Porażka Bytovii z Rakowem w drugoligowym debiucie
Piłkarze Drutex-Bytovii Bytów debiut w rozgrywkach II ligi zachodniej muszą zaliczyć do nieudanych. Przegrali w Częstochowie z miejscowym Rakowem 0:2.
fot. Karol Szymanowski / Polskapresse
Na Jasną Górę drużyna Waldemara Walkusza pojechała osłabiona. W kadrze zabrakło m.in. kontuzjowanego Łukasza Kłosa oraz Jakuba Szałka, który nadal nie otrzymał zwolnienia z Odry Wodzisław.
Piłkarze Rakowa podrażnieni pucharową porażką sprzed kilku dni, od pierwszych minut szturmowali bramkę Mateusza Oszmańca. Gospodarze udokumentowali swoją przewagę w 6 min., gdy po strzale Łukasza Kmiecia piłka zatrzepotała w siatce bytowskiej bramki.
Po stracie gola zespół z Bytowa zagrał nieco odważniej w ofensywie, a zarazem uważnie pilnował tyłów. Mimo to goście mieli problem ze skonstruowaniem składnej akcji, która zaskoczyłaby defensywę drużyny Jerzego Brzęczka.
Nieco lepiej było po zmianie stron. Piłkarze Bytovii ostro rzucili się do odrabiania strat stwarzając kilka groźnych akcji pod bramką Kosa. Gdy wydawało się, że bramka wyrównująca jest tylko kwestią czasu - gospodarze podwoili swoją przewagę bramkową. Szarżujący Mateusz Kyzioł był nieprawidłowo powstrzymywany przez obrońców Bytovii i sędzia tego spotkania Sebastian Tarnowski bez wahania podyktował jedenastkę. Jej pewnym egzekutorem był Arkadiusz Hyra.
Ta bramka właściwie rozstrzygnęła losy spotkania. Gospodarze po strzelonym golu cofnęli się, czyhając na kolejne kontry. Bytowski zespół natomiast walczył o zdobycie kontaktowego gola. Najbliżej tej sztuki był w doliczonym czasie gry, kiedy po faulu jednego z zawodników Rakowa arbiter podyktował rzut karny. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Pięta, jednak golkiper gospodarzy doskonale wyczuł jego intencje i pewnie obronił strzał. Później był już tylko gwizdek i radość gospodarzy. Kolejne spotkanie Bytovia rozegra w sobotę przed własną publicznością z GKS Tychy.