Radamel Falcao show! Chelsea upokorzona, Superpuchar UEFA dla Atletico Madryt
Kolumbijczyk Radamel Falcao ustrzelił hat-tricka i poprowadził Atletico Madryt do triumfu w Superpucharze UEFA. Chelsea Londyn była w stanie zdobyć tylko honorową bramkę na 1:4.
Zobacz więcej zdjęć z meczu Chelsea Londyn - Atletico Madryt!
Losy spotkania rozstrzygnęły się praktycznie w pierwszej odsłonie. To było zdecydowanie najbardziej kompromitujące 45 minut dla zdobywcy Ligi Mistrzów, który przynajmniej na papierze uchodził za murowanego faworyta. Kto postawił na nich wielkie pieniądze, mocno się rozzłościł. Żeby jeszcze Chelsea walczyła, dawała z siebie wszystko, prezentowała się godnie... Tymczasem zawiodła na całej linii. Została wręcz zdeklasowana przez Atletico. Ktoś zielony w kwestii futbolu, nie dałby wiary, że "The Blues" jeszcze kilka miesięcy temu unieśli w górę najważniejsze klubowe trofeum na Starym Kontynencie.
Druga kwestia, że Atletico było klasą samą w sobie. Oczywiście nikt nie miał wątpliwości, że to wirtuozi na miarę europejskich pucharów, z wieloma wschodzącymi, przyszłymi gwiazdami. Ale żeby ot tak rozklepać wielką, naszpikowaną indywidualnościami Chelsea? Wyglądało to tak, jakby ktoś wyrwał z niej całe umiejętności i doświadczenie. Była wręcz wbita w murawę, zahipnotyzowana, zapatrzona w cokolwiek, tylko nie w to, co dzieje się na murawie. Chelsea była statyczna niczym pomnik, rozkojarzona, rozbujana w obłokach. Wręcz nie istniała. Hiszpanom wystarczyło przeprowadzić szybką kontrę, posłać dalekie podanie na rajd, by następnie celebrować bramkę.
Na Stadionie im. Ludwika II rządził niepodzielnie tylko jeden zawodnik. Radamel Falcao już dawno wyrósł ponad przeciętność, zadziwiając świat wrodzonym talentem. Rasowy snajper przerodził się piątkowego wieczoru w żądnego krwi kilera. W pierwszej połowie dokonał brutalnej egzekucji na londyńskich pionkach. Zawodnicy pokroju Fernado Torresa, Franka Lamparda, czy Edena Hazarda byli cieniami samych siebie.
Dzieło zniszczenia Kolumbijczyk rozpoczął w 7. minucie, kiedy wypuszczony podaniem Gabiego na wolne pole, przerzucił piłkę nad wychodzącym Petrem Cechem. W tej sytuacji kompletnie nie popisał się David Luiz, który nie zrobił nic, by powstrzymać rywala. W 19. minucie pomógł mu po raz kolejny dopuszczając do imponującego, technicznego strzału z pola karnego na dalszy róg. Efekt? 2:0.
Ten stan utrzymał się do 45. minuty. Tym razem wszystko stało się po dobrze kontrze, znakomitym podaniu Ardy Turana i posłaniem piłki pod nogami wychodzącego Cecha. Klasyczny hat-trick był zdecydowanie najniższym wymiarem kary ze strony Falcao. Spokojnie mógł wbić pięć goli. W 4. minucie z bliska ucelował w poprzeczkę. 10 minut przed przerwą miał przed sobą pustą tylko pustą bramkę, ale koniec końców ucelował w słupek. Wcześniej znakomity atak mógł wykończyć Adrian, ale także się nie popisał i skiksował.
"The Blues" od święta zapędzali się pod pole karne przeciwnika i natychmiast byli skutecznie neutralizowani. Jedyne na co mogli sobie pozwolić, to nie przynoszące żadnego rezultatu próby z dystansu. Ani jedna nie powędrowała w światło bramki.
Po zmianie stron, gdy pewne już tryumfu Atletico przestało się forsować, pozwolili sobie na więcej. Jedyne co z tego wynikło, to honorowy gol. W 75. minucie Gary Cahill skorzystał na zamieszeniu w polu karnym i płaskim uderzeniem z 8 metrów zmniejszył rozmiary porażki.
Przedtem Anglicy dali sobie wbić czwartego gola. W 61. minucie po wrzutce z rzutu wolnego, Mario Suarez znakomicie zgrał w polu karnym do Joao Mirandy, który przerzucił futbolówkę nad Cechem. Niewiele brakowało, a na pięć minut przed końcem na 5:1 podwyższyłby... David Luiz. Zdecydowany antybohater dzisiejszej konfrontacji, tak bardzo zaangażował się w przecięcie dośrodkowania, że przymierzył w słupek własnej bramki.