menu

Wokół finału Pucharu Polski Jagiellonia Białystok - Lechia Gdańsk: Łączy nas kolejka [ZDJĘCIA, WIDEO]

3 maja 2019, 13:03 | Jacek Czaplewski

Szósty finał Pucharu Polski na PGE Narodowym za nami. Lechia Gdańsk dzięki bramce Artura Sobiecha pokonała Jagiellonię Białystok 1:0 (0:0) i drugi raz w historii została zdobywcą krajowego trofeum. Wielu jej kibiców nie obejrzało jednak pierwszej połowy.

Pierwsza oprawa Jagiellonii Białystok
fot. Krystian Dobuszyński
Widok na oprawy z wysokości trybunu prasowej
fot. red
Widok na oprawy z wysokości trybunu prasowej
fot. red
Widok na oprawy z wysokości trybunu prasowej
fot. red
Widok na oprawy z wysokości trybunu prasowej
fot. red
Widok na oprawy z wysokości trybunu prasowej
fot. red
Widok na oprawy z wysokości trybunu prasowej
fot. red
Widok na oprawy z wysokości trybunu prasowej
fot. red

fot. Krystian Dobuszyński

fot. Krystian Dobuszyński

fot. Krystian Dobuszyński

fot. Krystian Dobuszyński

fot. Krystian Dobuszyński

fot. Krystian Dobuszyński

fot. Krystian Dobuszyński
1 / 15

Mecz Jagiellonia Białystok - Lechia Gdańsk: Problemy z bramą nr 10


[przycisk_galeria]

Tak trybuna Lechii prezentowała się w chwili rozpoczęcia meczu (godz. 16:01):


A tak wyglądała dopiero na początku drugiej połowy (już po godz. 17:00):


Jest różnica? Przynajmniej o kilka tysięcy osób, których ochrona nie wpuściła na pierwszy gwizdek, mimo że w wyznaczonym miejscu zjawili się już po 12 i 13. Zdaniem PZPN zawinili sami kibice z Gdańska, którzy - i tu dłuższy cytat - "mieli możliwość wejścia na teren PGE Narodowego od godziny 9:30, kiedy to zostały otwarte bramy stadionu dla uczestników imprezy. Tylko nieliczni z tego skorzystali i pojawili się na obiekcie. Większa część kibiców, nie chcąc poddać się kontroli wejścia polegającej na sprawdzeniu odzieży wierzchniej i bagażu, zaprzestała wchodzenia na obiekt, grupując się przed bramą wejściową".

- Co mieliśmy robić o 9:30 na stadionie - pytają poszkodowani, wśród których znalazły się osoby w podeszłym wieku oraz matki z dziećmi. Według ich relacji jedną bramą nr 10 miała wejść cała grupa (około 11 tys.). - Było o krok od tragedii kiedy tłum zaczął napierać na bramę - czytamy w komentarzach. W końcu do akcji wkroczyła policja, informując, iż... "zgromadzenie jest nielegalne". W ruch poszły pałki i gaz.

Dzięki za połowę 1. połowy w ucieczce przed gazem, gratuluję organizacji panie b. pic.twitter.com/KyEZsXrTLd— Piotr (@karwanix) 2 maja 2019


W poprzednich latach ten sam scenariusz przy bramie nr 10 przerobili sympatycy Arki Gdynia oraz Lecha Poznań. Wczoraj jednak kłopoty z wejściem na stadion mieli także kibice z sektorów neutralnych. Oto relacja pana Michała: - Byłem na neutralu i na bramie do tego sektora. Pan jak szef "firmy" organizatora meczu o Puchar Polski powinien siedzieć za taką organizację. Do tragedii na bramce 11 brakowało niewiele. Podpisano: Ja pikinik, kibic zwykly Janusz, tata 7 letniego dziecka.

Nie tylko kibice Lechii stoją pod stadionem. Brama numer 11 wygląda tak w 16 minucie meczu. Dziękuje bardzo, stać nie zamierzam, szacuje ze wszedłbym dopiero pod koniec. Czy będą zwroty za bilety? #PucharPolski pic.twitter.com/wU86vtviJa— Michał Banaś (@michal_banas) 2 maja 2019


PZPN tłumaczy, że zaostrzył środki bezpieczeństwa, ponieważ obawiał się powtórki z poprzedniej edycji kiedy ultrasi Arki Gdynia odpalili fajerwerki i rakietnice. Wczoraj za obiema bramkami po raz pierwszy w historii zamontowano wielkie siatki. Na bramkach kontrolnych - do wykrycia środków pirotechnicznych - użyto natomiast maszyn znanych z lotnisk.

Oprawy godne finału Pucharu Polski


Z powodu kłopotów na bramkach wejściowych Lechia zaczekała z prezentacją opraw do drugiej połowy. Najpierw obejrzeliśmy więc efekty prac ultrasów Jagielonii. Jeszcze przed przerwą widownia z neutralnych sektorów nagrodziła ich brawami za ogromną kartoniadę przedstawiającą Pszczółkę - jeden z symboli klubu. Potem było flagowisko z sektorówką ultrasa uzupełnione hasłem: Łączy Nas Piłka. Odpalonych zostało też kilkanaście rac, które wniesiono na stadion mimo że kibice Jagiellonii - i tu kolejny cytat z komunikatu PZPN - zgodnie z zasadami organizacji i bezpieczeństwa, poddali się procedurom kontrolnym.

Lechia przygotowała w sumie trzy oprawy. Z ostatnią zaczekała do chwili kiedy zwycięstwo było już pewne. To wtedy reszcie publiczności ukazała się wielka pasiasta sektorówka z hasłem: Lechia Pany. Wcześniej natomiast zaprezentowano proroczą kartoniadę z datami zdobycia obu trofeów (1983 i 2019). Rozwinięte zostało również płótno z ultrasem celującym ognistym łukiem w PGE Narodowy. Mimo szczegółowej kontroli lechistom udało się wnieść i odpalić kilkadziesiąt rac, flar oraz stroboskopów.

Podczas meczu Lechia i Jagiellonia wspólnie śpiewały o:
- policji
- PZPN-ie
- wpuszczeniu kibiców
- Danielu Stefańskim
- Legii Warszawa

Warto zaznaczyć, że podczas meczu zabrakło tzw. wymiany uprzejmości. Na sektorach neutralnych siedzieli obok siebie fani obu drużyn. Lechia na znak protestu dopingowała tylko w drugiej połowie. Doping był bardzo głośny. Gdańszczan na meczu wspomagali zaprzyjaźnieni sympatycy Śląska Wrocław, Stomilu Olsztyn, Rakowa Częstochowa czy Gryfu Słupsk. W sektorze Jagiellonii pojawili się natomiast kibice rosyjskiego Spartaka Moskwa. Doping białostoczan również stał na wysokim poziomie (zwłaszcza w pierwszej połowie).

Jacek Kurski machał flagą Lechii w sektorze VIP


Na trybunie VIP aż roiło się od znanych i wpływowych postaci. W pierwszym rzędzie obok prezesa PZPN Zbigniewa Bońka zasiedli właściciel Lechii Franz Josef Wernze, prezesi obu klubów (Adam Mandziara, Cezary Kulesza) czy prezydenci miast (Aleksandra Dulkiewicz, Tadeusz Truskolaski). Na meczu zjawił się także premier Mateusz Morawiecki (na innym sektorze), Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, Marszałek Sejmu Marek Kuchciński, machający biało-zieloną flagą prezes TVP Jacek Kurski, radny Gdańska Kacper Płażyński, wojewodowie, prezesi wojewódzkich okręgów, trenerzy kadr narodowych (m.in. Jacek Magiera i Czesław Michniewicz) oraz rodziny piłkarzy. - Ten puchar dedykuję nieżyjącemu prezydentowi Gdańska Pawłowi Adamowiczowi - wyznał na konferencji trener Piotr Stokowiec. Jego drużynę wspierał m.in. Milos Krasić, który na mecz przyleciał specjalnie z Serbii.

Przed północą Lechia wylądowała w Gdańsku. Piłkarzy i sztab powitali kibice (około 100), którzy nie pojechali na mecz do Warszawy, ale za to na lotnisku uścisnęli dłoń bohaterom, zrobili sobie z nimi pamiątkowe zdjęcie, a nawet dotknęli upragnionego pucharu - pierwszego od 1983 roku. To najlepszy sezon od wielu, wielu lat, a kto wie czy nie najlepszy nawet w całej historii klubu. Jeszcze w maju drużyna otrzyma bowiem kolejne medale. Czy będą złote, srebne, czy jednak brązowe - zależy jedynie od rozwoju wydarzeń w czterech ostatnich kolejkach Lotto Ekstraklasy.

Lechia odkłada więc fetę do zakończenia sezonu. Odbędzie się ona 19 maja (niedziela) po spotkaniu 37. kolejki z... Jagiellonią Białystok, która wciąż ma realne szanse na zajęcie miejsca premiowanego eliminacjami do Ligi Europy. Bez względu na wynik - zdaniem janekxa89 - trener Ireneusz Mamrot i tak jednak nie poprowadzi drużyny w kolejnej edycji.

Lechia, moja miłość pic.twitter.com/aBnRZkyckQ— Jacek Kurski PL (@KurskiPL) 2 maja 2019

PUCHAR POLSKI w GOL24


Więcej o PUCHARZE POLSKI - newsy, wyniki, terminarz, drabinka