Mateusz Wieteska: Raków robi wrażenie, ale to my jesteśmy mistrzami Polski
W ćwierćfinale Pucharu Polski Legia Warszawa zmierzy się w Częstochowie z Rakowem. Śląski zespół imponuje w I lidze. Po 23 kolejkach jest liderem rozgrywek z 11 punktami przewagi nad drugim ŁKS Łódź. - To robi wrażenie. Musimy być bardzo skoncentrowani i nie możemy zlekceważyć rywala. Wiemy, co mamy zrobić. Celem jest awans do półfinału - zapowiedział obrońca stołecznej drużyny Mateusz Wieteska.
Na chwilę zapominacie o gonieniu Lechii Gdańsk. W środę w ćwierćfinale Pucharu Polski zagracie na wyjeździe z liderem pierwszej ligi Rakowem Częstochowa.
Do meczu przygotowujemy się, jak do każdego innego. Raków jest w formie. Wprawdzie gra w niższej lidze, ale nie przegrał w niej 21 meczów z rzędu, ma 11 punktów przewagi nad drugą drużyną w tabeli. Do tego dochodzą dwa zwycięstwa we wcześniejszych fazach Pucharu Polski. To robi wrażenie. Musimy być bardzo skoncentrowani i nie możemy zlekceważyć rywala. W poniedziałek mieliśmy jego analizę. Wiemy, co mamy zrobić. Celem jest awans do półfinału.
Co może pan powiedzieć o Rakowie?
Ma skutecznego obrońcę, Tomasa Petraska, który strzela dużo goli przy stałych fragmentach gry. Poza tym w zespole gra kilku moich kolegów, więc drużyna nie jest mi obca. Zresztą jeszcze półtora roku temu grałem w I lidze, wciąż się nimi interesuje, więc jestem na bieżąco.
To trudniejszy rywal niż Arka Gdynia czy Miedź Legnica, drużyny, które pokonaliście niedawno w lidze?
Trudno powiedzieć. Każdego przeciwnika traktuje się osobno, ale do każdego należy podejść z szacunkiem. Co oczywiście nie zmienia nastawienia, że w Częstochowie musimy być pewni siebie i wierzyć w awans. Nie oszukujmy się, to my gramy w wyższej lidze, jesteśmy mistrzem Polski i mamy zamiar obronić tytuł. Musimy pokazać, że jesteśmy lepsi.
Obserwując Raków w I lidze i grając z drużynami z dołu tabeli Lotto Ekstraklasy, jak dużą różnicę widzi pan w poziomie zespołów?
Niewielką. Widać, że Raków od dawna budowany jest na grę w ekstraklasie i jest na dobrej drodze, by do niej awansować. Oczywiście w tej chwili niemożliwe jest stwierdzić, jak sobie w niej poradzi. Beniaminkowie różnie reaguje na zderzenie z ekstraklasą. Jednak patrząc dziś na Raków, to wydaje się, że będzie wzmocnieniem rozgrywek.
Część ekspertów uważa, że Legia zacznie dominować, kiedy boiska będą w lepszym stanie. W zespole też tak to widzicie?
Gdy tak się stanie, może być już trochę za późno. Wygraliśmy ostatnio z Miedzą i Arka i chcemy pozostać na zwycięskim szlaku. Nieustannie musimy wywierać presję na Lechii. Wymęczona wygrana z Arką dała nam dużo pewności siebie. Nie ma co ukrywać, że nie było tam wiele gry w piłkę, ta częściej latała nad naszymi głowami, było mnóstwo walki.
Były specjalne podziękowania dla Radosława Majeckiego?
Radek kolejny raz spisał się znakomicie. Jest świetnym bramkarzem, ale nie zapominajmy, że na tym polega jego rola na boisku. Cieszymy się, że bardzo pomógł drużynie i liczymy, że w razie czego przy następnych okazjach też to zrobi.
Dużym dyskomfortem dla pana jest rotacja składu?
Linia obrony jest w miarę stabilna. Z Arką wystąpił Paweł Stolarski, który dawno nie grał, ale spisał się bardzo dobrze. Widać, że trener Ricardo Sa Pinto dobiera skład pod konkretnego rywala, a nie na przykład w myśl zasady, że zwycięskiego składu nie zmienia. Liczy się dyspozycja na treningu. Na każdym musimy pokazywać swoje najlepsze umiejętności, bo to może zdecydować, czy wystąpimy w kolejnym spotkaniu.
Ma pan wrażenie, że wykorzystuje szansę, jaką dostał pan po tym jak Komisja Ligi zawiesiła Williama Remy’ego za faul w meczu z Cracovią?
Musiałem być przygotowany na taką ewentualność. Rundę zacząłem na trybunach, później na ławce. Trener dał mi szansę i cieszę się, że wybrał mnie, a nie kogoś innego. Swoją grą staram się jak najlepiej mu odpłacić. Mam nadzieję, że na razie go nie zawiodłem i w następnych meczach będę chciał udowodnić, że zasługuję na dalszą grę w pierwszym składzie.
Rozmawiał i notował Tomasz Biliński