menu

Premier League: Mourinho z problemami jedzie na Stamford Bridge, gdzie z Manchesterem jeszcze nie wygrał

19 października 2018, 14:57 | BG

W sobotę o godzinie 13.30 Chelsea zagra z Manchesterem United. Stamford Bridge kiedyś było bastionem Jose Mourinho, gdzie nie przegrał 77 meczów z rzędu, ale teraz prowadzone przez niego Czerwone Diabły nie potrafią strzelić tam nawet bramki.


fot.

Dziewiąta kolejka Premier League rozpocznie się od prawdziwego trzęsienia ziemi. Manchester United, który średnio rozpoczął sezon, w sobotę przyjedzie na Stamford Bridge, by zagrać z Chelsea, która zachwyca w nowej kampanii.

Oczy kibiców w tym meczu będą zwrócone szczególnie na Jose Mourinho, który w przeszłości dwa razy trenował przecież The Blues, a teraz londyńczycy mogą przyczynić się do jego zwolnienia z MU.

Niesamowity come back Czerwonych Diabłów w meczu z Newcastle nie poprawił szczególnie słabej atmosfery w klubie. Mimo że United wygrał mecz, w którym przegrywał 0:2 po pierwszej połowie, to piłkarze oberwali za samo doprowadzenie do tak dramatycznej sytuacji. Krytyka oczywiście spadła też na trenera Mourinho, a eksperci zarzucali mu toporny styl gry, który nie przynosi dziś efektów w Anglii.

- Wygląda to tak, jakby United straciło poczucie tego, co jest na boisku najważniejsze. Nawet gdybyśmy ściągnęli Leo Messiego, to miałby tu problemy. Tak teraz wygląda Manchester - przyznał niedawno Paul Scholes. Wypowiedź legendy MU uderzała głównie w styl drużyny i zaangażowanie poszczególnych piłkarzy. Wystarczy spojrzeć na zespoły, które obecnie znajdują się w czołówce ligi - Manchester City, Liverpool, czy nawet Chelsea - każdy z nich prezentuje ostatnio ofensywny futbol w przeciwieństwie do Manchesteru. - Alexis Sanchez jest w grze samolubny, z kolei z takim napastnikiem jak Romelu Lukaku nie można wygrać ligi. Za słabo gra poza polem karnym - kontynuował swoją tyradę Scholes. W mediach panuje jednak opinia, że to Mourinho źle korzysta ze swoich graczy, a Ci odnaleźliby się w innym stylu.

I rzeczywiście wydaje się, że winą należy obarczyć trenera. Lukaku podczas przerwy reprezentacyjnej znów udowodnił, że potrafi strzelać gole. Paul Pogba dobrze odnajduje się w drużynie grających do przodu Francuzów, a Alexis Sanchez nie mógł zapomnieć wszystkich swoich atutów, którymi czarował w ataku Arsenalu. Zbytnia dbałość o defensywę zabija jednak kreatywność tych graczy, do których dołączyć należy Anthony’ego Martiala i Marcusa Rashforda, którzy obecnie częściej myślą chyba o odejściu z klubu niż dobrej grze.

Oprócz zarzutów dotyczących taktyki, media w Anglii zarzucały też The Special One stworzenie podziałów w szatni. Kamery Sky Sports zarejestrowały sprzeczkę słowną między trenerem a Paulem Pogbą na treningu, co miało przerodzić się w spór angażujący cały zespół. Sytuację wyjaśnił jednak Andreas Pereira.

- Menedżer myślał, że Pogba zamieścił wpis z materiałem wideo na którym się uśmiechamy po przegranym meczu z Derby i zapytał go na treningu dlaczego doszło do czegoś takiego. Potem panował wobec tego niezdrowy nastrój. Takie rzeczy zdarzają się w Anglii - powiedział piłkarz. - Menedżer ma dobre relacje z zawodnikami. Nie odczuwamy wcale tej presji, która pochodzi z zewnątrz. Każdy mówił o tym, że zostanie zwolniony. My jednak tego nie czuliśmy - dodał. Pytanie brzmi czy to dobra mina do złej gry, a może w Manchesterze nie jest tak źle jak mówią ludzie. Opinię na ten temat ma też Zlatan Ibrahimović.

- Ludzie nie krytykują Mourinho za wyniki, ale dlatego, że zazdroszczą mu jego sukcesów i osobowości. Za jego sposób bycia i charakter. Rozumiem to, bo jesteśmy do siebie podobni. On musi pozostać sobą. Ta krytyka często jest wyolbrzymiona. - zaznaczył Szwed, który całkiem niedawno grał pod okiem Portugalczyka na Old Trafford, a wcześniej również w Interze.

W tak duże problemy szkoleniowca MU nie wierzy również Duncan Castles piszący w gazecie Sunday Times. - Prasa pisała, że było spotkanie pomiędzy agentem Mourinho Jorge Mendesem a Edem Woodwardem. To co z niego wynikło, to fakt, że Manchester United nie chce zwalniać Mourinho na tym etapie. Postawiono oczywiście sprawę jasno, że wyniki muszą się zmienić. Ale nie było mowy o zwolnieniu - wyjawił, ucinając tym samym spekulacje, że Zinedine Zidane, czy inny nowy trener jest bliski zatrudnienia w klubie.

Mourinho może więc czuć się bezpieczny, ale najbliższy okres będzie dla niego bardzo trudny. W sobotę zagra na Stamford Bridge, gdzie jako trener United przegrał wszystkie trzy mecze ligowe, które tam rozegrał. Co ciekawe Portugalczyk jako trener The Blues sam uczynił ten stadion twierdzą i londyńczycy pod jego wodzą nie przegrali tu 77 spotkań z rzędu. Teraz sam nie może ugrać tam choćby punktu, a jego drużyna w trzech meczach nie strzeliła nawet jednego gola.

Trudny mecz z Chelsea będzie tylko „rozgrzewką” dla Czerwonych Diabłów. Zaraz potem zagrają z Juventusem w Lidze Mistrzów, Evertonem i Bounemouth w lidze, rewanż z Juventusem i arcytrudne derby miasta z City. Może się więc okazać, że w ostatnim listopadowym meczu ligowym przeciwko Crystal Palace na ławce trenerskiej nie będzie już wcale siedział Mourinho.

Gdzie po tym maratonie znajdzie się United? Obecnie wicemistrz Anglii zajmuje ósme miejsce ze stratą siedmiu punktów do lidera. Warto w tym miejscu przypomnieć, że kiedy The Special One po raz ostatni został zwolniony, to prowadzona przez niego Chelsea piastowała 16. miejsce w tabeli, mając aż 15 punktów straty do lidera na początku grudnia.

Zakończenie tej historii nie musi być jednak wcale smutne. Być może zawodnicy zmienią swoje podejście po meczu z Newcastle i meczach reprezentacyjnych i jednak będą chcieli umierać za swojego trenera. Mourinho dalej ma bardzo dobre relacje z kibicami, którzy za wyniki obwiniają bardziej prezesa Eda Woodwarda, więc dobrą atmosferę wokół zespołu da się jeszcze odbudować. Szczególnie gdy na czele projektu zasiada tak pewna siebie jednostka, jak Portugalczyk.

- Na obecnym etapie jestem The Mature One (Dojrzały). Ale nigdy nie zostaną pobite moje osiągnięcia, więc dalej jestem The Special One - przyznał w maju sam Mourinho, który pewnie jeszcze nie raz utrze nosa swoim krytykom.


Polecamy