Przed meczem Widzew - Jagiellonia: Pawłowski ma coś do udowodnienia
Jutrzejsze spotkanie Widzewa Łódź z Jagiellonią Białystok będzie szczególne dla Bartłomieja Pawłowskiego. Nowy nabytek gospodarzy stanie jutro naprzeciw dawnego klubu, w którym został potraktowany mocno lekceważąco. Ma więc sporo do udowodnienia.
fot. Grzegorz Wypych Ekstraklasa.net
- Chciałbym strzelić bramkę, ale jeśli pokonamy Jagiellonię nie za moją sprawą, będę i tak bardzo szczęśliwy - mówi Bartłomiej Pawłowski w rozmowie z białostockim oddziałem "Gazety Wyborczej".
21-letni napastnik jest w znakomitej formie. W dziewięciu spotkaniach czterokrotnie umieszczał piłkę w siatce, imponował też wzorową współpracą z partnerami, dynamicznymi rajdami i nienaganną techniką. Słabsze momenty także miewa, lecz w żaden sposób nie powinno to wpływać na całokształt oceny.
-To zasługa ciężkiej pracy na treningu. Mamy dużo zajęć strzeleckich, trener Mroczkowski kładzie nacisk na ten aspekt, organizuje indywidualne zajęcia dla młodych zawodników. W Widzewie czuję się świetnie, panuje dobra atmosfera, jest wielu młodych graczy - przyznaje Pawłowski.
Na Alei Piłsudskiego wyraźnie eksplodował formą, rozpoczął swoje istnienie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Parę udanych momentów wystarczyło, żeby zaczął być łączony z przenosinami do takich klubów jak Legia Warszawa czy Borussia Moenchengladbach, której wysłannik obserwował go w pojedynku z Piastem Gliwice.
Kariera Pawłowskiego mogła jednak nabrać rozpędu znacznie wcześniej. W 2010 roku, w wieku 18 lat w Promieniu Opalenica został zauważony przez Jagiellonię Białystok. Długo się nie zastanawiał, szybko parafował kontrakt obowiązujący do 2014 roku, mając nadzieję na szybkie pokazanie się w Ekstraklasie.
Niestety nic nie potoczyło się jak w marzeniach. W pierwszym zespole spędził zaledwie jeden sezon, zaliczył siedem epizodycznych występów Ekstraklasie. Przeważnie przesiadywał na ławce rezerwowych, albo pracował nad formą w Młodej Ekstraklasie. - Kolorowe buty i żel - usłyszał kiedyś od ówczesnego trenera Michała Probierza.
Kolejne lata spędził na wypożyczeniach w GKS-ie Katowice, Jarocie Jarocin i ostatnio w Warcie Poznań. Miewał chwile zawahania, zastanawiał się nad przerwaniem kariery i zawieszeniem butów na kołku. Podjął nawet studia, ale pogodzenie z piłką okazało się niemożliwe. Mimo przeciwności nie poddawał się, dawał z siebie wszystko, by w końcu przekonać do siebie włodarzy Jagi.
- W Jarocinie trafiłem na świetnego trenera Janusza Niedźwiedzia. Podniósł mnie na duchu, uczynił liderem zespołu i znowu zacząłem piąć się ku górze. Trafiłem w końcu do Warty - opowiada Pawłowski.
Comeback do Białegostoku wydawał się bardzo bliski, ale... - Wziąłem udział w pierwszym treningu, Tomasz Hajto chciał mnie zabrać na obóz, lecz władze klubu miały inne zdanie. I tak znów musiałem zostać wypożyczony - kontynuuje.
Tym razem Pawłowski pozostał w Ekstraklasie. Do Widzewa przyszedł na zasadzie wypożyczenia, ale już teraz wiadomo, że łodzianie zrobią wszystko, by doprowadzić do całkowitej finalizacji transferu. Oczywiście o ile na przeszkodzie nie staną problemy finansowe. - Chciałbym zostać w Widzewie, mam tu świetne warunki do rozwoju i podszkolenia się - deklaruje utalentowany snajper.
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida