menu

Finał Fortuna Pucharu Polski. Miało być święto futbolu, skończyło się awanturami i pustym sektorem Lecha

2 maja 2022, 17:54 | Tomasz Dębek

Finałowy mecz Fortuna Pucharu Polski po dwóch latach przerwy powrócił na PGE Narodowy. Miało być wielkie święto futbolu, skończyło się na pustym sektorze kibiców Lecha, awanturach pod stadionem i groźbie prezesa PZPN, który zapowiedział możliwość odebrania finału Warszawie.

Kibice Rakowa pod PGE Narodowym
Kibice Rakowa pod PGE Narodowym
fot. Tomasz Dębek

Punktem (o ironio) zapalnym całej sytuacji była decyzja o zakazie wnoszenia na stadion flag i banerów o wymiarach większych niż 2 x 1,5m. Przypisuje się ją prezydentowi Warszawy Rafałowi Trzaskowskiemu, choć ten broni się, że należała ona do Państwowej Straży Pożarnej. Tak czy inaczej flag zakazano z powodu ryzyka, że mogłyby w nich zostać ukryte zakazane race. PZPN odwołał się od decyzji, lecz bezskutecznie.
Zakaz wnoszenia flag i banerów większych niż 2x1.5 m na mecz o Puchar Polski na Stadionie Narodowym to była decyzja Państwowej Straży Pożarnej. Takie samo zezwolenie wydane było w 2019 roku. Wyjaśnienia w gronie @pzpn_pl @KGPSP @MSWiA_GOV_PL— Rafał Trzaskowski (@trzaskowski_) May 2, 2022
Każdy, kto posiada odrobinę wyobraźni i znajomości ruchu kibicowskiego mógł spodziewać się, że fani nie przejdą nad decyzją zakazującą im wniesienia na trybuny flag i sektorówek do porządku dziennego. W końcu to dzięki oprawom, również z użyciem zakazanej pirotechniki, wiele finałów na Narodowym wspomina się do dziś. Kibice Lecha postanowili zbojkotować mecz i zostali pod stadionem (na sektor weszła garstka kilkudziesięciu osób). Większość fanów z Częstochowy na Narodowy weszła (choć niektórzy po długim oczekiwaniu - kilkanaście tys. osób wpuszczano jedną bramą). Doping skupili jednak na organizatorach. Najbardziej dostało się policji, PZPN i prezydentowi Warszawy Rafałowi Trzaskowskiemu. "Co to za finał?" i "Piłka nożna dla kibiców" to najłagodniejsze ze skandowanych haseł.

"To powinno być święto piłki i kibiców. Elementem kibicowania są też oprawy - bardzo często patriotyczne. Nieodpowiedzialne decyzje mogą to święto zepsuć, a dodatkowo sprowadzić zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Trzeba z tej sytuacji wyciągnąć wnioski na przyszłość" - pisał na Twitterze minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk.
To powinno być święto piłki i kibiców. Elementem kibicowania są też oprawy - bardzo często patriotyczne. Nieodpowiedzialne decyzje mogą to święto zepsuć, a dodatkowo sprowadzić zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Trzeba z tej sytuacji wyciągnąć wnioski na przyszłość. https://t.co/tcHZS8pyuS— Kamil Bortniczuk (@KamilBortniczuk) May 2, 2022
O krok dalej poszedł prezes PZPN Cezary Kulesza, który zagroził... odebraniem Warszawie kolejnych finałów Pucharu Tysiąca Drużyn. "Stanowisko Kom. Miejskiej PSP o zakazie wnoszenia większych flag uderza w piękno sportu, jest niezrozumiałe i powoduje więcej szkód niż pożytku. Zmieniono zasady obowiązujące od lat. Jeżeli w przyszłości PSP nie zmieni swojego stanowiska, finał PP nie będzie organizowany w Warszawie" - skomentował.
Stanowisko Kom. Miejskiej PSP o zakazie wnoszenia większych flag uderza w piękno sportu, jest niezrozumiałe i powoduje więcej szkód niż pożytku. Zmieniono zasady obowiąz. od lat. Jeżeli w przyszłości PSP nie zmieni swojego stanowiska, finał PP nie będzie organizowany w Warszawie.— Cezary Kulesza (@Czarek_Kulesza) May 2, 2022
Pod stadionem nie obyło się zresztą bez awantur. Kilkadziesiąt minut przed meczem tłum kibiców Lecha skutecznie zablokował ulicę Ryszarda Siwca. Żadnych szans na przejechanie nią nie miały (mimo kilku prób) policyjne radiowozy. Im bliżej meczu, tym atmosfera jeszcze bardziej gęstniała. Doszło do próby szturmu na ogrodzenie, w ruch poszedł gaz łzawiący, wśród poszkodowanych miały być kobiety i dzieci. Wszystko w ramach uniemożliwienia kibicom wniesienia opraw...
Pod Narodowym święto futbolu. PS. Nie przejechali :P#LPORCZ #PucharPolski pic.twitter.com/utWBM1yXEJ— Tomek Dębek (@T_Debek) May 2, 2022
Może i pod stadionem, może i wynik niekorzystny, ale są tutaj i cicho nie stoją. Kibice Lecha "na" finale Pucharu Polski 2021/2022. pic.twitter.com/2Hb5sNGNoC— Monika Wantoła (@mwantola) May 2, 2022
Mecz, który miał być dla polskich kibiców świętem futbolu, stanie się pewnie kolejnym symbolem nieudolnej walki z ruchem kibicowskim. Zamiast fantastycznych opraw (choć z użyciem zakazanej pirotechniki) postronni obserwatorzy zapamiętają go z wyzwisk w kierunku organizatorów i pustego sektora przeznaczonego dla kibiców Lecha. Jeśli tak ma wyglądać wizytówka polskiego futbolu, to pod względem wizerunkowym lepszy był już chyba ubiegłoroczny finał w Lubinie przy pustych trybunach...

Zwłaszcza, że potencjał na widowisko był ogromny. Zagrały dwie najlepsze polskie drużyny tego sezonu, zawzięcie walczące w PKO Ekstraklasie o mistrzostwo kraju. Mecz stał na wysokim poziomie, nie brakowało składnych akcji i bramek (z kronikarskiego obowiązku - Raków wygrał 3:1). Przez jedną kuriozalną decyzję o piłkarzach i wyniku mało kto będzie jednak mówił. Czy było warto? Niech każdy oceni sam.

Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
[polecane] 21435115, 19563973, 22116767, 20069696;1; ZOBACZ TEŻ:[/polecane]