Premier League. O tym jak Arsene Wenger i Arsenal powiedzieli sobie "merci"
Był początek stycznia 1989 roku czterdziestoletni Arsene Wenger był trenerem AS Monaco i obserwował ekipę Galatasaray Stambuł. Z Turcji do Francji wracał przez Londyn. W stolicy Anglii zatrzymał się na jeden wieczór. A akurat 2 stycznia swój mecz na Highbury rozgrywał Arsenal. Francuz załatwił sobie wejście na mecz klubu z północnego Londynu i tam poznał Barbarę Dein i jej męża Davida. To wtedy małżeństwo Deinów miało w posiadaniu zespół „Kanonierów” i właśnie wtedy David Dein pierwszy razy wypowiedział słynne „Arsene jak Arsenal”. Przepowiednia sprawdziła się dopiero pod koniec września 1996 r. i trwała 22 lata. W piątek świat obiegła informacja, że Wenger po sezonie przestanie być szkoleniowcem „Kanonierów”
fot. eastnews
„Dziękujemy Arsene. Co prawda jesteśmy za młodzi, by pamiętać te sukcesy, ale nasz tata nam opowiedział o wszystkim, co dla nas zrobiłeś” - taki mały baner przygotowało kilku kibiców Arsenalu na mecz z West Hamem. Londyńczycy wygrali z „Młotami” 4:1, a Emirates znowu wypełniło się po brzegi. W ramach akcji „Wenger Out” - z frekwencją na meczach Arsenalu było kiepsko. A jeszcze kilka ładnych lat temu aż pół miliona ludzi było chętnych na same karnety. Arsenal przestał grać pięknie, wygrywać trofea, liczyć się w walce o tytuł. To prawda, można było już zapomnieć, że Francuz dokonywał w północnym Londynie wielkich rzeczy.
Wy, dziennikarze, potraficie docenić zespół, który przez 25 lat nic nie zdobył, a nas chcecie zabić, mimo że w ciągu ostatnich czterech lat wygraliśmy trzy Puchary Anglii. Tak to widzę - mówił niedawno Wenger. Francuz - chyba nieświadomie - osiadł na laurach. Przecież czwarte miejsce w Premier League, gwarantujące start w Lidze Mistrzów, nieoficjalnie zostało okrzyknięte „Pucharem Wengera”. Londyńczycy z północy kręcili się wokół podium, ale nie potrafili zrobić nic więcej. „Czy mogę zrobić z tym klubem coś więcej?” - pytał sam siebie Wenger po sezonie 2003/2004. Niezwykłym sezonie - Arsenal wziął ligę szturmem. Nie przegrał żadnego spotkania, co nie zdarzyło się od... 1889 r. Wtedy dokonali tego piłkarze Preston North End. „Kanonierzy” już nigdy nie zbliżyli się do tej formy, a Wenger na pytania o limit możliwości klubu dostał odpowiedź w ostatnich latach.
- Jestem wdzięczny za to, że przez tyle lat mogłem służyć temu klubowi. Prowadziłem zespół z pełnym zaangażowaniem. Wszyscy kochający Arsenal, proszę was, dbajcie o wartości tego klubu - powiedział Arsene Wenger. Francuz nie potrafił odnaleźć się w szaleńczym biegu za sukcesami, a portfel klubu traktował, jak swój własny. Jak donoszą media, Wenger niespecjalnie chciał wydawać 64 miliony euro na Pierre’a Emericka - Aubameyanga, a chciał za 1/3 tej ceny sprowadzić Malcoma z Bordeaux. „Chyba lepiej było zanim świętowałem ćwierć wieku. Chciałbym mieć naiwną wiarę jak Wenger i pokładać swą nadzieję w byle Dannym Welbecku” - rapował o Francuzie Taco Hemingway, absolutnie najpopularniejszy polski raper, prywatnie fan Tottenhamu, odwiecznego rywala Arsenalu.
Przez wiele lat Francuz miał rację. Przyszedł do Arsenalu i wprowadził zespół na zupełnie inny poziom świadomości. Londyńczycy zaczęli się zdrowo odżywiać, nie było już regularnych libacji po zwycięstwach, tylko skupienie na następnym zadaniu. „Gdzie są nasze Marsy” - potrafili krzyczeć piłkarze Arsenalu, którym Wenger zabronił jeść batony. - Arsene Wenger zbudował najlepszy zespół przeciwko jakiemu grałem w Anglii. Musieliśmy wiele zmienić w naszym futbolu, by z nimi konkurować. Wszyscy musieli przejść rewolucję i zacząć być prawdziwymi profesjonalistami - mówił o Wengerze Gary Neville, który przez lata był podstawowym obrońcą Manchesteru United.
- Moje życie to wygrywanie meczów. Robiłem to i robię cały czas. W ostatnich moich spotkaniach w roli szkoleniowca Arsenalu pragnę wielkiego dopingu i jedności - wyznał Francuz. Wenger zdobył trzy mistrzostwa Anglii, siedem Tarcz Wspólnoty, a także siedem Pucharów Anglii, co jest rekordem tych rozgrywek. Brakującym skalpem był sukces w Europie. W 2006 r. w Paryżu Arsenal przegrał z Barceloną finał Ligi Mistrzów (1:2). Francuz marzy, by 16 maja w końcu zawojować Europę. Szansa jest blisko, znowu we Francji. W Lyonie odbędzie się finał Ligi Europy. Zwycięstwo w tych rozgrywkach da Arsenalowi powrót do elity, do Ligi Mistrzów. Ale najpierw należy wygrać w półfinale z Atletico Madryt.
„Arsenal Wenger” nie pozostawi za sobą w Londynie spalonej ziemi. Przez lata był szefem skautów i dyrektorem sportowym w jednym. Teraz w tych rolach pracują inni fachowcy: Sven Mislintat i Raul Sanllehi. Za 400 mln euro powstało The Emirates, nowy dom „Kanonierów”, który w 2006 r. zastąpił Highbury. Francuz zbudował legendy Thierry’ego Henry’ego, Patricka Vieiry, Roberta Piresa i wielu innych. Wprowadził w wielki świat Wojciecha Szczęsnego i Łukasza Fabiańskiego. Już ma oferty z Japonii, Chin, PSG i innych miejsc na świecie, ale to północny Londyn na zawsze będzie jego domem.