menu

Udany powrót Papszuna, Lewickiego i Szumskiego na Mazowsze. Wiktoria Rakowa z Victorią

3 października 2018, 20:47 | Kaja Krasnodębska

W Sulejówku bez niespodzianki i przyjazdu Lecha Poznań. Ten pod koniec października odwiedzi Raków Częstochowa, który na stadionie Victorii zwyciężył 4:0.


fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press

Piotr Malinowski wymijający środkiem boiska rywali i wykańczający indywidualną akcję celnym strzałem po ziemi - taki obraz zobaczyli fani Rakowa, którzy pod koniec pierwszej połowy w asyście policji znaleźli się pod płotem za bramką Victorii. Ominęli dwa premierowe trafienia swoich ulubieńców. Już na samym początku wynik otworzył Tomas Petrasek, który wykorzystał podanie z lewej strony i z bliska pokonał Dominika Puska. Po raz kolejny golkiper Victorii piłkę z siatki wyjmował zaledwie kilka minut później, a pokonał go Szymon Lewicki.

Już do przerwy starcie było więc praktycznie rozstrzygnięte i w Sulejówku nie szykowała się niespodzianka podobna do tej z Sandomierza. Kilka godzin wcześniej grająca w IV-lidze Wisła Sandomierz pokonała Koronę Kielce. Ale co zdarza się ekipie z Lotto Ekstraklasy, nie przystoi liderowi pierwszej ligi. Powrót Marka Papszuna na Mazowsze okazał się niezwykle udany, nawet mimo kilku roszad w składzie. W wyjściowej jedenastce znaleźli się m.in. Lewicki czy Dariusz Formella.

Nie tylko Papszun wracał na stare śmieci, ale przede wszystkim Jakub Szumski. Niegdyś bramkarz grywał w Sulejówku regularnie, gdy swoje domowe mecze rozgrywała tutaj Legia II. Teraz przyszło mu zaprezentować się tutaj w ramach Pucharu Polski i w swoim debiucie w tym sezonie nie narzekał na nadmiar pracy. Kłopoty sprawiał mu jedynie kapitan gospodarzy Wojciech Wocial. Doświadczony zawodnik, który prywatnie jest kibicem warszawskiej Legii, próbował pociągnąć kolegów do walki, bo ewentualne zwycięstwo przyniosłoby im starcie z poznańskim Lechem.

Nie wyglądało to jednak dobrze. Minuty mijały, a częstochowianie nadal mieli boiskową przewagę. Lepsi w środku pola, z rzadka wypuszczali przeciwników z połowy. Ci uciekali się do fauli, przez co żółtą kartkę zobaczył m.in. Jan Dźwigała. Syn trenera Wisły Płock i brat reprezentanta Polski od lat związany jest z klubem z miasta, z którego pochodzi cała piłkarska familia. I choć w wygranym przez Victorię finale regionalnego Pucharu Polski nie wystąpił z powodu kontuzji, teraz chciał pokazać się z jak najlepszej strony. Zwłaszcza, że trybuna gęsto się zapełniła. Wśród publiczności Jacek Magiera. Selekcjoner nie mógł obejrzeć wybitnie emocjonującego widowiska, bowiem po przerwie przewagę utrzymywali goście. Czas działał na ich korzyść, a wobec nadchodzących meczów ligowych, woleli oszczędzać siły i kluczowych zawodników. Wobec tego oficjalny debiut zaliczył sprowadzony z Manchesteru City Chidiebere Nwakali. To nie on, a Petr Schwarz strzałem z lewej strony ustalił wynik na 4:0.

Victoria Sulejowek - Raków Częstochowa 0:4 0:3
0:1 Tomas Petrasek (8 min.)
0:2 Szymon Lewicki (14 min.)
0:3 Piotr Malinowski (43 min.)
0:4 Petr Schwarz (65 min.)

Victoria Sulejówek: Dominik Pusek, Maciej Mąka, Adrian Zawadka (46. Szymon Klepacki), Jan Dźwigała, Adrian Gapczyński, Mariusz Wierzbowski (74. Eryk Agnyziak), Michał Mydlarz, Rafał Parobczyk (57. Nikodem Zawistowski), Adison, Łukasz Krupnik, Wojciech Wocial.


Raków Częstochowa: Jakub Szumski, Arkadiusz Kasperkiewicz, Tomas Petrasek, Kamil Kościelny, Daniel Bartl (46. Adam Radwański), Marcin Listkowski (62. Chidiebere Nwakali), Petr Schwarz, Dariusz Formella, Maciej Domański, Piotr Malinowski, Szymon Lewicki (71. Adam Czerkas).


Polecamy