Premier League w pigułce: Nikt nie chce mistrzostwa (cz. 19)
Pardew chce zrobić out nawet bez nacisków kibiców, van Gaal po raz pierwszy nic nie zmienia, a Mourinho wyczuwa wszędzie spisek. To już (prawie) 19 kolejek Premier League za nami!
Niezmienione United
Manchester United po raz pierwszy od listopada 2012 roku wystawił tą samą jedenastkę. Pech chciał, że van Gaal zrobił to akurat dwa dni po meczu z Newcastle w Boxing Day. Mało tego, Holender był bardzo zdziwiony, że jego zawodnicy w drugiej połowie wykazywali objawy zmęczenia. Po pierwszych 45 minutach, które można śmiało nazwać najlepszymi chwilami Czerwonych Diabłów w tym sezonie, lecz piekielnie nieskutecznymi, na drugą część gry zabrakło już podopiecznym holenderskiego szkoleniowca sił. Kondycji nie zabrakło za to piłkarzom Kogutów, ale oni także nie byli w stanie trafić do siatki. Tym samym pojedynek dwóch najlepszych bramkarzy Premier League wypadł na remis, ale obaj kilkukrotnie popisali się niesamowitymi umiejętnościami.
Przy okazji – dlaczego van Gaal jest van Gaalem? Właśnie dlatego.
Kampania przeciwko Chelsea
Jose Mourinho po meczach, które kończą się nie pomyśli jego zespołu, często wygaduje głupoty. Tak samo było po starciu z Southampton, kiedy to Portugalczyk oskarżył przeciwników, sędziów i media o kampanię przeciwko jego zespołowi. A wszystko przez to, że arbiter nie podyktował rzutu karnego za faul na Fabregasie ewidentnego jak Big Ben, jak nazwał to The Special One. Jedenastka oczywiście należała się The Blues, ale zawodnicy z Londynu sami zapracowali sobie na reputację nurków i w klasyfikacji żółtych kartek za symulacje zdecydowanie prowadzą.
Zresztą ciężko wygrać mecz, jeśli oddaje się tylko jeden celny strzał na bramkę rywala, a tak właśnie zrobiła Chelsea w niedzielne popołudnie. Podobne osiągniecie zanotował Southampton, więc oba kluby podzieliły się punktami. Można powiedzieć, że byliśmy świadkami stuprocentowej skuteczności – dwa strzały w światło bramki w ciągu całego meczu i dwa gole.
Obywatele zrobieni na bordowo
Już przed meczem było pewne, że Manchester City łatwo rozprawi się z Burnley, szczególnie grając na własnym stadionie. Gdy mistrzowie Anglii objęli dwubramkowe prowadzenie, wszyscy już dopisali ekipie z miasta włókniarzy komplet punktów. Nic z tego. The Clarets pokazali charakter i wolę walki, tym samym przerywając serię 9 kolejnych zwycięstw The Citizens. Ekipa Seana Dyche’a to także pierwsza drużyna, która od kwietnia bieżącego roku zdołała dwukrotnie trafić na Etihad Stadium. Cenne oczko zapewnił beniaminkowi Ashley Barnes, zdobywca trzech goli w czterech ostatnich meczach. Jeśli bramkostrzelny duet napastników Barnes – Ings nie zatraci skuteczności, to zespół Rudego Mourinho śmiało może powalczyć o utrzymanie. Dlaczego zdecydowani faworyci z Manchesteru nie sięgnęli po trzy punkty? Pellegrini zwalił wszystko na śnieg, z którym zmagali się jego piłkarze w West Bromwich. Złej baletnicy…
Patrząc na to, że wszystkie zespoły z czołowej piątki straciły punkty, można by rzecz, że w tym sezonie mistrzostwa nikt wygrać nie zamierza.
Pożegnanie Pardew?
Jeszcze dwa miesiące temu odejście Alana Pardew z St. James Park wydawało się pewne. Nie chcieli go kibice, drużyna nie miała rezultatów i usadowiła się w strefie spadkowej. Jednak kiedy zespół Srok wyszedł na prostą, to nagle pojawiły się plotki o odejściu Anglika do Crystal Palace. Z 9 zespołu ligi do 18? Widzieliśmy już bardziej szalone rzeczy/ Sam zainteresowany nie wziął wczoraj udziału w pomeczowym wywiadzie, byłe tylko uniknąć niewygodnych pytań o przeprowadzkę na Selhurst Park.
Jeśli mecz z The Toffees był dla angielskiego menadżera pożegnaniem z Newcastle, to było to powiedzenie arrivederci w efektownym stylu. Gospodarze wygrali z trudnym rywalem z Liverpoolu, mimo że szybko to Arouna Kone zadał pierwszy cios. Znowu błyszczał duet Moussa Sissoko – Ayoze Perez, czyli dwaj najlepsi piłkarze rundy w czarno-białych barwach, co pozwoliło sięgnąć Srokom po kolejne zwycięstwo. Natomiast The Toffees są w tym sezonie naprawdę fatalni. Nie dość, że nie wyglądają imponująco w ofensywie, to jeszcze popełniają mnóstwo indywidualnych błędów po bronionej stronie boiska. Jeśli tak dalej pójdzie, to nie tylko Alan Pardew zmieni miejsce pracy, bo Roberto Martinez także szybko może pożegnać się z posadą na Goodison Park.
Liczba kolejki:
98 – tyle dni na zwycięstwo w Premier League czekała drużyna Leicester City
obserwuj autora na twitterze: filipmfn