tytonia. Wina przy tym golu leży i po stronie naszego rodaka, który mógł się lepiej ustawić, ale i również po stronie obrońców pomocników Elche, którzy zostawili Garcii sporo wolnej przestrzeni. W 77. minucie Griezmann dokończył dzieła zniszczenia i ustrzelił swojego dwudziestego drugiego gola w tym sezonie.

Getafe – Levante 0:1 (Casadesus 35’)

Starcie dwóch drużyn, które do ostatnich kolejek będą walczyły o ligowy byt. Faworytem było Getafe, które miało atut własnego boiska. Pierwszą klarowną sytuację stworzyli gospodarze. Prostopadłe podanie Sarabii do Castro, a ten będąc sam na sam z Diego Marino trafia wprost w portero. W 35. minucie Morales wrzucał z rzutu rożnego, najwyżej w pole karnym wyskoczył Victor Casadesus i walencki zespół prowadził 1-0. Po przerwie mieliśmy grę akcja za akcję, ale po godzinie gry to Getafe dyktowało warunki. Ekipa Franco Martina kreowała sobie wiele sytuacji, jednakże brakowało im wykończenia. Dośrodkowania kończyły się albo niecelnym strzałem, albo nikt tych wrzutek nie zamyka. Dzięki trzem punktom Levante nieco odskoczyło od kreski, a w tygodniu będą mieli dobrą okazję do poprawienia dorobku punktowego, ponieważ na Ciutat de Valencia grają z Cordobą.

Real Sociedad – Villarreal 0:0

Na Estadio Anoeta Villarreal przyjeżdżał bez dwóch kluczowych graczy, Gio dos Santosa i Denisa Czeryszewa, którzy są kontuzjowani. Ten mecz rozpoczął się od ofensywy Villarrealu. Najpierw z dystansu uderzał Joel Campbell, a później wrzutkę rzutu wolnego Jonathana dos Santosa zamknął strzałem głową Tomas Pina, któremu mało brakowało do otworzenia wyniku. Pierwsza połowa to ciągłe ataki „Żółtej Łodzi Podwodnej”. Manu Trigueros sprawdził czujność Rulliego, który efektowną paradą uchronił swoją drużynę od utraty gola.

Kwadrans odpoczynku dobrze zrobił piłkarzom Realu Sociedad. Blisko pokonania Sergio Asenjo był Esteban Granero po strzale z rzutu wolnego. Następnie szczęścia próbował Inigo Martinez, główkując w kierunku bramki Sergio Asenjo, ale bramkarz stał na posterunku. Fran Sola, która w drugiej połowie zmienił Jaume Costę, będąc kilka metrów od bramki, trafił wprost w Rulliego i zmarnował dogodną okazję na strzelenie pierwszego gola w tym meczu. W końcówce meczu do siatki trafił Tomas Pina, jednak arbiter boczny zasygnalizował pozycję spaloną i w tym momencie trzeba go pochwalić, ponieważ Pina był minimalnie wychylony za linię obrony, a mimo to boczny to ujrzał. Villarreal notuje trzeci remis z rzędu.

Malaga – Deportivo La Coruna 1:1 (Amrabat 47’ – O. Riera 60’)

W niedzielne południe na La Rosaleda do rewelacyjnej w tym sezonie Malagi przyjechało walczące o utrzymanie Deportivo. To był naprawdę dobry, wyrównany mecz z okazjami bramkowymi z obu stron. Już w siódmej minucie gry mogło być 1:0 dla gospodarzy, ale po dobrze rozegranym rzucie wolnym tylko w słupek trafił Juanmi. W ekipie gości za to najbardziej wyróżniał się bardzo aktywny skrzydłowy Lucas Perez, najlepszy aktor tego widowiska, który raz po raz atakował bramkę Carlosa Kameniego. W pierwszej połowie brakowało mu jednak skuteczności, bowiem w dwóch dobrych sytuacjach nie potrafił on pokonać kameruńskiego bramkarza gospodarzy.

Druga część gry rozpoczęła się doskonale dla Malagi, bo już dwie minuty po wznowieniu gry po płaskim strzale z dystansu Nordina Amrabata nie popisał się golkiper Deportivo Fabricio i gospodarze wyszli na prowadzenie. Depor się jednak nie załamało i już po kilkunastu minutach doprowadziło do wyrównania. Z rzutu wolnego Lucas Perez dośrodkował piłkę w pole karne idealnie na głowę Oriola Riery, a ten bez większego trudu wpakował ją do siatki. Obie drużyny mogły jeszcze przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Więcej okazji miała Malaga, ale przyjezdnych dwukrotnie uratował znakomitym refleksem Fabricio, broniąc strzały Horty i Javiego Guerry, a raz sędzia asystent, który słusznie nie uznał trafienia ze spalonego Samuela Garcii. Gospodarze też mieli w swoim momencie dużo szczęścia, gdy uderzenie z rzutu wolnego Lucasa Pereza trafiło tylko w słupek bramki Carlosa Kameniego. Remis 1:1 sprawia, że Malaga nie jest w stanie wygrać w lidze od sześciu spotkań, podczas gdy dla Deportivo jest to już 11. mecz z rzędu bez wygranej. Z taką serią o utrzymanie będzie drużynie z Galicji niezwykle ciężko.

Almeria – Eibar 2:0 (Thievy 8’, Verza 68’-k.)

Arcyważny mecz dla walki o utrzymanie miał miejsce w Almerii, gdzie przyjechali Baskowie z Eibar. Wiele wskazuje na to, że obie drużyny będą do ostatnich kolejek walczyć o pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej, więc ich bezpośrednie starcie mogło poprawić sytuację jednej z nich przed finiszem rozgrywek. Niedzielny pojedynek rozpoczął się doskonale dla gospodarzy. Już w ósmej minucie gry błyskawiczną kontrę Almerii wykończył potężnym płaskim strzałem zza pola karnego Thievy Bifouma. Już chwilę później mógł być remis, ale strzał z dystansu Mikela Arruabarreny zdołał odbić Ruben Martinez.

Tego dnia zdecydowanie lepsi byli jednak piłkarze Sergiego Barjuana. Kolejne sytuacje stuprocentowe marnował najaktywniejszy Thievy, raz trafiając nawet w poprzeczkę. W 68. minucie gry gospodarze potrafili jednak przypieczętować swoje zwycięstwo, gdy indywidualną akcją rzut karny dla Almerii wywalczył Wellington Silva, a jedenastkę na gola zamienił niezawodny w tym elemencie Verza. I choć stało się jasne, że trzy punkty pozostaną w Andaluzji, to Eibar powalczył jeszcze o bramkę honorową. Strzały Manu del Morala i Federico Piovaccariego nie zrobiły jednak na Rubenie żadnego wrażenia i mecz zakończył się pewnym zwycięstwem Almerii 2:0.

Sevilla – Rayo Vallecano 2:0 (Iborra 16’, Carrico 43’)

Trwa doskonała passa Sevilli, która nie przegrała czternastego kolejnego meczu oficjalnego i 34. kolejnego spotkania ligowego na Estadio Sanchez Pizjuan. Tym razem ekipa Unaia Emery’ego ograli odważne, choć niezwykle nieskuteczne Rayo Vallecano. Jako że żadna z drużyn nie zamierzała się ograniczać tego popołudnia na defensywie, niespełna 30 tysięcy kibiców w Sewilli zobaczyło bardzo ciekawe widowisko. Co ciekawe, ten mecz rozpoczął się od niezłego strzału z dystansu Gaela Kakuty, który z trudem obronił Sergio Rico. Gospodarze w swojej pierwszej groźniejszej akcji byli skuteczniejsi, bo po rajdzie prawym skrzydłem Diogo Figueirasa w 17. minucie do siatki trafił Vicente Iborra i zrobiło się 1:0 dla Sevilli. W kolejnych minutach dwa pojedynki z bramkarzem Rayo, Tono, przegrał Kevin Gameiro, ale jeszcze przed przerwą miejscowi podwyższyli swoje prowadzenie, gdy po dośrodkowaniu Denisa Suareza sprytnym strzałem głową z ostrego kąta popisał się Daniel Carrico, dzięki czemu do przerwy Sevilla prowadziła pewnie 2:0.

Po zmianie stron ten mecz zrobił się jeszcze bardziej otwarty. Druga część spotkania rozpoczęła się od dość komicznej bramki samobójczej Grzegorza Krychowiaka, ale zdaniem sędziego naciskający Polaka Abdoulaye Ba był na spalonym, więc ten gol nie został uznany. Po stronie gospodarzy kolejne znakomite kontry fatalnie marnowali Jose Antonio Reyes, Denis Suarez oraz rezerwowy Gerard Deulofeu, ale na ich szczęście nie przełożyło się to na ostateczny wynik tego meczu, choć jeszcze w ostatniej jego akcji doskonałą interwencją popisał się Rico, instynktownie broniąc uderzenie z bliska Manucho. Sevilla zwyciężyła 2:0 i dała kolejny sygnał, że jest w stanie jeszcze powalczyć z Valencią i Atletico o miejsce gwarantujące grę w Lidze Mistrzów.

Celta Vigo – Real Madryt 2:4 (Nolito 9’, Santi Mina 28’ – Kroos 16’, Chicharito 24’, 69’, J. Rodriguez 43’)

Absolutnie najlepsze spotkanie w tej przeciętnej kolejce miało miejsce w Vigo, gdzie przyjechał walczący o mistrzostwo Hiszpanii Real Madryt. Carlo Ancelotti nie mógł tego dnia skorzystać z Karima Benzemy, Garetha Bale’a i Luki Modricia, a w odpowiedzi szkoleniowiec gospodarzy Eduardo Berizzo na to spotkanie wystawił aż sześciu piłkarzy ofensywnych, którzy przeciwko Królewskim zagrali niezwykle ofensywny futbol. Ten przyniósł im efekt już w dziewiątej minucie gry, gdy po akcji indywidualnej wynik spotkania otworzył były gracz Barcelony Nolito. Real odpowiedział błyskawicznie, bo już po chwili ze złego wybicia obrońcy Celty Hugo Mallo skorzystał Toni Kroos, który pewnym strzałem z kilkunastu metrów doprowadził do wyrównania. Szalona pierwsza połowa trwała w najlepsze. W 24. minucie, po kombinacji z Jamesem, na listę strzelców wpisał się Javier Hernandez, a dosłownie chwilę później błyskawiczną kontrę gospodarzy wykończył 19-letni Santi Mina i ponownie na Estadio Balaidos był remis.

Jeszcze przed przerwą tego szalonego meczu kontratak Królewskich przyniósł dość szczęśliwe trafienie Jamesa Rodrigueza, którego strzał zza pola karnego po dużym rykoszecie zaskoczył Sergio Alvareza, dzięki czemu to Real do szatni udawał się prowadząc 3:2. Po przerwie Celta jeszcze przycisnęła Królewskich i starała się doprowadzić do remisu. W 57. minucie gry sędzia Perez Montero nie podyktował rzutu karnego dla Celty za starcie Kroosa z Orellaną, w której wielu sędziów z pewnością wskazałoby na wapno, a dwanaście minut później Real przypieczętował swój triumf. Kapitalną długą piłką Sergio Ramos uruchomił uciekającego na czystą pozycję Chicharito, a ten wygrał pojedynek z Sergio Alvarezem. To trafienie przesądziło o ostatecznym zwycięstwie Realu, bowiem po nim Celta już nie zdołała się pozbierać. Real, choć nie było mu łatwo, ostatecznie wygrał na Balaidos 4:2 i nie stracił dystansu do prowadzącej Barcelony. Jeśli zespół Carlo Ancelottiego chce jeszcze zdobyć tytuł, nie może już sobie pozwolić na żadne potknięcie, a w kolejnych kolejkach czekają go arcytrudne pojedynki z Sevillą i Valencią.

Valencia – Granada 4:0 (J. Fuego 26’, Parejo 40’-k., Feghouli 85’, Negredo 89’)

Aby utrzymać czwarte miejsce w ligowej tabeli, Valencia musiała w poniedziałek pokonać dołującą w całym sezonie Granadę. Choć w końcowym rozrachunku to nie okazało się zbyt trudnym zadaniem, to przez pierwsze 25 minut na Estadio Mestalla działo się bardzo niewiele. Mimo to, pierwsza lepsza sytuacja dla gospodarzy przyniosła im gola, gdy po rzucie rożnym gola głową strzelił Javi Fuego. Jeszcze przed przerwą ekipa Nuno Espirito Santo zdołała także podwyższyć prowadzenie. Na pięć minut przed końcem pierwszej połowy Barragan został sfaulowany w polu karnym przez Mainza, a z jedenastu metrów nie pomylił się Dani Parejo i stało się jasne, że gospodarze tego dnia już punktów nie oddadzą. Druga połowa to już była formalność. Granada nie potrafiła zagrozić bramce Diego Alves, a Valencia dopiero w samej końcówce dołożyła kolejne dwa gole. W 85. minucie gry szybką kontrę gospodarzy celnym strzałem wykończył Sofiane Feghouli, a cztery minuty później bramkę głową zdobył rezerwowy Alvaro Negredo. Nietoperze strzeliły cztery gole, rozgromiły rywala i dzięki zdobyciu trzech punktów na Mestalla utrzymały się na miejscu gwarantującym grę w eliminacjach Ligi Mistrzów.

Statystyki kolejki

Strzelono 23 gole
Pokazano 58 żółtych i 2 czerwone kartki
Na trybunach zasiadło 242 tysiące widzów (24,2 tys. na mecz)

Jedenastka kolejki: Ruben (Almeria) – Barragan (Valencia), Pique (Barcelona), Luisinho (Deportivo) – Lucas Perez (Deportivo), J. Rodriguez (Real M.), Benat (Athletic), Reyes (Sevilla) - Griezmann (Atletico), Messi (Barcelona), Chicharito (Real M.)

Rezerwowi: Rico (Sevilla), Ramos (Real M.), Juanfran (Atletico), Busquets (Barcelona), Nolito (Celta), Thievy (Almeria), Suarez (Barcelona)

Piłkarz kolejki:Javier Hernandez (Real Madryt)
Dopiero kontuzje Bale’a i Benzemy sprawiły, że Meksykanin znalazł się w podstawowej jedenastce Realu na kluczowe mecze ligowe oraz Ligi Mistrzów. Chicharito jednak nie próżnuje. Najpierw swoją bramką zapewnił Królewskim zwycięstwo z Atletico, a w niedzielę dwoma trafieniami pozwolił swojej drużynie wywalczyć trzy punkty w ciężkim starciu w Vigo.

Cienias kolejki:Gerard Deulofeu (Sevilla)
Wypożyczony z Barcelony skrzydłowy po kilku meczach przerwy dostał w starciu z Rayo szansę od Unaia Emery’ego, ale na pewno jej nie wykorzystał, gdyż w kilku kontratakach spisał się niezwykle egoistycznie i nieskutecznie.

Gol kolejki:Bramka Neymara przeciwko Espanyolowi
Doskonałe długie podanie w pole karne Messiego, zgranie Alby, przepuszczenie piłki przez Suareza i strzał Neymara. Akcja bramkowa Barcy w derbach to była piłkarska poezja.

Pozytywne wyróżnienie kolejki:Antoine Griezmann (Atletico Madryt)

Tak to jest, że Griezmann albo jest piłkarzem kolejki, albo jest tutaj. Trzeci dublet z rzędu i osiem goli w pięciu ostatnich meczach. Nic więcej nie trzeba dodawać.

Negatywne wyróżnienie kolejki:Mateu Lahoz, sędzia derbów Barcelony

Uznany gol ze spalonego i na dodatek pełno kartek, z czego połowa za protesty, które nie były zbyt ekspresyjne. Właśnie za protesty z boiska wylecieli Alba i Moreno.

Tabela La Liga po 33. kolejce:

Barcelona 81 punktów, bramki 91-19
Real Madryt 79, 99-30
Atletico 72, 64-26
Valencia 68, 60-25
Sevilla 66, 60-37
(…)
Eibar 31, 28-46
Almeria 31, 29-52
Deportivo 29, 29-52
Granada 25, 21-61
Cordoba 20, 21-52

Terminarz 34. kolejki (28-30.04):

Barcelona – Getafe (wtorek, godzina 20)
Athletic – Real Sociedad (wt, 22)
Levante – Cordoba (wt, 22)
Real Madryt – Almeria (środa, 20)
Celta – Malaga (śr, 20)
Eibar – Sevilla (śr, 20)
Villarreal – Atletico (śr, 22)
Elche – Deportivo (śr, 22)
Rayo – Valencia (czwartek, 20)
Granada – Espanyol (czw, 22)

Klasyfikacja strzelców:

C. Ronaldo (Real M.) – 39 goli
Messi (Barcelona) – 36
Griezmann (Atletico) - 22
Neymar (Barcelona) - 19
Bacca (Sevilla) – 17
Bueno (Rayo) - 16
Benzema (Real M.) – 15


Polecamy