Polska piłka sięgnęła dna. Który to już raz?
Wyrżnęliśmy o bruk. Znów. Najpierw trauma po Euro, teraz jesień w pucharach zakończyliśmy dzień przed końcem wakacji. Z różnych stron słychać zawodzenie, złość, rozczarowanie. Na jakiej podstawie ktokolwiek wierzył, że coś w pucharach zwojujemy?
Nie ma co, paskudne to lato. Klęska goni klęskę. Najpierw czerwcowa trauma po Euro, potem mizerny Londyn, teraz jesień w pucharach zakończyliśmy dzień przed końcem wakacji.
Patrząc szczegółowo: drużyna Śląska została rozmontowana tuż po zdobyciu mistrzostwa. Nikt tam nie inwestował w nowych piłkarzy, by spróbowali zawojować Europę. Jak co roku – najlepsza drużyna ubiegłego sezonu została rozsprzedana. I skompromitowała się już ze szwedzkim Helsinborgiem, o niemieckim laniu miłosiernie nie wspominam. Legia zaś oparła cały swój pomysł na grę na jedynym 34-latku z Serbii. I tyle. Co najdziwniejsze, miała szansę na awans. Szansę, której oczywiście nie wykorzystała, bo nawet przy średnim Rosenborgu, nie jest nawet ciut klasową drużyną, która prowadząc na wyjeździe, potrafi korzystny wynik utrzymać.
Patrząc ogólnie: liga jest beznadziejnie słaba, tak jak słabi i bardzo słabi są jej piłkarze. Ci słabi piłkarze są za swoją słabą grę dostają olbrzymie pieniądze. Trenerzy na rynku europejskim nie istnieją, o działaczach PZPN nie wspominam, bo i po co? Młodzieży się nie szkoli, bo nie ma za co, a często i gdzie.
Czego więc pytam oczekiwaliśmy? Że zagramy w Lidze Europejskiej, bo co? Bo nam się należy? W Lidze Mistrzów mamy raptem siedmiu piłkarzy: trzech bramkarzy (!), trójkę z Dortmundu i weterana Wasilewskiego. Tylu mamy zawodników w 32 najlepszych drużynach Europy! Pytam po raz kolejny – czego my co roku oczekujemy? Czemu, co rok narzekamy, że znów się nie udało? Przecież zawsze jest tak samo, drużyna zdobywa mistrzostwo czy puchar, potem zostaje rozprzedana i mniej lub bardziej kompromituje się w pucharach. Przyzwyczajmy się do tego, pogódźmy się z tym. Tak już będzie. Naprawdę niewiele już zostało państw, z którymi nie przegraliśmy, czy to jako klub czy reprezentacja. Oczywiście, czasem zdarzy się cud i gdzieś tam awansujemy. Ale tylko dzięki szczęściu, a nie głębokim, systemowym zmianom…
Do tego już za chwilę dobić nas mogą chłopaki Waldemara Fornalika. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że za dwa tygodnie będzie jeszcze smutniej. W mediach pojawiły się informacje, że TVP zerwała rozmowy nt. transmisji meczów Polaków z Czarnogórą i Mołdawią, w efekcie kibice mogą tych meczów w telewizji w ogóle nie zobaczyć. Może to i lepiej?
PS. Do rundy grupowej LE awansowała drużyna Neftczi Baku, którą kilkanaście lat temu zlał Widzew 8:0.