menu

Sporty bez filtra. Kibice i Filipiak są już jak PO i PiS. A może to będzie dobre wyjście z sytuacji? [KOMENTARZ]

4 grudnia 2018, 13:29 | Przemysław Franczak

Janusz Filipiak, właściciel Cracovii, znalazł się w sytuacji, w której trudniej jest mu parować ciosy. Protest rozlał się szeroko, dziś listy otwarte podpisują ci, którzy kominiarek używają co najwyżej jeżdżąc na nartach: normalni kibice. Niektórzy nawet zasłużeni. Ich frustrację zrozumieć nietrudno - pal sześć wyniki, emocjonalne argumenty o utraconym klimacie i wspólnocie robią robotę. Jest jednak jedno pytanie, które w tych okolicznościach warto zadać publicznie środowisku normalnych kibiców. Ale w odpowiedzi nie wystarczy: takie są realia, gdzie indziej jest tak samo.

Ponad dwa lata temu podobizna Janusza Filipiaka znalazła się na wielkiej sektorówce. Dziś właściciel Cracovii nie słyszy z trybun nic miłego
Ponad dwa lata temu podobizna Janusza Filipiaka znalazła się na wielkiej sektorówce. Dziś właściciel Cracovii nie słyszy z trybun nic miłego
fot. Andrzej Banas / Polska Press

KONFLIKT W CRACOVII: APEL O ZMIANĘ PREZEZSA PODPISAŁ NAWET PAWEŁ MISIOR. JANUSZ FILIPIAK ODPOWIADA. OSTRO


Co wy przez ostatnie naście lat zrobiliście, żeby wzmocnić markę i wizerunek klubu? Jak silny był odpór dla czarnego PR, w którym z pasją realizowali się wasi mniej normalni koledzy (?) po szalu? Umówmy się: kibice „Pasów” dobrą opinią się nie cieszą - tylko proszę nie używać argumentu o wsadzaniu wszystkich do jednego worka; to jak kula u nogi, niby nie twoja, ale wszyscy widzą, że ją masz. O ich rozmaitych występach pisało się przez ostatnie 15 lat po trzykroć częściej niż o walce piłkarzy Cracovii o utrzymanie, co jest pewnym osiągnięciem (gwarantują nawet międzynarodowy rozgłos, ostatnio promowali klub w Atenach). Nie tylko przecież po drugiej stronie Błoń trybunami trząsł gang – i tu, i tam w milczeniu się temu przyglądano - ten z Cracovii odznaczył się nawet zasługami dla rozwoju światowego przemytu: narkotyki szmuglowano w transportach arbuzów. Nikt demonstracyjnie się od tych ludzi nie odcinał, ani nie krytykował opraw na ich cześć, gdy już zaludnili zakłady karne. Nikt listów ni otwartych, ni protestacyjnych do braci kibicowskiej nie pisał, gdy kolejny nastolatek wykrwawiał się na ulicy. Nikt nie wspierał Filipiaka, gdy próbował iść z patologiami na wojnę, tak jak przed rokiem po grudniowych derbach (warto zresztą zwrócić uwagę, że to jest faktyczny początek obecnego protestu). Cichy, wymuszony alians trwał, może to było coś w rodzaju syndromu sztokholmskiego. Albo osobliwe przyzwyczajenie z silnym mechanizmem wyparcia. Dwie rzeczy są jednak pewne - po pierwsze, to ułatwiło Filipiakowi forsowanie narracji o kibolach chcących przejąć władzę, a po drugie, w rozwoju klubu mniej normalni kibice ni cholery nie pomagali. Ciągnęli go tylko w dół, gwałtowniej niż którakolwiek z decyzji lub zaniechań zarządu. Trudno, przyznacie, w takich okolicznościach budować wokół klubu odpowiednią atmosferę.

Normalni kibice i Filipiak są już jak PO i PiS. Okopali się na swoich pozycjach, mówią innym językiem i tylko do swojego elektoratu, nie chcą się nawzajem słuchać. Brakuje pojednawczych gestów. Tymczasem to dobry moment na rozmowę o przyszłości Cracovii. I to jest to, co normalni kibice mogą teraz zaproponować Filipiakowi: wspólny front przeciwko kultowi maczet i chuliganów wyklętych. Coś za coś. Za co? Można zalicytować ostro: za wiceprezesa Jakuba Tabisza. Wątpliwe, że prezes się zgodzi, ale może ustąpi na innym polu. Tak to działa w biznesie.

Bo albo rozmowy, albo wojna, w której wszyscy przegrają.

DZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ:

Gorąco w Cracovii: "Kibice znajdą innego sponsora?"

Ramirez: Wisła to dziedzictwo Krakowa, martwię się o nią

SPORTOWIEC MAŁOPOLSKI 2018 | Czekamy na zgłoszenia

Seksowne show polskich cheerleaderek ZDJĘCIA

Kolejne „złote dziecko” piłkarskiej Cracovii

Wielki konflikt w Garbarni Kraków. O co chodzi?
[reklama]


Polecamy