menu

Polonia Bytom wygrała... pierwszą połowę z Dolcanem, potem straciła cztery gole

7 października 2012, 14:10 | Tomasz Górski

Na swoje premierowe zwycięstwo w obecnym sezonie musi jeszcze poczekać bytomska Polonia. Jacek Trzeciak w debiucie na ławce trenerskie wygrał... pierwszą połowę. Po przerwie gospodarze z Ząbek byli bezlitośni i zaaplikowali rywalowi cztery bramki.


fot. Jakub Ziółkowski
Dolcan Ząbki - Polonia Bytom
fot. Tomasz Górski
Dolcan Ząbki - Polonia Bytom
fot. Tomasz Górski
Dolcan Ząbki - Polonia Bytom
fot. Tomasz Górski
1 / 4

Przed rozpoczęciem spotkania miała miejsce minuta ciszy poświęcona Arkadiuszowi Sojce, byłemu zawodnikowi Polonii Bytom w sezonie 2007/2008 (runda jesienna) i Dolcanu Ząbki (jesień 2010/2011), który zaginął 15 czerwca.

Obie drużyny koniecznie chciały wygrać ten mecz. Polonia była bardzo zdeterminowana od początku spotkania.

Bliska powodzenia już w czwartej minucie. Kamil Białkowski popędził na bramkę Dolcanu i podał na środek pola karnego do Michała Płókarza. Ten mając przed sobą tylko pustą bramkę... nie trafił w piłkę! Jęk zawodu wśród kibiców gości, którzy sporadycznie zaznaczali swoją obecność. Bytomianie przerywali niemal każdą akcję Dolcanu ostrym faulem, gospodarze rzadko przekraczali przepisy. Aż dziwne, że sędzia Łukasz Bednarek czekał 26 minut do pokazania pierwszej żółtej kartki (Jackowi Broniewiczowi za... niewyparzony język). Z perspektywy czasu dobrze zrobił – boisko opuściłoby kilku zawodników.

Trzynasta minuta to kolejna groźna akcja Polonii. Pechowa dla gości. Kopia akcji z początku spotkania i takie samo zakończenie. Dwie zmarnowane „setki” podziałały na kibiców, którzy w niewybredny sposób wyrazili swoje „opinie”.

Co się odwlecze to nie uciecze. W 15. minucie Polonia strzeliła bramkę. Ostre dośrodkowanie z lewego skrzydła wykorzystał niepilnowany w polu karnym Dawid Cempa i uderzeniem z powietrza pokonał Leszczyńskiego. Zapowiadała się powtórka ze spotkania z Kolejarzem Stróże.

Dolcan próbował odpowiedzieć, ale to przypominało bicie głową w mur. Z uporem maniaka skrzydłowi dośrodkowywali z bocznych sektorów boiska, ale brakowało zawodników w polu karnym by strzelić. Natomiast uderzenia z dystansu były blokowane albo leciały prosto w ręce Mateusza Miki.

Przeważała chaotyczna gra i mnóstwo fauli. Po jednym z nich, na sześć minut przed końcem pierwszej odsłony, kontuzji doznał strzelec bramki Dawid Cempa. Na noszach musiał opuścić boisko. Trener Polonii, Jacek Trzeciak wprowadził w jego miejsce Maksyma Pokotyliuka.

W szatni Dolcanu musiały paść mocne słowa. Od początku drugiej odsłony gospodarze grali z werwą i na zwiększonych obrotach. Na efekt nie trzeba było długo czekać – tylko cztery minuty. Po faulu przed polem karnym piłkę ustawił Bartosz Osoliński, który popisał się kapitalnym uderzeniem z rzutu wolnego. Piłka poleciała nad murem i otarła się o słupek, po czym wpadła do siatki. Mateusz Mika odprowadził piłkę wzrokiem. W 56. minucie powinna paść druga bramka dla Dolcanu. Wprowadzony chwilę wcześniej Mateusz Piątkowski zmarnował wyborną sytuację posyłając piłkę z 14 metrów obok dalszego słupka. Miałby wejście smoka, a tak utrzymywał się remis.

Kluczowym wydarzeniem dla dalszego przebiegu meczu była druga żółta, a w konsekwencji czerwona kartka dla Martina Barana w 65. minucie. Gospodarze poczuli krew i chcieli jak najszybciej strzelić bramkę. Dwie minuty później na listę strzelców ponownie wpisał się Osoliński. Mierzonym strzałem z pola karnego na dalszy słupek nie dał szans bramkarzowi Polonii. W kilkanaście minut podwoił swój dorobek bramkowy i ma na koncie 4 trafienia.

Od tego momentu piłkarze Roberta Podolińskiego stwarzali raz po raz groźne sytuacje, po których mogliby strzelić kolejne bramki. Na kwadrans przed końcem meczu Maciej Tataj chciał przelobować z ok. 20 wysuniętego Mateusza Mikę. Ten jednak koniuszkami palców zdołał sparować piłę na rzut rożny. Chwilę później futbolówka znalazła drogę do siatki, ale sędzia dopatrzył się spalonego.

W 81. minucie Polonia miała rzut wolny. Dzięki ogromnemu zamieszaniu na piątym metrze piłka nie wpadła do bramki Leszczyńskiego. Mimo gry w osłabieniu bytomianie stwarzali coraz groźniejsze akcje.

Jednak w 83. minucie gola strzelił niezawodny Tataj. Wykorzystał dobre dośrodkowanie z prawej flanki i precyzyjnym strzałem głową podwyższył prowadzenie. Warto podkreślić, że napastnik Dolcanu był w tej sytuacji przytrzymywany za koszulkę i sędzia mógł odgwizdać rzut karny.

Sędzia nie zrobił tego w tej akcji, ale pięć minut później wskazał na „jedenastkę”. Tataj ustawił piłkę na „wapnie” i ta po odbiciu się od słupka wpadła do bramki. Dolcan 4, Polonia Bytom 1. Dla snajpera to czwarty gol w tym sezonie.

W doliczonym czasie gry Polonia miała rzut wolny pośredni. Na linii bramkowej stało w sumie 10 zawodników. Piłka trafiła w mur. Po kontrze Bartosz Osoliński był bliski dobicia Polonii, ale piłka minimalnie minęła słupek.

Dolcan przerwał serię pięciu meczów bez zwycięstwa sprawiając tym samym bardzo miły prezent dla Roberta Podolińskiego, który w poniedziałek będzie miał urodziny. Zwycięstwo wywindowało ząbkowian na 12. miejsce w tabeli. W przyszłą sobotę Dolcan jedzie do Nowego Sącza. Polonia zaś dalej pozostaje na ostatnim miejscu w tabeli z zaledwie trzema „oczkami”. Po pierwszej połowie jest promyk nadziei na lepszą grę. Za 6 dni śląski zespół podejmie u siebie ŁKS Łódź.