Puchar Polski. Rozwój Katowice po rzutach karnych wyeliminował Stomil
Rozwój Katowice pokonał po rzutach karnych Stomil Olsztyn i awansował do 1/16 finału Pucharu Polski. Tym samym powtórzył osiągnięcie sprzed dwóch lat. Teraz na stadion przy ulicy Zgody przyjedzie któraś z drużyn, która w zeszłym sezonie grała w T-Mobile Ekstraklasie.
fot. Patryk Trybulec/Dziennik Zachodni
Pierwsza połowa nie zachwyciła zgromadzonych na stadionie kibiców. Bramkowych sytuacji było jak na lekarstwo, królowała niedokładność i nieporozumienie. Warto jednak odnotować kilka akcji, które przeprowadziły obie „jedenastki”.
Już w 4. minucie bardzo dobrze główkował Winiarczyk, lecz jeszcze lepszą interwencją popisał się Leszczyński. Kolejna składna akcja w wykonaniu jednej z drużyn miała miejsce dopiero po pół godzinie gry. Łysiak wbiegł między obrońców Rozwoju i oddał mocny strzał lewą nogą. Piłka przeleciała jednak w bezpiecznej odległości od bramki strzeżonej przez Fabera.
5 minut później dobrą okazję do strzelenia gola miał Dominik Kun, jednak jego uderzenie z trudem na rzut rożny wybił bramkarz gospodarzy. W odpowiedzi dobre prostopadłe podanie od Paszka otrzymał Żak, jednak dobrze w tej sytuacji zachowali się olsztyńscy defensorzy.
Kibice zgromadzeni w liczbie około 200 byli mocno zawiedzeni poziomem spotkania i mieli nadzieję na dużo bardziej emocjonujące drugie 45 minut.
Początek tej połowy to miażdżąca przewaga gospodarzy. Już kilkanaście sekund po gwizdku rozpoczynającym tę część gry po wrzutce z prawej strony boiska z kilku metrów uderzał Wolny, a nogami obronił bramkarz rywali.
W 51. minucie kolejną ”setkę” zmarnowali katowiczanie. Dwójkową akcję Żak-Gielza strzałem zakończył ten pierwszy, lecz i w tej sytuacji górą był Leszczyński. Bramkarz Stomilu podczas tej interwencji nabawił się kontuzji i konieczna była zmiana. W jego miejsce między słupkami pojawił się Przyborowski.
Nierozgrzanie golkipera rywali mogło od razu zostać wykorzystane. Prostopadłe podanie do Gielzy przerwane zostało przez niepewnie wybiegającego Leszczyńskiego, a strzał Żaka do pustej bramki z 16 metrów był bardzo niecelny.
W kolejnych minutach tempo meczu spadło. Ciągle optycznie przeważał Rozwój, jednak brakowało przyspieszenia akcji w pobliżu pola karnego. Również przyjezdni od czasu do czasu starali się zagrozić bramce Fabera, jednak robili to nieudolnie.
W 83. minucie bardzo dobrze wstrzelił piłkę Tkocz, jednak w ostatniej chwili spod nóg Gielzy wybił ją jeden z rywali. Po chwili Kut minął trzech rywali, lecz uderzył zbyt lekko na bramkę.
Trzy minuty przed upływem regulaminowego czasu Gielza trafił w boczną siatkę, czym wywołał na trybunach okrzyki zawodu.
Niewykorzystane sytuacje mogły się zemścić na gospodarzach w 90. minucie. Niewiele brakło, by piłka trafiła do niepilnowanego, znajdującego się na 5 metrze Łysiaka. Doliczony czas gry nic nie zmienił i dogrywka stała się faktem.
Ta przyniosła jedynie jedną groźną sytuację. W 108. minucie Sienikowski trafił z 10 metrów wprost w bramkarza Rozwoju. Po 120 minutach nadal brakowało bramek - te kibice zobaczyli dopiero w serii „jedenastek”.
Lepiej rzuty karne wykonywali zawodnicy Rozwoju, którzy wygrali 4:2 i awansowali do 1/16 finału Pucharu Polski i zagrają w niej z przedstawicielem zeszłorocznej T-Mobile Ekstraklasy. Powtórka meczu sprzed dwóch lat? Niewykluczona.