Pyciak: Naszym celem jest wygrywanie każdego meczu
- Przed sezonem naszym celem było wygranie każdego pojedynku i zaczyna nam się udawać. Do końca zmagań jest jeszcze bardzo daleko - mówi Paweł Pyciak, pomocnik Okocimskiego Brzesko.
fot. Polskapresse
Na niezwykle trudnym terenie, z bardzo wymagającym rywalem Okocimski wygrywa po Twojej bramce. Czy czujesz się ojcem zwycięstwa?
W żadnym wypadku. To, że sięgnęliśmy po trzy punkty, jest zasługą każdego z występujących na murawie kolegów. Zwycięstwo odniósł cały zespół. Ja zdobyłem bramkę. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko cieszyć się z takiego obrotu sprawy.
Gola, którym pogrążyłeś Resovię, zdobyliście po bardzo ładnej akcji.
Wszystko zaczęło się od lewej strony boiska. Tam Mateusz Pawłowicz zagrał do Pawła Smółki. On się zastawił, podając mi piłkę. Doszedłem do niej na szesnastym metrze, strzeliłem - i wpadła do bramki. Radość w naszych szeregach była olbrzymia.
Bramka, którą zdobyliście, była podsumowaniem waszej dobrej postawy na stadionie w Boguchwale, na którym odbywało się spotkanie.
Doskonale wiedzieliśmy w jakiej sytuacji znajduje się rywal. Miał walczyć o awans, a jest w dolnych rejonach tabeli. Spodziewaliśmy się bardzo trudnego zadania. Wydarzenia boiskowe inaczej się potoczyły. W pierwszej połowie czekaliśmy na rywala. W drugiej zaatakowaliśmy i zdobyliśmy bramkę. Mając taką zaliczkę, robiliśmy wszystko, żeby jej nie stracić. To nam się udało. W końcówce nawet mogliśmy podwyższyć rezultat. Chociaż w tym okresie gry to Resovia zaczęła jeszcze bardziej atakować, ale nic jej ataki nie przyniosły.
Czy Resovia pokazała to, czego po niej oczekiwaliście?
Liczyłem, że jej piłkarze zaprezentują się bardzo zmobilizowani, ze względu na osobę nowego trenera. Na boisku nie dało się tego aż tak specjalnie odczuć.
Po pięciu pierwszych meczach macie świetną sytuację w tabeli. Z 13 punktami zajmujecie pozycję lidera. Czy spodziewaliście się tak dobrego startu?
To dla nas pozytywne zaskoczenie. Przed sezonem naszym celem było wygranie każdego pojedynku i zaczyna nam się udawać. Do końca zmagań jest jeszcze bardzo daleko.
Rozmawiał Andrzej Mizera / Gazeta Krakowska