Przed meczem Widzew - Pogoń. Marcin Robak wraca na Piłsudskiego
Dwa awanse do Ekstraklasy, miano super strzelca 1. ligi, wyrobienie marki klasowego snajpera - tak pobyt w łódzkim Widzewie będzie wspominał Marcin Robak. Zimą chciał wrócić na aleję Piłsudskiego, ale do transferu nie doszło. Jednak w sobotę znów postawi nogę na murawie stadionu Ludwika Sobolewskiego.
Robak bronił barw Widzewa w latach 2008-2011 i dał się poznać jako bramkostrzelny napastnik z prawdziwego zdarzenia. Na aleję Piłsudskiego trafił z Miedzi Legnica i od początku wkupił się w łaski, jako pierwszoplanowa postać. W pierwszym sezonie na pierwszoligowych boiskach strzelił 20 bramek w 31 spotkaniach, w drugim był autorem 18 trafień w 33 występach. Wraz z Widzewem wywalczył awans do Ekstraklasy.
Po udanej rundzie jesiennej (7 bramek w 10 meczach) postanowił spróbować sił za granicą. Bez wahania przyjął ofertę tureckiego Konyasporu. Bardzo szybko wywalczył sobie miejsce w składzie, zagrał w 16 meczach i strzelił pięć bramek, ale musiał przełknąć gorycz spadku z Superligi. W niższej lidze także cieszył się zaufaniem szkoleniowca (32 mecze, 8 bramek), jednak nie zdołał wraz z kolegami wrócić na najwyższy poziom rozgrywek. Tym samym latem zdecydował się odejść do Mersin Idman Yurdu SK. To był błąd. Nie dość, że nie dostawał należnych pieniędzy, to jeszcze nie pojawił się w ani jednym spotkaniu. Błyskawicznie więc rozwiązał kontrakt i rozpoczął poszukiwania nowego klubu.
Przede wszystkim rozważał powrót do Polski, ale chętnych na transfer jakoś nie było. Potencjalni pracodawcy bali się zatrudnić Robaka, który przegapił przecież całą rundę jesienną, co wiąże się z dużymi brakami formy. Ale taki zawodnik nie mógł pozostać bezrobotny. Po przyjeździe do Polski zamieszkał w Łodzi, dlatego też często był łączony z przenosinami do Widzewa. Sam w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" podkreślał chęć ponownej gry przy Piłsudskiego.
Jednak do powrotu nie doszło. Widzew nie znalazł sponsorów gotowych pokryć wynagrodzenie starego-nowego zawodnika. Tym samym Robak musiał zdecydować się na inną ofertę. Wybrał propozycję gry w Piaście Gliwice, gdzie w jednej rundzie zdołał czterokrotnie wpakować futbolówkę między słupki. Na Okrzei miał także spędzić obecne rozgrywki. Wystartował wyśmienicie - od dwóch bramek w dwumeczu eliminacji do Ligi Europy z Karabachem Agdam i trafieniu przeciwko Górnikowi Zabrze. Ku wielkiemu zdziwieniu gliwickich fanów przyjął jednak interesującą propozycję od Pogoni Szczecin. Odszedł i formy nie zatracił. W samej Pogoni zaliczył już sześć goli, zaś we wszystkich dotychczasowych starciach aż dziewięć, co zaowocowało powołaniem do reprezentacji Polski na mecz z San Marino. Jego dyspozycja sięga szczytów zwłaszcza w ostatnich tygodniach. Dowodem jest chociażby hat-trick ustrzelony w samej pierwszej odsłonie konfrontacji z Piastem Gliwice. Czy dla Widzewa będzie równie bezlitosny co dla innego poprzedniego pracodawcy?