menu

Fortuna Puchar Polski. PGE Stal Mielec ograła na wyjeździe Karpaty Krosno 2:0 i awansowała do dalszej fazy

15 sierpnia 2020, 21:57 | SEBASTIAN CZECH

Beniaminek ekstraklasy nie pozostawił złudzeń i pewnie pokonał czwartoligowca. Może to i dobrze, bo co by to była za ekstraklasa, gdyby z problemami rozprawiała się z rywalem występującym o 4 ligowe szczeble niżej. A nie daj już Boże z nim przegrywała.


fot. Krzysztof Kapica

Ciekawość wręcz rozsadzała kibiców Karpat przez cały tydzień oczekiwania na mecz mielczanami. Po pierwsze z przedstawicielem najwyższej klasy rozgrywkowej w Pucharze Polski krośnianinie mierzyli się jesienią 1992 roku, a więc 28 lat temu. Co prawda inne to były czasy, przede wszystkim w innym miejscu znajdowały się Karpaty. W ścisłej czołówce 2 ligi z aspiracjami na awans do

ekstraklasy. Rywal wówczas również reprezentował inną klasę. Legia Warszawa naszpikowana była reprezentantami Polski i prowadzona przez słynnego Janusza Wójcika, opromienionego zdobyciem wicemistrzostwa olimpijskiego w Barcelonie.

Po drugie natomiast fani Karpat chcieli się przekonać jaki dystans dzieli czołową, młodą, perspektywiczną, czwartoligową drużynę od beniaminka ekstraklasy, klubu z wielkim bagażem doświadczeń w ostatnim ćwierćwieczu. Od upadku do odrodzenia nawiązującego do największych sukcesów, czyli mistrzowskich krajowych tytułów z lat 70-tych.

I się przekonali. Że ów dystans jest nie do nadrobienia, przynajmniej w jednym meczu. Że zawodowi piłkarze z dużymi kontraktami dadzą radę bardzo ambitnej młodzieży. I żeby potwierdzić tę tezę statystykami, to podajmy, iż w pierwszej części goście wykonywali 15 rzutów rożnych, niemal cały czas przebywali na połowie miejscowych, co chwilę wrzucali piłkę na pole karne, gdzie nierzadko kotłowało się na przedpolu krośnian.

Po przerwie mielczanie już udokumentowali dominację skutecznością. Najpierw Jani Forsell wszedł w pole karne, dograł idealnie do Roberta Dadoka, a ten z najbliższej odległości skierował piłkę do pustej bramki. Później klasę pokazał Paweł

Tomczyk, ogrywając w polu karnym Karola Czelnego i Sylwestra Stańko, a następnie posłał futbolówkę do siatki.

– Forsell zaliczył dwie asysty, także bardzo dobrze wprowadził się do zespołu. Widać, że to zawodnik z ogromnym potencjałem, także na pewno będzie dużym wzmocnieniem. Tomczyk również pokazał się z dobrej strony, dlatego ocena indywidualna sprowadzonych do Mielca piłkarzy wypadła pozytywnie. Jeśli chodzi o grę całego zespołu, to w pierwszej połowie szwankowało dogranie. Nie potrafiliśmy sobie wypracować sytuacji stuprocentowej przy zdecydowanej przewadze w posiadaniu piłki. Ostatnie podanie, otwierające drogę do bramki nie było grane zbyt dokładnie, a kiedy już to się udało, strzały blokowali nam przeciwnicy. Analityk zatem ma trochę materiału do przygotowania i do prześledzenia słabszych elementów, czyli dogrania oraz stałych fragmenty gry, ponieważ przy sporej ilości rzutów rożnych za dużo piłek ściągał nam bramkarz Karpat, skądinąd znakomicie dysponowany. Niebawem bowiem przystępujemy do bardzo ważnego sezonu, w którym celem będzie prolongata ekstraklasowego bytu. Pamiętam, kiedy jako zawodnik spadałem z ekstraklasy ze Stalą i teraz w roli szkoleniowca chciałbym tego zdecydowanie uniknąć – powiedział Bogusław Wyparło, trener bramkarzy Stali Mielec.

Oby oba kluby po 25-letnich przejściach kroczyły nadal obraną drogą. Karpaty wygrywały w lidze, a Stal nawiązała do najlepszych czasów z lat 70-tych.

Karpaty Krosno - PGE Stal Mielec 0:2 (0:0)


Bramki: 0:1 Dadok 59, 0:2 Tomczyk 76.

Karpaty: Krawczyk – Gierlasiński (59 Wojtasik), Zych, Stasz, Sikorski – Czelny, Król, Knap, Stańko (85 Blezień), Dziadosz (68 Kowalski, 85 Wajs) – Fundakowski (68 Kozubal). Trener Dariusz Liana.

Stal: Strączek – Lisowski, Kościelny, Mateusz Żyro, Getinger – Dadok (61 Tomczyk), Domański, Urbańczyk, Tomasiewicz, Prokić (56 Forsell) – Sadłocha (46 Zjawiński). Trener Dariusz Skrzypczak.

Sędziował Karol Iwanowicz (Lublin). Widzów 999.


Polecamy