Przed nowym sezonem Ekstraklasy: Wisła Kraków [RAPORT EKSTRAKLASA.NET]
Przygotowania Wisły Kraków do nowego sezonu zawsze zaczynają się od paniki, gdy z klubu uciekają kolejni piłkarze. Tego lata "Biała Gwiazda" stanęła na wysokości zadania i tym razem załatała dziury kilkoma ciekawymi wzmocnieniami. Wczesny start sezonu wymusił na Kazimierzu Moskalu ekspresowe przygotowanie zespołu do trudów ligowych rozgrywek. Podsumowując ostatnie trzy tygodnie sparingów i gorączkowych transferów spróbowaliśmy odpowiedzieć na pytanie, czy na finiszu zobaczymy wiślaków na podium.
fot. BARTEK SYTA/POLSKA PRESS
Dla postronnego kibica przygotowania Wisły do sezonu zazwyczaj mają trzy fazy. Pierwsza przychodzi panika, kiedy z klubu odpływają kolejni piłkarze, a i tak już biedna kadra zionie pustkami. Potem pojawia się delikatna nieufność – zwykle wtedy, gdy wbrew wszelkiej logice zarządowi udaje się ściągnąć kilku zastępców, którzy nawet nie zajeżdżają z daleka piłkarskim szrotem, ewentualnie ukrywają niedociągnięcia pod okazałym futbolowym CV. Podejrzliwość wzrasta wraz z każdym sparingiem, a zwłaszcza tymi, które wiślakom udało się wygrać. W przeddzień startu ligowych rozgrywek nieufność przegrywa ze śmiałym optymizmem. Bo nawet, gdyby „Biała Gwiazda” przegrała wszystkie sparingi w trakcie letnich przygotowań, oczekiwania kibiców byłyby takie same. Choćby w klubie paliło się i waliło, Kazimierz Moskal i spółka mają walczyć o najmniej o podium ligowej tabeli. Szaleństwo? Nawet jeśli tak, to podziela je „góra” – latem Wisłę wzmocniło co najmniej dwóch zawodników, którym nikt nie będzie szczególnie zaglądał w zęby.
- Jak to, przecież miała być katastrofa! – dopytują najbardziej uparci fani. Od dłuższego czasu apokaliptyczne wizje przed startem każdego sezonu to normalka, zwłaszcza w sezonie ogórkowym – media praktycznie co tydzień wróżą Wiśle jeśli nie rychłe bankructwo i upadek, to przynajmniej cały sezon pod górkę. Dobrze, że odkąd Franciszek Smuda uciszył nieszczęsnych czarnowidzów, nikt nie przewiduje (przynajmniej publicznie i pod własnym nazwiskiem) spadku „Białej Gwiazdy” – żeby było obiektywnie, trzeba też przyznać, że nikt nie wpycha wiślaków na siłę do europejskich pucharów, mimo że w ubiegłym sezonie krakusi zmarnowali szansę na kwalifikację prawie na samym finiszu sezonu.
TRANSFERY
Zanim przejdziemy do najbardziej ekscytującej części letnich przygotowań, czyli do wzmocnień, wypada podliczyć straty. Odejście Semira Štilicia było prawie pewne, odkąd z klubem w mało przyjemnych okolicznościach pożegnał się jego piłkarski ojciec, czyli Franciszek Smuda. Bośniak długo zwodził Wisłę negocjacjami z prezesem Gaszyńskim, aż w końcu zabrał sprzęt, wyjechał z Myślenic i tyle go widziano. Ostoja Stjepanović długo leczył się po ciężkiej kontuzji i decyzja o rozstaniu z macedońskim Serbem tuż po zakończeniu rehabilitacji przysporzyła zarządowi kilku krytyków – protesty ucichły, na jego miejsce sprowadzono Krzysztofa Mączyńskiego. Liczono się także z odejściem Dariusza Dudki, który od kilku miesięcy szukał drogi ucieczki z klubu i zamiast egzotycznych ofert wybrał propozycję Lecha Poznań. Były reprezentant Polski ostatnio nie rzucał na kolana swoją formą, zupełnie jak Łukasz Garguła – doświadczony pomocnik ostatecznie podążył ścieżką przetartą kiedyś przez Wojciecha Łobodzińskiego i zasilił pierwszoligową Miedź Legnica. W kolejce za nim stoją rezerwowi – Gerard Bieszczad (Bytovia Bytów), Lucas Guedes (prawdopodobnie przejdzie do Lecha Poznań), Mariusz Stępiński (o krok od dołączenia do Ruchu Chorzów) i Tomasz Zając. Ten ostatni wyśmiał pierwszą propozycję kontraktu z klubu, jednak temat upadł dopiero przez różnice zdań w kwestii długości umowy – koniec końców, najbardziej utalentowany spośród mistrzowskiej drużyny juniorów wylądował w Koronie Kielce. Zostaje jeszcze Jean Barrientos – krnąbrny Urugwajczyk długo ściągał do Krakowa żonę i córkę, ale od czerwca sam nie wrócił do klubu i nie zapowiada się, żeby w ogóle wrócił.
Działania klubu przy poszukiwaniach zastępców ocierają się trochę o czarną magię – pod Wawelem sprawnie i szybko skompletowano gromadkę piłkarzy, na których doniesienia o niewypłacalności Wisły najwyraźniej nie zrobiły żadnego wrażenia. Tomasz Cywka przyda się uszczuplonej kadrze jak znalazł – wszechstronny pomocnik flirtował z klubem już od maja i Kazimierz Moskal obejrzał go dokładnie ze wszystkich stron, zanim podpisał kontrakt. Wiele wskazuje na to, że pod nieobecność Wilde-Donalda Guerriera (Haitańczyk jeszcze nie wrócił z rozgrywek o Złoty Puchar CONCACAF) zacznie sezon na lewym skrzydle, jednak niestraszne mu także zapasy środku pola i szarże prawą flanką. Nieodżałowanego Štilicia zastąpi jego tańsza wersja – Wisła już raz odprawiła Denisa Popoviča z krótkich testów tylko po to, żeby półtora roku później ściągnąć go na stałe. Za Słoweńcem przemawia stosunek ceny i kosztów utrzymania do jakości, no i potencjał – może nie na miarę dezertera z Bośni, lecz jak najbardziej akceptowalny biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej znajduje się drużyna. Jeśli chodzi o obsadę bramki, kontuzje Michała Buchalika i jego imiennika Miśkiewicza wymogły na klubie błyskawiczną transakcję z Radosławem Cierzniakiem w roli głównej. Sam Cierzniak pożegnał się z krajem fatalnym babolem w barwach Cracovii – przez ostatnie trzy sezony był pewniakiem w bramce szkockiego Dundee United. Stawkę uzupełnia niekwestionowany transfer lata – po wygnaniu z Wisły Krzysztof Mączyński czekał na powrót do Krakowa pięć lat. Gdy już wrócił, to z własnej inicjatywy, bowiem większymi pieniędzmi kusił go Śląsk – przeważyła sympatia do klubu i dom piłkarza w podkrakowskiej Wieliczce. Poczet letnich wzmocnień trochę na doczepkę uzupełnił Rafael Crivellaro, wynalazek tego samego menedżera, który do Wisły wcisnął Jeana Barrientosa. Równie dobrze moglibyśmy poprzestać na tym zdaniu – Brazylijczyk z włoskim paszportem w sparingach pełnił prawie wyłącznie rolę mięsa armatniego i raczej nie wygra rywalizacji o miejsce w wyjściowym składzie u Kazimierza Moskala.
Przyszli: Krzysztof Mączyński (wolny transfer, ostatni klub – Guizhou Renhe, Chiny), Tomasz Cywka (wolny transfer, ostatni klub – Blackpool FC, Anglia), Denis Popovič (Olimpia Grudziądz, 150 tysięcy PLN), Radosław Cierzniak (wolny transfer, ostatni klub – Dundee United, Szkocja), Rafael Crivellaro (wolny transfer, ostatni klub – Ajman Club, Zjednoczone Emiraty Arabskie), Jakub Mordec, Konrad Handzlik, Grzegorz Gulczyński, Krystian Kujawa, Oskar Wąsikowski (rezerwy).
Odeszli: Semir Štilić (wolny transfer, APOEL Nikozja, Cypr), Łukasz Garguła (wolny transfer, Miedź Legnica), Dariusz Dudka (wolny transfer, Lech Poznań), Jean Barrientos (wolny transfer, bez klubu), Mariusz Stępiński (koniec wypożyczenia, negocjuje z Ruchem Chorzów), Lucas Guedes (wolny transfer, negocjuje z Lechem Poznań), Gerard Bieszczad (Bytovia Bytów), Ostoja Stjepanović (wolny transfer, bez klubu).
SPARINGI
Odkąd Wisła zadomowiła się na dobre w ośrodku treningowym w Myślenicach, piłkarze Kazimierza Moskala rzadko wyściubiają nos poza urokliwe podkrakowskie miasteczko – po części z oszczędności, a po części dlatego, że rzeczywiście niewiele im tam brakuje. Tego lata najdalszy wypad zaliczyli na samym początku przygotowań. I to od razu z falstartem – towarzyska potyczka ze słowackim drugoligowcem z Koszyc w Popradzie skończyła się porażką 0:1. Za wynik i grę w tamtym spotkaniu nie musiał wstydzić się chyba tylko debiutant Tomasz Cywka. Co innego w kolejnym sparingu – gdy z nieba w Myślenicach lał się żar, „Biała Gwiazda” w osobach Denisa Popoviča i Tomasza Cywki znęcała się nad Zagłębiem Sosnowiec. Do czasu – podczas gdy beniaminek pierwszej ligi wymienił całą jedenastkę, Kazimierz Moskal ograniczył się do kosmetycznych zmian, w związku z czym wiślacy szybko dali sobie wbić gola i mecz skończył się remisem 1:1.
Szkoleniowiec obiecał rezerwowym występ dopiero w test-meczu przeciwko MFK Karwina (2:0) i obietnicy dotrzymał, ale Czechów i tak załatwili starzy wyjadacze – Rafał Boguski i Maciej Jankowski. Przygotowania zwieńczył dość absurdalny mecz z Banikiem Ostrawa – pewne zwycięstwo 3:1 i dwie bramki Pawła Brożka w ogóle nie poprawiły humoru Kazimierza Moskala. W ostatnich wywiadach szkoleniowiec kręcił nosem na dyspozycję swoich piłkarzy na kilka dni przed premierowym starciem z Górnikiem Zabrze, natomiast sam „Brozio” oprócz wspomnianych goli głównie zawodził. Sztab narzekał głównie na zbyt mało czasu na przygotowania – strach pomyśleć, co by było, gdyby krakusi jednak wślizgnęli się do europejskich pucharów i musieli rozpocząć treningi tak wcześnie, jak choćby Jagiellonia Białystok. Szukanie zastępcy dla Pawła Brożka skończyły się niepowodzeniem – przed startem ligi prezes Gaszyński nie zdążył sprowadzić żadnego napastnika, a wystawianie na tej pozycji Macieja Jankowskiego miało opłakane skutki. Pięć minut sławy miał dotychczas prawie anonimowy Krystian Kujawa – młody stoper musiał załatać dziurę po Arkadiuszu Głowackim i zrobił to w takim stylu, że wieczny rekonwalescent Michał Czekaj może zapomnieć nawet o ławce rezerwowych.
Sparingi Wisły przed sezonem:
- 7 czerwca: FC VSS Koszyce 1:0 Wisła Kraków
- 4 lipca: Wisła Kraków 1:1 Zagłębie Sosnowiec (Maciej Jankowski)
- 8 lipca: Wisła Kraków 2:0 MFK Karwina (Rafał Boguski, Maciej Jankowski)
- 11 lipca: Wisła Kraków 3:1 Banik Ostrawa (Maciej Sadlok, Paweł Brożek x2)
NASZA PROGNOZA: MIEJSCA 4-6 NA KONIEC SEZONU
Za czasów Franciszka Smudy sprawa była jasna – dzięki szarlatańskim metodom „Franza” Wisła była w stanie napsuć krwi nawet mocniejszym pretendentom do tytułu i można było się spodziewać, że mimo wzlotów i upadków walka o podium to coś więcej niż science-fiction. Zaufanie i ogólne poważanie, jakim darzy się Kazimierza Moskala do tej pory nie przekładało się na wyniki – przy całej sympatii do obecnego trenera „Białej Gwiazdy”, akcje jego zespołu stoją trochę niżej. Sam klub jeszcze nie wykaraskał się z trudnej kłopotów i choćby dlatego nikt głośno nie mówi o celach na nadchodzący rok, a już na pewno nie wymaga od piłkarzy możliwie bezbolesnej kwalifikacji do europejskich pucharów. Wzmocnienia są obiecujące – należy jednak pamiętać, że po małym exodusie dokonano głównie niezbędnych transferów. Niektóre palące sprawy – jak nowy napastnik albo zabezpieczenie na wypadek plagi kontuzji w obronie – nadal pozostają rozgrzebane. Wreszcie towarzyskie potyczki z tabunem Czechów i Słowaków nie dały jednoznacznej odpowiedzi na pytania o siłę ognia wiślackiej ofensywy. Do przeciętnej dyspozycji Pawła Brożka i Macieja Jankowskiego dochodzi jeden wielki znak zapytania przy Denisie Popoviču – wychodzi na to, że na ten moment kibice mają prawo oczekiwać najwięcej od Tomasza Cywki. Dobrze, że wiślacy nie będą długo trzymać własnych fanów w niepewności – nie będzie lepszego papierka lakmusowego od ligowego terminarza, który po premierze z Górnikiem skojarzył „Białą Gwiazdę” z Cracovią, Lechem Poznań, Legią Warszawa i Lechią Gdańsk. Bardzo szybko okaże się, czy Moskala i spółkę stać na coś więcej niż miejsca 4-6. w ligowej tabeli.