Przed Sandecją Nowy Sącz kolejny trudny sezon? (ANALIZA)
Zarówno na boisku, jak i na trybunach, najbliższy sezon dla Sandecji Nowy Sącz pokaże, w którym tak naprawdę miejscu znajduje się sądecki klub. W poprzednim, sytuacja nie była do pozazdroszczenia.
fot. Ewelina Żak
Maciej Szczęsny niewinny. Były bramkarz nie został oskarżony o gwałt
Chyba każdemu, kto wiosną miał możliwość obejrzenia chociaż kilku spotkań biało-czarnych, a w szczególności tych rozegranych w roli gospodarza, rzucały się w oczy problemy, z którymi klub nie może sobie poradzić. A często nawet nie próbuje ich rozwiązać.
Szary obraz trybun
W rundzie wiosennej na stadion przy ul. Kilińskiego 47 w Nowym Sączu przychodziło średnio 2214 kibiców, przy czym na meczach, m.in. z Polonią Bytom i Cracovią, sporymi liczbami przyjeżdżali "zgodowicze". I w zasadzie tylko te dwa mecze można zaliczyć do naprawdę udanych pod względem kibicowskim.
Kilka meczów Sandecja rozegrała praktycznie bez dopingu, z pojedynczymi okrzykami, które niosły się po stadionie. Powodów takiej sytuacji jest zapewne sporo. Począwszy od współpracy kibiców z zarządem klubu aż po wewnętrzne spory w gronie kibiców. Na pewno i jedni i drudzy nie są zadowoleni z tego przestoju kibicowskiego. Jeszcze dwa, trzy lata temu kibice Sandecji byli znani w całej Polsce z tego, że są dwunastym zawodnikiem swojej drużyny, a każda inna, obawiała się tej przewagi gospodarzy z Kilińskiego.
Jeżeli w przyszłym sezonie trybuny stadionu im. Ojca Władysława Augustynka w Nowym Sączu znowu się zapełnią, to zawodnicy biało-czarnych będą mieć naprawdę ogromne wsparcie od kibiców, a stwierdzenie „twierdza Nowy Sącz” być może znowu zacznie siać strach w szeregach rywali.
Brak inwestycji
Od czasu postawienia masztów oświetleniowych, których inauguracja odbyła się w meczu z Ruchem Radzionków 19 marca 2011 roku, na stadionie Sandecji nie przeprowadzono żadnych większych zmian ani inwestycji. Wprawdzie ostatnia runda wiosenna przyniosła wprowadzenie elektronicznej bazy kibiców, ale nadal przy kasach nie ma zamontowanych bramek wraz z kołowrotkami, a weryfikacji każdego biletu dokonują ręcznie pracownicy.
Od kilku już rund w Nowym Sączu nie wpuszcza się kibiców gości, ze względu na zamknięty ich sektor. Ten oficjalnie jest terenem budowy. Jednak od czasu jego zamknięcia, nie zrobiono przy nim totalnie nic i nie pojawił się tam ani jeden pracownik z zamiarem wykonania zleconej mu pracy. Klub traci na tym pod każdym względem. Zarówno finansowo, bo przecież kibic musi zakupić bilet i coś zjeść, jak i wizerunkowo. Zawsze mecze ogląda się z większym zaciekawieniem, jeżeli obie drużyny są wspierane przez swoich kibiców.
Zarząd Sandecji tłumaczy brak inwestycji tym, że zarządcą stadionu jest Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji i to właśni on jest odpowiedzialny za to, aby dbać o obiekty na których gra Sandecja. MOSiR odbija piłeczkę i odpowiada, że nie ma pieniędzy na kolejne inwestycje. Stadion Sandecji jaki jest, każdy widzi. Nie zachwyca on pod żadnym względem, tym bardziej, że coraz więcej klubów inwestuje w swoje obiekty, a w Nowym Sączu do tego się nie palą.
Wietrzenie szatni
Każda runda przynosi w Sandecji wymianę co najmniej kliku zawodników z podstawowego składu. Jeżeli kibice bez problemu pamiętają nazwisko gracza, jego pozycje, wady i zalety, to znak dla zarządu klubu, że zawodnik ten jest do „odstrzału”. W ostatnich latach przez Nowy Sącz przewinęło się naprawdę sporo nazwisk, bardziej lub mniej znanych w piłkarskim świecie. Jednak cały problem polega na tym, że często zarząd Sandecji ocenia zawodnika zupełnie inaczej niż trenerzy, sztab szkoleniowy, kibice. Na swoim koncie ma już kilka naprawdę kontrowersyjnych transferów, a poza klubem znalazło się przez to spore grono zawodników, którzy mogliby decydować o sile zespołu.