menu

17. kolejka ligi angielskiej. Chelsea i Man City uciekają „Czerwonym Diabłom” (PODSUMOWANIE)

23 grudnia 2014, 18:06 | Damian Wiśniewski, Michał Kozera

Pierwsza z czterech części świąteczno-noworocznego maratonu z Premier League za nami. W poniedziałek rozegrano ostatni mecz 17. kolejki ligi angielskiej, w której Chelsea i Manchester City wykorzystały wpadkę Manchesteru United. Sprawdźcie, co jeszcze działo się w tej serii gier!

Manchester City – Crystal Palace 3:0
1:0 David Silva
2:0 David Silva
3:0 Yaya Toure

Pierwsza połowa spotkania na Etihad Stadium nie była łaskawa dla Manchesteru City. Aktualni wiceliderzy mieli problemy z pokonaniem defensywy Crystal Palace, a realizację założeń na ten mecz musieli przełożyć na drugie 45 minut. Tuż po wyjściu na murawę „Obywatele” zaczęli pracę. Pierwsze dwie bramki zdobył David Silva, najpierw w 49., potem w 60. minucie pokonując bramkarza gości. Wynik ustalił Yaya Toure petardą w lewy słupek z niewielkiej odległości. Dzięki trzem bramkom City do poniedziałku mogło cieszyć się z takiej samej ilości punktów co Chelsea, ważne jednak, że „The Citizens” są nadal w formie.

Aston Villa – Manchester United 1:1
1:0 Christian Benteke
1:1 Radamel Falcao

To nie był mecz z kategorii tych najpiękniejszych, ale mieliśmy małe zaskoczenie. W momencie, gdy każdy zaczął już jako pewną stawiać wygraną Manchesteru United, ci postanowili zremisować. Wyzwanie rzucili im „The Villians” na swoim obiekcie i wyszli z niego obronną ręką, zachowując niezwykle ważny punkt, przerywając serię 6 zwycięstw United. Pierwsze koty za płoty były autorstwa Benteke, który wykorzystał typowe zamieszanie w obronie gości, po czym lewą nogą, pięknie podkręconym strzałem pokonał bezradnego de Geę. W rewanżu, ale już po przerwie, wyrównanie wywalczył Falcao, który skierował piłkę głową do bramki po dośrodkowaniu z lewego skrzydła od Younga. Nie zabrakło kontrowersji – za starcie z tym ostatnim dyskusyjną czerwoną kartkę otrzymał Gabriel Agbonlahor.

Hull – Swansea 0:1
0:1 Ki Sung-Yueng

„Łabędzie” na to spotkanie wyszły mocno zmienionym składem, bowiem Gary Monk postanowił dac odpocząć aż 7 piłkarzom, wśród których nie było m.in. Gylfi Sigurdssona czy siedzącego na ławce Wilfrieda Bony’ego. Mimo to ciężar strzelania goli został właściwie wzięty na barki przez Jonjo Shelveya, a skutecznie pomógł mu w tym Ki Sung-Yueng. Koreańczyk mógł mieć asystę po strzale swojego brytyjskiego kolegi, jednak to właśnie od niego nieznacznie odbiła się piłka, skutecznie myląc bramkarza gospodarzy.


Queens Park Rangers – West Bromwich Albion 3:2
0:1 Joleon Lescott
0:2 Silvestre Valera
1:2 Charlie Austin
2:2 Charlie Austin
3:2 Charlie Austin

Ależ to był mecz! Widowisko zaczęło rosnąć już w 10. minucie, gdy piłkę do bramki po rzucie rożnym wpakował Lescott. Tyle samo czasu trzeba było czekać na drugie trafienie autorstwa Valery, który mimo asysty dwóch defensorów wpadł w pole karne i zdobył swojego pierwszego gola w Premier League. Co było dalej? Charlie Austin show. Zaczęło się trzy minuty po bramce na 0:2, kiedy napastnik QPR pewnie wykonał karnego. Kolejne ciosy zadawał po przerwie. W 48. minucie znalazł się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie, gdy po rzucie rożnym w chaosie w polu karnym wbił piłkę do siatki WBA. Hat trick skompletował na cztery minuty przed końcem spotkania i znów po kornerze, tym razem pewnym uderzeniem głową ustalając wynik spotkania i wyłącznie swoimi golami dając zwycięstwo gospodarzom.

Southampton – Everton 3:0
1:0 Romelu Lukaku (s.)
2:0 Graziano Pelle
3:0 Maya Yoshida

Zaskoczenie kolejki? Mały hit? Na pewno żadnej z opcji nie można było odrzucić. everton bez wątpienia miał ogromny apetyt na trzy punkty w meczu ze „Świętymi”, którzy – delikatnie ujmując – nie zachwycali ostatnio. Seria 5 porażek napawała optymizmem i kazała poważnie myśleć o wygranej mimo różnicy wielu miejsc między dwoma zespołami w tabeli. Jak było – mówi wynik. So’ton przypomniał sobie w odpowiednim momencie kiedy należy strzelać, wygrywać i zachowywać czyste konto. Zaczął te dzieło… Lukaku. Napastnik Evertonu w 38. minucie zaliczył samobójcze trafienie i już wtedy, mimo dość wyrównanej pierwszej połowy, zwycięstwo gości zaczęło się oddalać. Obawy stały się faktem po przerwie – Everton był nieznacznie lepszy, ale to Southampton wykorzystał obydwa wypracowane celne strzały na bramkę – najpierw Pelle w 65. minucie, potem na dobitkę Yoshida w 82. Dla „Świętych” 3 punkty to jak prezent na gwiazdkę i nadzieja na udane… święta.


Tottenham Hotspur – Burnley 2:1
1:0 Kane
1:1 Barnes
2:1 Lamela

Mimo całkiem niezłej postawy w ostatnich meczach w wykonaniu Burnley i wygrzebania się ze strefy spadkowej, ewidentnym faworytem tego spotkania byli londyńczycy. Pojedynek zakończył się dla nich sukcesem, ale na pewno nie przyszedł on z łatwością. Wszystkie gole padły przed przerwą, a goście raz byli w stanie wyrównać stan rywalizacji. Na uwagę zasługuje szczególnie bardzo ładny gol, jakim popisał się Ashley Barnes, ale na jego nieszczęście równie pięknym trafieniem popisał się po chwili Eric Lamela. W drugiej połowie dominowali już podopieczni Mauricio Pochettino i choć nie udało im się podwyższyć prowadzenia, to trzy punkty padły ich łupem. Dzięki tej wygranej Tottenham zachował siódme miejsce i dogonił w liczbie punktów swojego największego rywala, Arsenal. Burnley z kolei wróciło do strefy spadkowej.

West Ham United – Leicester City 2:0
1:0 Carroll
2:0 Downing

Na początku sezonu, kiedy „Lisy” z Leicester pokazywały się z bardzo dobrej strony i urywały punkty silniejszym przeciwnikom, nikt nie sądził, że z czasem dojdzie do tego, że akurat ten beniaminek nie będzie potrafił wygrać aż jedenastu meczów z rzędu. W sobotę właśnie ta seria przedłużyła się o kolejny mecz. Tym razem podopieczni Nigela Pearsona przegrali na wyjeździe z rewelacyjnym West Hamem i była piąta z kolei porażka. Marcin Wasilewski po raz kolejny zagrał pełne 90 minut i choć zebrał nie najgorsze opinie, to nie zdołał uchronić swojej drużyny przed utratą dwóch goli. W najbliższych dniach ekipa z King Power Stadium będzie mierzyła się z Tottenhamem, Hull oraz Liverpoolem, więc przed nią bardzo trudny okres. „Młoty” Sama Allardyce’a dzięki tej wygranej zbliżyły się na odległość jednego punktu do trzeciego Manchesteru United, samemu oczywiście utrzymując lokatę czwartą.

Newcastle United – Sunderland 0:1
0:1 Johnson

W niedzielę oglądaliśmy dwa niezwykle interesujące spotkanie, a zaczęło się Tyne-Wear Derby. Newcastle podejmował przed własną publicznością Sunderland i pałał żądzą rewanżu – nie dość, że przegrał trzy ostatnie pojedynki z tym zespołem, to dwa z nich odbywały się na St. James Park i gospodarze ponosili w nich upokarzające przegrane, dwa razy po 0:3. Od początku tego meczu sprzed dwóch widać było, że jest to bardzo ważne wydarzenie dla obu drużyn. Nikt nie odstawiał nogi, nie brakowało spięć i żółtych kartek. Tych Anthony Taylor przed przerwą pokazał aż pięć. Piłkarskiej jakości tak dużo być może nie było, ale zawodnicy nadrabiali ambicją, wolą walki i stworzyli emocjonujące widowisko. O tym ostatnim najlepiej niech świadczy fakt, że decydujący gol padł dopiero w 90. minucie gry. Zwyciężyły po raz kolejny „Czarne Koty”, a dodać trzeba, że nigdy wcześniej w swojej historii nie pokonały one Newcastle cztery razy z rzędu. Dzięki temu podopieczni Gusa Poyeta awansowali na 14. miejsce w tabeli, a „Sroki” z St. James Park spadły na lokatę dziewiątą.

Liverpool – Arsenal 2:2
1:0 Coutinho
1:1 Debuchy
1:2 Giroud
2:2 Skrtel

W ubiegłym sezonie byłby to wielki hit dwóch zespołów ze ścisłej czołówki ligowej tabeli. Dziś rzeczywistość dla obu tych drużyn jest niezbyt dobra i zamiast walczyć o najwyższe lokaty, to martwią się, czy zajmą miejsce gwarantujące grę w europejskich pucharach. Szczególnie kiepsko wygląda gra Liverpoolu, który dodatkowo wyleciał z Ligi Mistrzów i na pocieszenie zostało pozostała mu gra w Lidze Europy. Ten mecz jednak pokazał, że jedni i drudzy potrafią na chwilę zapomnieć o kłopotach i stworzyć bardzo dobre widowisko. Przewagę i to zdecydowaną miał Liverpool, jednak nie potrafił jej przekuć na kontrolowanie przebiegu widowiska. Pierwszy objął prowadzenie i choć zrobił to tuż przed przerwą, to i tak przed jej rozpoczęciem Arsenal wyrównał. Po przerwie goście pierwsi strzelili bramkę, a The Reds długo nie potrafili wyrównać, w czym olbrzymią zasługę miał Wojciech Szczęsny, bramkarz „Kanonierów”. Gospodarze zdołali jednak uratować punkt, a bramkę głową zdobył Martin Skrtel, w 97. minucie gry. Słowak kilkadziesiąt minut wcześniej o mało nie opuścił murawy, po tym, jak po jego głowie przespacerował się Olivier Giroud. Gola zdobył oczywiście strzałem… głową.


Stoke City – Chelsea 0:2
0:1 Terry
0:2 Fabregas

Na zakończenie kolejki lider tabeli pojechał na Britannia Stadium, aby zmierzyć się z tamtejszym Stoke City. Z pozoru zadanie nie miało należeć do najtrudniejszych, ale podopieczni Marka Hughesa kilkakrotnie w tym sezonie pokazywali już pazur, ogrywając takie zespoły jak Newcastle, Tottenham, Manchester City oraz Arsenal. W ubiegłym sezonie przed własną publicznością pokonali również właśnie Chelsea, 3:2. Wczoraj jednak goście od razu ustawili sobie to spotkanie, już w drugiej minucie pakując piłkę do bramki Asmira Begovicia. Gola po dośrodkowaniu Fabregasa z rzutu rożnego zdobył John Terry, a od tego momentu piłkarze Jose Mourinho praktycznie zdominowali to spotkanie. Gospodarze potrafili jedynie uciekać się do ostrych fauli oraz strzałów z dystansu, które rzadko sprawiały zagrożenie bramce Courtois. The Blues najpierw dowieźli jedno bramkową przewagę do przerwy, a następnie w drugiej połowie dołożyli kolejną bramkę. Cesc Fabregas do asysty dorzucił sobie gola i został tym samym chyba najlepszym zawodnikiem tego widowiska. Chelsea dzięki temu zwycięstwu utrzymała trzy punkty przewagi nad drugim Manchesterem City, Stoke obsunęło się o jedną pozycję, na 13. lokatę.

Jedenastka kolejki

Austin (QPR), Benteke (Aston Villa)
Silva (Man City), Marković (Liverpool), Fabregas (Chelsea), Lamela (Tottenham)
Debuchy (Arsenal), Vlaar (Aston Villa), Terry (Chelsea), Zabaleta (Man City)
Szczęsny (Arsenal)

Tabela po 17 kolejkach
PozycjaKlubLiczba punktówRóżnica goli
1.Chelsea4225
2.Manchester City3922
3.Manchester United3212
4.West Ham United3110
5.Southampton2915
****
16.Queens Park Rangers17-12
17.Crystal Palace15-8
18.Burnley15-14
19.Hull City13-9
20Leicester City10-14
Klasyfikacja strzelców po 17 kolejkach
PozycjaNazwisko strzelcaKlubLiczba goli
1.Sergio AgueroManchester City14
2.Diego CostaChelsea12
3.Charlie AustinQueens Park Rangers11
4.Alexis SanchezArsenal9
5.Wilfried BonySwansea City8
5.Graziano PelleSouthampton8

Na koniec gol kolejki. Ashley Barnes z Burnley i jego honorowe, jak się okazało, trafienie w meczu z Tottenhamem.

Obserwuj autorów na twitterze!


Polecamy