menu

Everton ogrywa Queens Park Rangers na zakończenie kolejki Premier League

15 grudnia 2014, 23:31 | Damian Wiśniewski

W ostatnim spotkaniu 16. kolejki angielskiej Premier League Everton podejmował na własnym boisku Queens Park Rangers. Gospodarze wygrali 3:1, a bramki dla nich strzelali Barkley, Mirallas i Naismith. Dla gości trafił Bobby Zamora.

Everton wygrał z QPR 3:1
Everton wygrał z QPR 3:1
fot. facebook.com

Pierwsza połowa przez dość długi okres czasu była wyrównana. Nieznaczną przewagę w posiadaniu piłki może mieli gospodarze z Goodison Park, ale Queens Park Rangers starał się odpowiadać i parokrotnie podszedł bliżej bramki strzeżonej Tima Howarda.

Przez kilkadziesiąt minut brakowało jednak groźnych okazji podbramkowych, stwarzanych czy to przez gospodarzy, czy to przez gości. Dopiero w 26. minucie spotkania Kevin Mirallas oddał bardzo dobry strzał z dystansu, ale piłka minęła bramkę. Siedem minut później kolejny strzał z dystansu powędrował w kierunku bramki Robera Greena i tym razem piłka wpadła do siatki. Ross Barkley jak z armaty huknął sprzed pola karnego i nie dał najmniejszych szans goalkeeperowi gości.

Dziesięć minut potem, czyli tuż przed zakończeniem pierwszej połowy, padła bramka na 2:0. Kevin Mirallas oddał strzał z rzutu wolnego, piłka odbiła się po drodze od stojącego w murze Vargasa i wpadła do bramki obok zdezorientowanego Roberta Greena. Wynik do końca pierwszej połowy już się nie zmienił.

Po przerwie utrzymywała się przewaga podopiecznych Roberto Martineza, którzy osiągnęli ją, gdy strzelili dwa gole. W 53. minucie dało to kolejne trafienie. Ładną akcję na prawej stronie przeprowadził McGeady, dośrodkował, a głową piłkę do bramki wpakował Steven Naismith.

Później na boisku nie działo się zbyt wiele. Brakowało okazji podbramkowych, z dwóch prostych przyczyn. Everton miał swój wynik i nie wysilał się zanadto, a Queens Park Rangers zwyczajnie nie potrafił zagrozić bramce gospodarzy. Pod koniec meczu był jednak w stanie zdobyć jedną, honorową bramkę.

W 79. minucie gry wprowadzony z ławki rezerwowych Bobby Zamora skutecznie dobijał piłkę po strzale Jordona Mutcha i wydawało się, że w końcówce będziemy jeszcze mieli emocje. Nic jednak z tego, bo jeśli ktoś stwarzał sobie okazje bramkowe, to byli to The Toffees. Najpierw jednak Green dobrze interweniował po strzale Colemana sprzed pola karnego, a następnie Samuel Eto’o w doliczonym czasie gry trafił słupek. Szkoda tylko Kevina Mirallasa, który po jednym z ostrych wejść Mutcha opuścił boisko na noszach.

Everton zwyciężył, dzięki czemu odskoczył nieco od strefy spadkowej. W tej z kolei znów wylądowali londyńczycy, a to przez to, że swój mecz z Southampton wygrało Burnley.