menu

Michał Mikołajczyk, kapitan Puszczy: Szykuje się ciekawa przygoda

7 grudnia 2018, 14:44 | Tomasz Bochenek

Michał Mikołajczyk, kapitan Puszczy Niepołomice, komentuje losowanie par 1/4 finału Pucharu Polski, w którym jego zespół trafił na Miedź Legnica. Spotkanie tych drużyn odbędzie się w Niepołomicach pod koniec lutego lub na początku marca.

Michał Mikołajczyk
fot. Puszcza Niepołomice/Overlia Studio
Michał Mikołajczyk
fot. Anna Kaczmarz
1 / 2

Sądzę, że po losowaniu nie jest Pan smutny.

Jest w porządku, jestem zadowolony.

A coś więcej?

Oczywiście liczyłem na Legię. Ale trudno się mówi, będziemy musieli się z nimi spotkać w finale albo w półfinale.

O półfinał Pucharu Polski zagracie z drużyną, przed którą pół roku temu utworzyliście szpaler, gdy przyjechała na mecz do Niepołomic, mając już pewny awans do ekstraklasy.

Racja, ale mamy też z Miedzią dość dobre wspomnienia. Nie przegraliśmy z nią meczu w ubiegłym sezonie, były dwa remisy. I sądzę, że jest to rywal w naszym zasięgu.

Pierwsze skojarzenie z legnickim zespołem? Tak po prostu, bez analizy...

W tym półroczu nie śledziłem tak bardzo losów Miedzi. W pierwszej lidze był to zespół grający bardzo dobrze w piłkę. Przypomina mi trochę obecny Raków, który teraz zdominował ligę, Miedź była taką drużyną w poprzednim sezonie. To bardzo mocny przeciwnik, ale nie będziemy przed nim klękać.

Przeciwnik, dla którego priorytetem na najbliższe miesiące jest utrzymanie się w ekstraklasie, a nie walka o Puchar Polski.

Może i tak, ale Puchar Polski jest na tyle prestiżowy, że nikt nawet nie pomyśli, żeby go odpuścić. Więc nie możemy myśleć tymi kategoriami. I na pewno legniczanie są faworytami meczu z nami, bo oni są z ekstraklasy. A my nic nie musimy, my możemy.

PUSZCZA - WISŁA PŁOCK. KIBICE NA MECZU [ZDJĘCIA];nf

Jako kapitan Puszczy poczuł się Pan dumny, kiedy tuż przed losowaniem 1/4 finału sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki zapytany, co najbardziej zapamiętał z 1/8 finału, mówił tylko o Puszczy, że to Wasza gra zrobiła na nim wrażenie?

Bardzo miło się zrobiło. Jednak wydaje mi się, że może za rzadko Polsat pokazuje nasze mecze. Bo gdyby pokazywał je częściej, to nie byłoby to taką niespodzianką. My nie możemy z tym zrobić nic innego, jak tylko przemawiać poprzez boisko i wyniki. Bo to spowoduje, że prestiż Puszczy wzrośnie. Wydaje mi się, że już jest pod tym względem lepiej, niż parę lat temu, gdy trafiłem do klubu. Natomiast każdy taki mecz pokazany w telewizji, jak ten z Wisłą Płock - w którym na tle ekstraklasowego przeciwnika zaprezentowaliśmy się jako wyrównany, czy fragmentami nawet lepszy zespół - pozwoli na to, by coraz bardziej nas docenić.

Spodziewał się Pan, że ten rok tak udanie się skończy? Szóste miejsce w I lidze i ćwierćfinał Pucharu Polski - to najlepszy rok w historii klubu, która liczy 95 lat. Ma Pan z tego powodu satysfakcję?

Mam satysfakcję, a co do spodziewania się, to ja wyznaję założenie wpajane nam przez trenera Tułacza, że mamy skupiać się na każdym następnym meczu, a podsumowanie przyjdzie dopiero na końcu. I teraz możemy takie małe podsumowanie zrobić, jednak to dopiero pierwszy krok w tym sezonie. Teraz mamy odpocząć, zregenerować się, a potem ciężko pracować i wiosną postawić drugi krok. A w czerwcu ocenimy, jaki to był dla nas sezon.

Ale fajnie idzie się na zimowy urlop ze świadomością, że po powrocie do pracy czeka Was coś pozytywnego, a nie na przykład walka o utrzymanie.

Zgadza się. Zakończenie roku takim meczem to coś wspaniałego. Powiem szczerze, że dwa ostatnie mecze ligowe nas trochę podłamały (0:1 ze Stalą w Mielcu, 0:2 z Wartą w Poznaniu - przyp. boch), mimo że runda była udana, chwalono nas. Te porażki jednak wpłynęły na to, że morale nam trochę spadło. Całe szczęście, że mecz Pucharu Polski był na końcu i tak dobrze się to ułożyło. Gdyby runda skończyła się meczem w Poznaniu, to mimo zdobycia 30 punktów, byłby spory niedosyt.

Pan rozpoczął ten sezon z poślizgiem, z powodu problemów zdrowotnych.

Tak, latem zdiagnozowano u mnie zapalenie błędnika. Spowodowało to, że nie mogłem przepracować w całości okresu przygotowawczego. Musiałem swoje odleżeć, odpocząć, proces leczenia trwał chyba ze dwa miesiące, dopiero po takim okresie mogłem zacząć normalnie funkcjonować. Dołączyłem do zespołu dopiero w trakcie przygotowań, dlatego miałem lekki falstart na początku rundy. Ale z czasem nadrobiłem zaległości i wróciłem do składu.

A jak spędzi Pan urlop? Podobnie do Marcela Kotwicy, który wybiera się w podróż poślubną? Pan też przecież ślub wziął w czerwcu, więc jesteście w analogicznej sytuacji.

To prawda. Marcel leci w poniedziałek (do Tajlandii - przyp. boch), ja go wyprzedzę, wybieram się w niedzielę. Lecimy z żoną na Zanzibar. Ciekawa przygoda się szykuje.

Najdalsza wyprawa w życiu?

Zdecydowanie. W końcu to miesiąc miodowy, chciałem więc, żeby było to coś wyjątkowego.

Skoro Pana żona zajmuje się fotografią, więc i pewnie w ten sposób ten wyjazd wykorzysta.

Dokładnie tak. Jeden z bagaży przeznaczamy na sprzęt. Myślę, że okoliczne pejzaże będą wspaniałe do fotografowania.

Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce
DZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ:

Gorąco w Cracovii: "Kibice znajdą innego sponsora?"

Ramirez: Wisła to dziedzictwo Krakowa, martwię się o nią

SPORTOWIEC MAŁOPOLSKI 2018 | Czekamy na zgłoszenia

Seksowne show polskich cheerleaderek ZDJĘCIA

LKS Niedźwiedź i jego wielkie dni [ZDJĘCIA RETRO]

Wielki konflikt w Garbarni Kraków. O co chodzi?
[reklama]


Polecamy