Czy Fernado Santos w ogóle przejmuje się presją polskich mediów, czy jest jak jego rodak Paulo Sousa, który bagatelizował krytyczne głosy?
Po przegranym w fatalnym stylu meczu z Mołdawią – a zwłaszcza po drugiej połowie, która nie miała prawa się zdarzyć – wszyscy mamy kaca, ale to selekcjoner Fernando Santos musi – przede wszystkim sobie – odpowiedzieć na kilka kluczowych pytań.
fot. PAP/Piotr Nowak
Nie było komu przywołać drużynę do porządku
Podstawowe jest takie, czy nie za szybko zrezygnował na przykład z Kamila Glika, który odgrywał istotną rolę nie tylko w defensywie, ale i w szatni. Nie dość bowiem, że nasza obrona pozbawiona była kierownika i generalnie funkcjonowała na poziomie amatorskim, to jeszcze nie znalazł się żaden zawodnik, który potrafiłby w trudnym mentalnie momencie przywołać drużynę do porządku. Nie znalazł się choćby jeden z niezbędną charyzmą i charakterem...
I to jest najtrudniejsze do zrozumienia – jak zespołowi złożonemu z zawodników słynnych, renomowanych klubów strata gola może tak bardzo podciąć skrzydła? Przecież w pierwszej połowie Mołdawianie mieli problem z przedostaniem się pod nasze pole karne, a i przy stanie 2:1 nasz zespół wypracował sobie jeszcze doskonałą okazję do podwyższenia rezultatu.
Mamy duży kłopot i to na własne życzenie
W Kiszyniowie po dobrym początku trzeba było wygrać różnicą trzech, czterech bramek i mieć problem z głowy. Tymczasem – mimo iż po losowaniu opinia była taka, że nie da się nie awansować z tej grupy – reprezentacja Polski znalazła się w przymusie; chcąc pojechać na Euro’24 trzeba już wygrać w zasadzie wszystko do końca eliminacji, łącznie z wyjazdem do Albanii. A w ciemno – po tym, co zobaczyliśmy w Pradze i Kiszyniowie – możemy zakładać, że w Tiranie na pewno łatwo nie będzie. Mamy więc duży kłopot, i to na własne życzenie…
Wydaje się, że Santos musi w pierwszej kolejności popracować nad koncentracją, bo sposób, w jakim nasi zawodnicy potrafili przespać początkowe minuty z Czechami, i te tuż po przerwie w Mołdawii jest naprawdę zatrważający. I irytujący.
To nie poprawi klimatu do pracy
Problem trzeba zdiagnozować błyskawicznie i znaleźć właściwą receptę, tymczasem słyszę, że selekcjoner ponownie wyjechał do Portugalii. Mam nadzieję, że nie na tak długo, jak po marcowej turze meczów. Bo nie dość, że już musi się mierzyć z kryzysem sportowym w reprezentacji Polski, to za chwilę co bardziej niecierpliwi dziennikarze zaczną stawiać pytanie, czy jest odpowiednim człowiekiem na właściwym miejscu. A to nie poprawi klimatu do pracy.
Pytanie oczywiście, czy pan Santos w ogóle przejmuje się presją polskich mediów, czy jest jak jego rodak Paulo Sousa, który zupełnie bagatelizował krytyczne głosy…
Orlen Cup – turniej bez przegranych
W oczekiwaniu na poprawę gry i wyników reprezentacji Polski nadal będę wnikliwie przyglądał się kandydatom na piłkarzy. Już w niedzielę do Gdańska przyjadą dzieciaki z całej Polski – konkretnie z 16 ośrodków, które wspiera sponsor tytularny, od Jasła i Oleśnicy począwszy – na kolejną edycję turnieju Orlen Cup.
Z pewnością obejrzę więc dużo radosnego futbolu i wiele radości z gry w piłkę. A uczestnicy – oprócz emocji – będą mogli posmakować wakacyjnych nadmorskich atrakcji. Będzie to zatem turniej bez przegranych. A takie lubię najbardziej.