Przemysław Wiśniewski (Górnik Zabrze): Nie możemy się załamywać, na Jagiellonię jedziemy po trzy punkty
- Robiliśmy swoje. Wykonywaliśmy swoje założenia na ten mecz, wykorzystywaliśmy to, jak sztab szkoleniowy przygotował nas na Lechię. Niestety nie dało się wygrać, ale nie możemy się załamywać - mówił po porażce w Pucharze Polski Przemysław Wiśniewski. Defensor już myśli o sobotnim meczu z Jagiellonią Białystok.
fot. Andrzej Szkocki / Polska Press
Hrubieszów, Legionowo i Katowice odwiedzili w drodze do ćwierćfinału piłkarze Górnika Zabrze. W końcu losowanie przyniosło im mecz u siebie. Przed własną publicznością podejmowali aktualnego lidera Lotto Ekstraklasy - Lechię Gdańsk, z którą w tym sezonie już dwukrotnie przegrali w lidze. Nie poddali się jednak i długimi momentami sprawiali lepsze wrażenie na boisku. Ostatecznie jednak przegrali z gdańszczanami 1:2. Gole dla gości strzelili Michał Mak w pierwszej połowie oraz Tomasz Makowski w drugiej części spotkania. - Brakowało nam celności, lepszych strzałów na bramkę. Musimy zacząć wykorzystywać swoje sytuacje, tak jak to robiła w tym meczu Lechia. Mimo że miała mniej sytuacji od nas, to ona zdołała strzelić dwa gole. My z gry nie zanotowaliśmy żadnego trafienia, dopiero w końcówce udało się z rzutu karnego. To jednak nic nie daje i odpadamy z Pucharu Polski - tłumaczył końcowy rezultat obrońca zabrzan Przemysław Wiśniewski.
Jedenastkę już w doliczonym czasie gry wykorzystał Igor Angulo i tym samym przerwał serię meczów z Lechią bez strzelonego przez Górników gola. Na dobrą sprawę nie zmieniło to końcowego rezultatu. Przed ponad ośmiotysięczną publicznością Górnik odpadł z rozgrywek Pucharu Polski. Kluczowe dla końcowego wyniku było trafienie Maka, jakie padło po jednej z pierwszych akcji gdańszczan. Wcześniej boiskową przewagą mieli gospodarze. - Robiliśmy swoje. Wykonywaliśmy swoje założenia na ten mecz, wykorzystywaliśmy to, jak sztab szkoleniowy przygotował nas na Lechię. Niestety nie dało się wygrać, ale nie możemy się załamywać. Nasza gra była bardzo dobra, więc teraz śmiało możemy mówić, że na Jagiellonię jedziemy po trzy punkty. Wyjdziemy na boisko z podniesionymi głowami.
Jeżeli zagrają tak jak w środę, mają szansę na sukces. Z Lechią byli lepsi w większości meczowych statystyk: dłużej utrzymywali się przy piłce, oddali także więcej strzałów na bramkę. - Wiedzieliśmy, że Lechia gra niskim pressingiem. Domyślaliśmy się, że jak strzeli bramkę, to się cofnie. Tak też się stało po trafieniu Michała Maka, które swoją drogą było bardzo dobre. Praktycznie nie do obrony - przyznał urodzony w 1998 obrońca.
Dla niego było to już czwarte spotkanie w rundzie wiosennej. Wszystkie rozegrał w pełnym wymiarze czasowym. Zawodnik, który jesienią występował na boku obrony lub wcielał się w rolę zmiennika, teraz jest podstawowym stoperem w układance Marcina Brosza. Przy wszystkich zmianach jakie zaszły zimą w składzie Górnika, Wiśniewski jest jedynym z młodych talentów, który podczas przygotowań do rundy poprawił swoją sytuację. - Swoją ciężką pracą wskoczyłem do składu i w tych meczach, w których gram pokazuję, że jestem w coraz lepszej formie - mówi.
W pierwszych trzech kolejkach 2019 roku Górnik zdobył sześć punktów pokonując Wisłę Kraków oraz Zagłębie Sosnowiec. W następnych meczach o oczka będzie już ciężej. W sobotę zabrzan czeka wyjazd do Białegostoku, później mierzą się kolejno z Piastem, Lechem oraz Cracovią. - Mamy przed sobą bardzo ciężki terminarz. W najbliższym czasie mierzymy się praktycznie z samymi zespołami z górnej części tabeli - przyznał niespełna 21-letni zawodnik. - W naszej sytuacji punktowej, nie jest to korzystne, nie możemy się jednak poddawać. W każdym kolejnym meczu, bez względu na to czy gramy na wyjeździe, czy u siebie gdzie niesie nas doping Torcidy, musimy walczyć o komplet oczek.
Przed tak ciężkim okresem sezonu Marcin Brosz nie zdecydował się na odpuszczenie Pucharu Polski i w środę w starciu z Lechią puścił do boju praktycznie ten sam skład, który kilka dni wcześniej pokonał 2:1 Zagłębie Sosnowiec. - Zagraliśmy w tym składzie dobry mecz, więc nie sądzę że na Jagiellonię coś się zmieni. Może jakaś mała rotacja ze względu na zmęczenie, bo to będzie w ciągu tych dwóch tygodni na pewno duże, ale jeżeli wszyscy będą zdrowi, możemy w Białymstoku pokazać się w takim samym ustawieniu.