Radomiak Radom zremisował 0:0 z Rakowem Częstochowa. Ambitny mecz z liderem tabeli
W meczu 25. kolejki drugiej ligi, radomianie bezbramkowo zremisowali z Rakowem Częstochowa.
Radomiak Radom - Raków Częstochowa 0:0
Radomiak: Szady - Spychała, Grudniewski, Gurzęda, Sulkowski - Cupriak (79 Stąporski), Kościelny, Bemba, Kwiek (84 Tarnowski), Brągiel (74 Stanisławski) - Leandro.
Raków:: Lis - Oziębała (81 Mesjasz), Petrasek, Duriska, Góra, Łobojko, FigielI, Wróbel, Malinowski (86 Mizgała), Mazan, Płonka.
Sędziował: Mirosław Górecki z Katowic. Widzów: 3700.
Radomianie do meczu z liderem z Częstochowy przystąpili z nowym kapitanem. Opaskę tę w tym meczu przejął od Bartosza Sulkowskiego, pomocnik ofensywny David Kwiek. W wyjściowej jedenastce po raz pierwszy w rundzie wiosennej wybiegł skrajny pomocnik Dariusz Brągiel. W dwóch ostatnich meczach ten zawodnik nie grał w powodu pauzy za czerwoną kartkę.
Fantastyczna atmosfera
Od pierwszych minut wypełniony stadion prawie do ostatniego miejsca stworzył fantastyczną atmosferę. Doping non stop zagrzewał do walki podopiecznych trenera Vernera Liczki.
Oba zespoły jednak grały bardzo ostrożnie. Nikt nie chciał się, mówiąc po piłkarsku, odkryć. Pierwsi groźnie zaatakowali goście i Piotr Malinowski był bardzo bliski strzelenia gola. Skończyło się na strachu. Później z każdą minutą lider z Częstochowy zaczął osiągać coraz większą przewagę. Kilka razy kotłowało się w polu karnym „zielonych”.
W 39. minucie było z kolei groźnie w polu karnym Rakowa. Bliski pokonania Mateusza Lisa był Rossi Leandro. Do przerwy pełny stadion nie doczekał się jednak bramek.
Sytuacja kapitana
W 60. minucie powinno być 1:0 dla Radomiaka. W sytuacji sam na sam znalazł się kapitan David Kwiek. Niestety, strzał naszego piłkarza był niecelny.
Radomiak Radom na drugą połowę wszedł z szatni bardzo zmotywowany. Widać było, że podopieczni trenera Vernera Liczki bardzo chcą wygrać z liderem i przełamać zła passę jaką mają „zieloni” w rundzie wiosennej, w której nie wygrali meczu.
W 68. minucie groźna akcja Radomiaka. Kamil Cupriak źle i niedokładnie dograł futbolówkę do będącego w polu karnym Rossi Leandro. Szkoda, bo to była kolejna okazja do strzelenia gola.
W 76. minucie poprzeczka uratował Radomiaka od straty bramki. Mocnym strzałem popisał się Peter Mazan. Im było bliżej do końca meczu, tym przewaga „zielonych”, niesionych dopingiem kibiców była coraz bardziej widoczna.
Ci nie doczekali się bramek, ale mecz był dobrym piłkarskim widowiskiem. Takich spotkań oby jak najwięcej w wykonaniu Radomiaka. Zabrakło tylko wygranej. Oby w następnych meczach.