Premier League. Czy Tottenham złapie lisy z Leicester za ogon?
Po remisie lidera z West Hamem 2:2 i wygranej Spurs ze Stoke 4:0, Koguty tracą już tylko pięć punktów do pierwszego miejsca w tabeli.
fot. Rui Vieira
Wszystko skomplikowało się w 56. minucie niedzielnego meczu Leicester z West Hamem. W polu karnym gości teatralnie upadł Jamie Vardy licząc, że naciągnie sędziego na rzut karny. Arbiter mógł podyktować jedenastkę, która zapewniłaby pewnie Lisom trzy punkty (prowadzili w tym momencie 1:0), lub ukarać symulującego Anglika i wyrzucić go z boiska.
Wybrał drugą opcję i zamiast zwycięstwa, piłkarze Claudio Rannierego musieli zadowolić remis. Wyszarpanym w dodatku rywalom niemal z gardła, bo grając w osłabieniu stracili dwa gole i wyrównali dopiero w doliczonym czasie gry. Uratowali w ten sposób jeden punkt.
Stracone dwa mogą ich drogo kosztować, bo na cztery kolejki przed końcem sezonu mają już tylko pięć punktów przewagi nad drugim w tabeli Tottenhamem (który rozgromił 4:0 Stoke). Z jednej strony to duża zaliczka. Biorąc jednak pod uwagę terminarz można spodziewać się wszystkiego. Leicester zagra jeszcze ze Swansea, Manchesterem United, Evertonem i Chelsea. Tottenham z West Bromwich Albion, Chelsea, Southampton i Newcastle.
W Anglii kibice wielokrotnie przekonywali się, że każdy zespół może wygrać z każdym. Porównując więc oba kalendarze gier, ciężko wskazać łatwiejszy. Lepiej skupić się na obecnej formie dwóch finiszujących w gonitwie koni. Oba w 10 ostatnich meczach zdobyły 23 punkty. Oba strzelały bramki i praktycznie ich nie traciły. Jeśli jednak trzeba wskazać drużynę grającą lepiej, nie ma wątpliwości, że wybór padnie na Tottenham.
Podopieczni Mauricio Pochettino w ostatnich dwóch ciężkich starciach ze Stoke i MU strzelili 7 bramek nie tracąc żadnej. Harry Kane jest najlepszym strzelcem rozgrywek (24 gole). Kluczowy pomocnik wicelidera – Christian Eriksen – jest drugim najlepszym asystentem ligi. Wykonał już 12 ostatnich podań, a według statystyk zagrywa średnio 3-4 kluczowe piłki w czasie meczu. Odkryciem sezonu, jest Dele Alli. Anglik strzelił już 10 goli i dołożył do tego 9 asyst.
Spurs grają z pasją, którą na początku sezonu miało Leicester. Potrafią rozprawić się z każdym przeciwnikiem, a wszelkie mankamenty tuszują niesamowitą wolą walki. Do niedawna najlepszą parą w Premier League byli Mahrez i Vardy, teraz tworzą ją Kane i Eriksen. Rozpędzone Koguty łatwo się nie poddadzą.
To wszystko może jednak nie mieć najmniejszego znaczenia jeśli do optymalnej formy wróci Leicester. Gracze Claudio Rannierego muszą wygrać trzy z pozostałych czterech spotkań by być pewnym triumfu w lidze. Wydaje się, że najprostszy sprawdzian czeka ich w niedziele, gdy na własnym boisku podejmą Swansea. W tym meczu nie wystąpi zawieszony za czerwoną kartkę Vardy, ale wydaje się, że były podstawowy napastnik Lisów – Leonardo Ulloa – tylko czekał na taką szansę.
Większą odpowiedzialność za grę drużyny znów powinien wziąć z kolei Riyad Mahrez. Jeśli Algierczyk, nominowany do nagrody piłkarza roku Premier League, zagra ostatnie mecze na najwyższym poziomie, będzie faworytem w tej rywalizacji. A Lisy zgarną mistrzostwo.
Kibiców czeka więc ligowy finisz z prawdziwego zdarzenia. Wiele wskazuje, że walka o tytuł może rozstrzygnąć się nawet w ostatniej kolejce. W najbliższy weekend apetyt fanów pobudzi aperitif, składający się ze starć Lisów ze Łabędziami i Kogutów z WBA. Faworyci muszą wygrać i rozpocznie się piłkarska uczta, ze słodkim deserem tylko dla jednego z nich.