Rafał Leszczyński ma swoje pięć minut. Podoliński: Wszystko w jego rękach i głowie
To młody, ambitny i wesoły chłopak. Ma cel i będzie do niego dążył - opowiada "Polsce" trener Dolcanu Ząbki Robert Podoliński. - Posiada już duże umiejętności. Zdaje sobie sprawę ze swoich braków, ale pracujemy nad tym, by je wyeliminować - wtóruje mu trener bramkarzy w klubie, Mariusz Liberda.
fot. Anna Kaczmarz/Polskapresse
Kubica: Powrót do F1 to moje marzenie, ale szanse na to są niewielkie
Obaj panowie w samych superlatywach wypowiadają się o Rafale Leszczyńskim, bramkarzu Dolcanu, sensacyjnie powołanym przez Adama Nawałkę do reprezentacji Polski na towarzyskie mecze ze Słowacją i Irlandią. Jego kariera w jednej chwili wrzuciła drugi bieg i wszystko wskazuje na to, że wciąż się rozpędza. Czy na naszych oczach rośnie kolejny przedstawiciel fantastycznej polskiej generacji bramkarzy?
Rafał to rodowity warszawiak. Pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Olimpii Warszawa i jak sam wspomina, był to bardzo ważny okres w jego życiu. - Wówczas moim trenerem był Jacek Romańczuk. To on zaraził mnie miłością do piłki i śmiało mogę powiedzieć, że jest jednym z ojców mojego sukcesu. Jednak nie tylko on wywarł na mnie tak ogromny wpływ. Później na mojej drodze stanął Marcin Sasal. Gdyby nie nasze spotkanie w Mazowieckim Ośrodku Sportu, pewnie teraz nie grałbym w Dolcanie. Również tutaj jestem otoczony wielkimi trenerami. Robert Podoliński i Mariusz Liberda z dnia na dzień sprawiają, że jestem coraz lepszy, a cała drużyna motywuje mnie do pracy.
Ostatni czas to bez wątpienia pięć minut bramkarza Dolcanu. Telefony się urywają i, jak sam wspomina, od jakiegoś czasu czuje na sobie spojrzenia tysięcy kibiców. Uderzenie wody sodowej jednak chyba mu nie grozi. - Popularność? - pyta Leszczyński. - Jestem normalnym chłopakiem. Mam dziewczynę, lubię chodzić z nią do kina i na spacery. Co bym robił, gdybym nie grał w piłkę? Pewnie byłbym siatkarzem albo szperał przy komputerach. Chętnie gram w gry na playstation i czytam książki. Nie jestem gwiazdą.
Wszystko to może się jednak szybko zmienić, bo transfer do ekstraklasy, a może nawet za granicę, wydaje się być kwestią czasu. W ubiegłym sezonie mówiło się o ewentualnej zmianie barw, a w kolejce stały ponoć Lechia Gdański i Górnik Zabrze Adama Nawałki. - Ekstraklasa to właściwe miejsce dla Rafała. Myślę, że już w grudniu może pomyśleć o transferze do lepszego klubu. Wszyscy chcemy mu pomóc, a taki transfer to bez wątpienia ogromny krok do przodu. Taka już jest rola Dolcanu, nie jesteśmy wielkim klubem, więc staramy się wychowywać perełki i wysyłać je dalej. Taką perłą jest właśnie Rafał - mówi trener Podoliński.
Sam zainteresowany również wspomina o ekstraklasie z pewnym rozmarzeniem w głosie. - Wiem, że transfer do nowego kubu to rywalizacja o miejsce w pierwszym składzie. Nie boję się jednak tego, jestem pewny siebie i wierzę w swoje umiejętności. Wciąż jednak gram w Dolcanie i daję z siebie wszystko.
Co takiego ma Leszczyński, co przyciąga inne kluby? Na to pytanie najlepiej zna odpowiedź jego trener Robert Podoliński. - To jest jeden ze zdolniejszych młodych bramkarzy w kraju. Gra nowocześnie, bardzo dobrze nogami, umie asekurować linię obrony, ma dobre wyczucie, jest niezły w pojedynkach jeden na jednego. Mimo że nie jest najwyższy, to też dobrze radzi sobie na przedpolu. Zdecydowanie zasłużył na powołanie od trenera Nawałki, mimo że to ogromne wyróżnienie dla zawodnika z I ligi - kończy trener Dolcanu.
Rzeczywiście, powołanie bramkarza z zaplecza ekstraklasy to zaszczyt, ale i ewenement, jednak taka sytuacja miała już kiedyś miejsce. Pięć lat temu, gdy menadżerem drużyny narodowej był jeszcze Leo Beenhakker, na zgrupowanie kadry przyjechał Radosław Cierzniak, bramkarz Korony Kielce. Zawodnik zagrał w meczu z Litwą, a ten występ zapewnił mu transfer do Dundee United, klubu ligi szkockiej.
Leszczyński podkreśla jednak, że na zgrupowanie reprezentacji jedzie przede wszystkim po naukę. - Powołanie było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, ale i zaszczytem. Powiedział mi o tym trener Podoliński i myślałem wówczas, że robi sobie ze mnie żarty. Mimo to wciąż jestem podekscytowany. Wiem, że zostałem powołany w roli czwartego bramkarza, raczej nie zagram za dużo, ale na treningach dam z siebie wszystko i zaprezentuję się z jak najlepszej strony. Ten wyjazd dużo mnie nauczy.
- Spotkam zawodników, których dotąd znałem wyłącznie z telewizji - opowiada Leszczyński, który szczególnie nie może się już doczekać spotkania z Arturem Borucem. Bramkarz Southampton to jego największy autorytet. Jak się okazuje, obu panów już teraz sporo łączy. Kariera Artura również zaczynała się w Dolcanie i właśnie z Ząbek wypłynął na głębokie piłkarskie wody.
Czy w ostatnim meczu Dolcanu Rafał myślami był już na zgrupowaniu reprezentacji? Czerwona kartka, którą obejrzał bramkarz w meczu z Puszczą Niepołomice, nieco ostudziła nastroje jego sympatyków. Wściekły na sędziego za to był trener Robert Podoliński. - Sędzia zbyt pochopnie ocenił sytuację. Rafał nie powinien zobaczyć czerwonej kartki. Przed meczem był wyluzowany, niestety, ta decyzja osłabiła trochę jego pewność siebie. Ale on sobie poradzi, to bardzo silny charakter.
Leszczyński, człowiek z nadziei. Bramkarz Dolcanu stoi u progu wielkiej kariery, a dzięki powołaniu od Nawałki jego życie może nabrać ogromnego rozpędu. Czy sobie poradzi? - Wszystko w jego rękach i głowie - powiedział trener Podoliński.
Gdy zapytałem, gdzie widzi swojego zawodnika za dziesięć lat, odparł, że nie byłby zaskoczony, gdyby kariera Rafała potoczyła się tak jak Wojtka Szczęsnego lub Artura Boruca. Najbardziej chciałby jednak, by ten bronił w polskim klubie, który liczy się na arenie międzynarodowej. Kiedy natomiast zadałem pytanie Rafałowi, gdzie chciałby wylądować po upływie dekady, powiedział, że marzy o Barcelonie. Moją sugestię, że Katalończycy właśnie szukają następcy Victora Valdesa, skwitował jedynie śmiechem.