Radosław Cierzniak: Chcemy grać w piłkę, a nie kopać ją w trybuny
Z perspektywy bramkarza to bardzo trudny wynik. Ale nie ma co płakać i użalać się nad sobą. Trzeba podnieść głowę i dalej ciężko pracować. Na szczęście za trzy dni jest kolejny mecz - podkreśla po przegranym 4:8 meczu z Borussią Dortmund bramkarz Legii Radosław Cierzniak.
fot. Martin Meissner
Chyba nie o takim debiucie w Lidze Mistrzów Pan marzył?
Szkoda, że mój debiut w Lidze Mistrzów wyszedł w ten sposób. Ale nie zapominajmy, z jakim zespołem graliśmy. I w jakim miejscu. Uważam, że mimo ośmiu straconych bramek możemy wrócić do Warszawy z podniesioną głową. Jest wiele pozytywów tego meczu. Nie przestraszyliśmy się Borussii i graliśmy z nią w piłkę. Oczywiście, rywale nas za to skarcili. To zespół klasy światowej, który bezlitośnie wykorzystał nasze błędy.
Osiem straconych bramek bardzo boli?
Nie ma co ukrywać, z perspektywy bramkarza to bardzo trudny wynik. Ale nie ma co płakać i użalać się nad sobą. Trzeba podnieść głowę i dalej ciężko pracować. Na szczęście za trzy dni jest kolejny mecz, w lidze ze Śląskiem. Teraz musimy się skupić wyłącznie na nim. Chcemy się przede wszystkim szybko zregenerować. Liczba meczów i dalekie wyjazdy powodują, że nie zawsze będziemy wyglądać na boisku świetnie.
Powinien się Pan lepiej zachować przy bramce Nuriego Sahina?
Nie będę szukał winnych dookoła, popełniłem w tej sytuacji błąd. Powinienem złapać tę piłkę. Czasami podejmuje się takie decyzje. Piłka w Lidze Mistrzów zachowuje się trochę inaczej niż ta, której używamy w Lotto Ekstraklasie. Ale nie chcę się tłumaczyć w ten sposób. To był mój błąd i tyle.
Jakie uczucia towarzyszyły Panu po tym, jak dowiedział się, że wystąpi w pierwszym składzie?
Na początku było trochę tremy. W końcu to był dla mnie pierwszy tak ważny mecz. Ale później się już uspokoiłem. Czułem raczej satysfakcję z tego, że mogę grać w tak pięknym spotkaniu. Wychodziłem na murawę z uśmiechem na ustach. Po jego zakończeniu oczywiście żałuję, że wpuściłem aż osiem bramek. Ale wcześniej czułem się wyróżniony. Na moim miejscu chciałoby być milion ludzi. A to ja miałem okazję zagrać z Borussią w Lidze Mistrzów. Nie wiem, czy to moje ostatnie spotkanie w tych rozgrywkach. Ale na pewno zapamiętam je do końca życia.
Mieliście gdzieś z tyłu głowy pierwsze spotkanie z Borussią, które przegraliście 0:6?
Od kiedy trener Magiera przejął drużynę, zmieniła się nasza mentalność. Staramy się grać w piłkę, a nie kopać ją w trybuny. Gdybyśmy tylko się bronili i przegrali 0:4 czy 0:5 nikogo by to nie zdziwiło. My chcieliśmy jednak przyjąć wyzwanie Borussii. I dostaliśmy lekcję. A te bywają bolesne. Z mojej perspektywy nawet bardzo. Ale to doświadczenie na pewno zaowocuje. Wierzę w to, że ten mecz doda mi tylko siły i motywacji do dalszej pracy.
Straciliście tyle bramek, bo zagraliście zbyt odważnie?
Borussia słynie ze znakomitych kontrataków. Moim zdaniem są w tym elemencie jednym z najlepszych zespołów na świecie. Trener uczulał nas, żeby zabezpieczać się przed kontrami. Ale chcąc grać odważnie musieliśmy atakować. Żeby strzelić gola, trzeba zaryzykować. Może podjęliśmy zbyt duże ryzyko. Rywale skarcili nas za to ośmioma bramkami.
Notował w Dortmundzie Tomasz Dębek