Połamane kości, wygwizdana Doda i tajemniczy poślizg sędziego. Smaki Wielkich Derbów Śląska
Górny Śląsk to najbardziej „derbogenny” obszar w naszym kraju, ale jest jedno spotkanie, które elektryzuje kibiców na Śląsku najbardziej – Wielkie Derby pomiędzy Górnikiem Zabrze i Ruchem Chorzów. Już w niedzielę o 18. kolejna, 105. odsłona pojedynku o prestiż i panowanie na piłkarskim Górnym Śląsku. Bez względu na sytuację, w jakiej znajdowały się kluby i kontekst, w jakim Wielkie Derby były rozgrywane, mecz ten zawsze był pełen podtekstów i animozji, także pozaboiskowych.
Zespoły Ruchu i Górnika mierzą się ze sobą od dokładnie 60 lat. Pierwsze takie starcie wygrali Górnicy, którzy pokonali na Roosevelta Ruch 3:1. Od tamtej pory w najwyższej klasie rozgrywkowej śląscy rywale spotkali się 104 razy: 41 razy wygrywał Górnik, 36 razy padł remis, 28 spotkań wygrał Ruch. Pojedynek obu zespołów ma, mimo geografii, ponadregionalny wymiar – jest to starcie najbardziej utytułowanych drużyn w Polsce. Górnik i Ruch mają najwięcej, bo aż 14 mistrzostw Polski na koncie, oba zespoły zdobyły łącznie 9 Pucharów Polski (Górnik 6, Ruch 3). Obie ekipy stawały na podium ligi aż 54 razy (Ruch – 29, Górnik – 25). Te dwie drużyny zaopatrzyły w wielu zawodników narodowa kadrę – łącznie było ich blisko stu pięćdziesięciu. Liczby są oczywiście imponujące, ale większość z nich związana jest z zamierzchłą historią obu klubów. Choć Ruch jeszcze w ostatnich kilku latach notował sukcesy w lidze (3. miejsce w sezonach 2009/2010 i 2013/2014, oraz wicemistrzostwo w sezonie 2011/2012), to po udanym sezonie piłkarze z Chorzowa notowali ostry zjazd w dół. Oba kluby z pewnością chciałyby nawiązać do tradycji lat 60. i 70. kiedy dzieliły i rządziły piłkarską Polską.
- Nie twierdzę, że wszystkie nasze mecze były piłkarskimi szlagierami, ale przeważnie zapowiadano je jako przeboje kolejki, a wielotysięczna rzesza kibiców rzadko opuszczała stadion zawiedziona. Sporo z tych spotkań pamięta się przez lata - tak o meczach pomiędzy Ruchem a Górnikiem wypowiadał się Gerard Cieślik, legenda „Niebieskich”. Rywalizacja Górnika z Ruchem zaczęła się w latach 50., gdy Górnik dopiero wchodził do elity, a Ruch miał na koncie już 8 mistrzostw. - Tym samym przybył nam, a raczej wszystkim zespołom w kraju, bardzo groźny rywal - dodawał Cieślik, którego wizja okazała się prorocza.
wideo: Press Focus/x-news
Górnik swój pierwszy tytuł zdobył w 1957 roku. Przez następnych 15 lat nie schodził z ligowego podium, zdobywając w tym czasie kolejnych 9 tytułów, z czego 5 z rzędu (1963-67), co jest osiągnięciem do tej pory niepowtarzalnym. Tak oto powstała dwubiegunowa, piłkarska rzeczywistość na Śląsku, gdzie pojedynki Górnika z Ruchem zaczęto nazywać już w latach 60. mianem „Wielkich Derbów”. W tym czasie rozegrano wiele fascynujących spotkań, jak to z ćwierćfinału Pucharu Polski z 1962 roku, gdy Ruch do 80. minuty prowadził 2:0, ale Górnik w ciągu 4 minut strzelił 3 bramki i wyeliminował Niebieskich z rozgrywek. Ruch potrafił się jednak zrewanżować swojemu wielkiemu oponentowi, tak jak w 1966 roku, gdy Górnik został rozgromiony przez chorzowski zespół 5:1. - Dla mnie to był wstyd i hańba, bo nas Niebiescy zniszczyli, bo śmiali się z nas. Koledzy z drużyny mnie uspokajali – nie martw się i tak jesteśmy najlepsi, jesteśmy mistrzami, a ja byłem na nich niebywale wkurzony, bo wiem, że kilku z nich świętowało mocno ten tytuł przed meczem z Ruchem - wspomina Stanisław Oślizło, jedna z ikon zabrzańskiego klubu.
Wiele spotkań miał Górnika z Ruchem miało decydujący wpływ na mistrzostwo Polski. Tak było w 1989 roku, gdy oba kluby wraz z katowicką GieKSą zdobyły ligowe podium dla Śląska. Ruch pokonał wówczas Górnik u siebie (2:0), ale i na wyjeździe (2:1), co zadecydowało o zdobyciu przez „Niebieskich” mistrzostwa Polski. Były także spotkania, kiedy oba kluby znajdowały się na przeciwnym ligowym biegunie. W sezonie 1996/97 oba kluby walczyły o utrzymanie w lidze. Wówczas na Roosevelta padł remis 1:1, a na obiekcie przy Cichej wygrał Górnik po dublecie Marka Szemońskiego. Ostatecznie oba zespoły zdołały utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Bez względu jednak na sytuację obu klubów, Wielkie Derby były zawsze pojedynkami zaciętymi, pełnymi zgrzytów i awantur.
W spotkaniach Górnika z Ruchem dochodziło do wielu kuriozalnych sytuacji. Jedna z nich miała miejsce w 2000 roku, kiedy to Górnik podejmował u siebie rywali zza miedzy. Sędzią spotkania był Stanisław Żyjewski, który w trakcie spotkania ośmieszył się na oczach piłkarskiej Polski. W 56. minucie podyktował dość kontrowersyjną jedenastkę dla gospodarzy po faulu Sławomira Palucha na Michale Probierzu. Zaraz po tym, gdy Żyjewski zagwizdał i wskazał na wapno, podbiegło do niego kilku piłkarzy Ruchu. Jednym z nich był Mariusz Śrutwa, który... przewrócił Żyjewskiego. Po tym incydencie sędzia powinien wyrzucić napastnika Ruchu z boiska, jednak Śrutwa otrzymał za popchnięcie sędziego tylko żółtą kartkę. Arbiter tłumaczył po meczu, że... poślizgnął się na serpentynie. Śrutwa upadek sędziego tłumaczył „stanem murawy zrytej przez krety”. Całe zajście zostało jednak zarejestrowane przez telewizyjne kamery. Górnik przegrał tamto spotkanie 1:2, co spotkało się z ostrą krytyką kibiców i działaczy, tym bardziej, że od 18. minuty Ruch grał w dziesiątkę. Za zajście z sędzią Żyjewskim, Marcin Baszczyński i Mariusz Śrutwa zostali zdyskwalifikowani na kilka miesięcy, a sam arbiter na 3 miesiące. Mała wojna na boisku przerodziła się w kibicowską bitwę na trybunach. Kibice Ruchu łamali ławki na stadionie, z kolei fani Górnika siłowali się z policją. Zamieszki przeniosły się z czasem na ulice miasta. Za tamte wydarzenia oba kluby zostały finansowo ukarane. Poniżej unikatowy skrót tamtego spotkania, w którym komentatorem CANAL+ był... Mateusz Borek.
W meczach Górnika z Ruchem dochodziło także do brutalnych starć między zawodnikami. W derbach 4 października 1999 tuż przed gwizdkiem na przerwę Piotr Gierczak zaatakował wślizgiem Marcina Molka na tyle agresywnie, że złamał mu kość piszczelową i strzałkową z odpryskami. - Nie zrobiłem tego specjalnie. Chciałem trafić w piłkę, ale nie udało mi się – przekonywał w wywiadach piłkarz Górnika. Do podobnej sytuacji doszło rok później – tym razem Marek Szemoński z Górnika tak zaatakował Tomasza Szuflitę z Ruchu, że ten zszedł z boiska ze złamaną nogą. Piłkarz „Trójkolorowych” przeprosił na łamach prasy swojego oponenta, telefonując do niego po meczu z zapytaniem o stan zdrowia. Jak widać sportowa rywalizacja nie zawsze idzie w parze z brakiem szacunku. Do tarć dochodziło jednak wielokrotnie. Przykładem może być mecz sprzed sezonu, gdy wiosną zeszłego roku w trakcie derbów piłkarze i trenerzy Górnika i Ruchu wręcz pobili się po tym, jak sędzia ukarał Michała Helika czerwoną kartką w końcówce spotkania.
Inna absurdalna sytuacja miała miejsce podczas śnieżnych derbów z marca 2011 roku. W trakcie spotkania na stadionie przy Cichej zgasło światło. Piłkarzom Ruchu udało się wyjść z mroku w efektowny sposób, gdyż po naprawie oświetlenia na stadionie wbili zabrzanom 3 gole i wygrali z Górnikiem do zera.
Wielkie Derby to nie tylko piłkarski boks, ale także mecze pełne pięknych bramek. Jedna z nich jest chociażby gol Dzikamai Gwaze'go, który cudownym strzałem z dystansu ucieszył kibiców na Roosevelta.
Równie pięknym strzałem Marek Zieńczuk kibiców z Zabrza uciszył...
Świadkiem wspaniałych piłkarskich spektakli pomiędzy ekipą Ruchu i Górnika był z pewnością Stadion Śląski, który gościł piłkarzy obu zespołów czterokrotnie. Wielu kibiców domagało się, by jubileuszowe, setne derby, zostały rozegrane właśnie na legendarnym chorzowskim stadionie. Niestety, z racji problemów z rozbudową dachu okalającego Stadion Śląski mecz ten rozegrano na obiekcie przy Cichej. Derby na chorzowskim gigancie odbyły się w 2008 i 2009 roku i były to jedne z najlepszych spotkań między tymi dwoma zespołami. Ruch wygrał pierwsze z nich 3:2 po bardzo emocjonującym meczu. Na trybunach pojawiło się ponad 40 tysięcy fanów. Z tego spotkania można było zapamiętać nie tylko piękne bramki i emocjonujące widowisko, ale także alergiczną reakcję kibiców na przedmeczowy koncert piosenkarki Dody.
Podobnie było rok później, z tym wyjątkiem, iż Górnik wygrał tym razem po bramce Banasia 1:0. To właśnie na śląskim gigancie mieliśmy do czynienia z największą frekwencja w historii WDŚ – w 1968 roku podczas meczu Ruchu z Górnikiem pojawiło się 80 tysięcy kibiców.
100. Derby Śląska odbyły się na obiekcie przy Cichej. Na ten mecz nie mogli przyjechać fani z Zabrza, gdyż sektor gości na stadionie Ruchu miał być wówczas remontowany. Ruch wygrał setne derby 2:1, choć goście prowadzili po bramce Sobolewskiego. Dla Niebieskich strzelili wówczas Starzyński i Stawarczyk.
Niestety, podobnie jak w przypadku innych wrogo nastawionych zespołów, „święta wojna” między Ruchem a Górnikiem przeniosła się także poza stadiony. W wielu przyśpiewkach kibicowskich mamy do czynienia z agresją słowną, obraźliwymi flagami transparentami. Choć jest to część niezwykle efektownej oprawy, jaka towarzyszy niemal każdemu derbowemu starciu, pomiędzy kibicami panują bardzo wrogie stosunki. Są miasta na Śląsku, które są wręcz podzielone na strefy wpływów jednego, lub drugiego zespołu. Najbardziej skrajnym przypadkiem jest Ruda Śląska. Często kibicowanie jednej z drużyn staje się wręcz tradycją rodzinną, choć wśród śląskich rodzin zdarzają się przedstawiciele obu kibicowskich stron.
Incydenty zdarzają się po jednej jak i po drugiej stronie barykady. Niektóre doprowadziły do utrwalenia wzajemnej nienawiści wśród kibiców. W wyniku porachunków kibiców Ruch stracił z rąk Górnika dwóch swoich fanów – w 1997 roku Remigiusza Thiem (pobity do nieprzytomności i zrzucony z nasypu kolejowego), a następnie w 2002 roku 16-letniego Rajmunda Dryndę, który został śmiertelnie raniony racą wystrzeloną podczas bójki wywołanej przez chuliganów Górnika Zabrze. Te wydarzenia doprowadziły do bojkotu derbowych spotkań odbywających się na Roosevelta przez kibiców Ruchu. Kibice Ruchu na swoich forach piszą wprost: Nie dla derbów z mordercami. Takie incydenty na długo budują podziały i wzajemną niechęć, a jej ofiarami stają się bardzo często Ci, którzy są w całej sprawie winni najmniej. Kilkukrotnie do zamieszek dochodziło na samych stadionach. Tak było we wspomnianym już meczu w 2000 roku, tak było też w 2012 roku, kiedy to podczas meczu w Chorzowie kibice Ruchu przeskoczyli ogrodzenie i zaczęli atakować sektor gości. Sędzia musiał dwukrotnie przerwać mecz, a piłkarskie święto zeszło na dalszy plan wobec wydarzeń z trybun.
Choć obie drużyny są nastawione na ostrą rywalizację, jest kilka punktów spójnych pomiędzy zwaśnionymi klubami. Najważniejsze z nich stanowią ludzie, którzy budowali historię obu klubów. Jednym z nich jest obecny trener Niebieskich, Waldemar Fornalik, który jest wychowankiem klubu z Chorzowa, ale jeden z etapów swojej trenerskiej kariery spędził właśnie w Zabrzu. W historii obu drużyn wielu było zawodników, którzy grali w Ruchu, jak i w Górniku, m.in. wspomniany już Michał Probierz, Sławomir Jarczyk, czy Piotr Lech. Byli także zawodnicy, którzy grali w WDŚ po jednej, jak i po drugiej stronie barykady. Najsłynniejszym jest chyba Józef Wandzik, którego transfer z Ruchu do Górnika wywołał spore zamieszanie. Oba kluby są w stanie ze sobą współpracować, jak chociażby w trakcie zeszłorocznej przerwy zimowej. Wówczas drużyny Górnika, Ruchu, ale także Podbeskidzia i Piasta udały się wspólnie na zgrupowanie do Turcji.
Najważniejszym jednak elementem łączącym oba kluby to wspaniała historia i tradycja, do której chcą ponownie nawiązać. Nie sposób nie zauważyć, że rozwój piłki na Śląsku determinował także wielkie sukcesy drużyny narodowej. Zabrze i Chorzów przez wiele lat tworzyły równowagę dla swoich oponentów z innych miast, w szczególności dla Warszawy. Ich wzajemna rywalizacja pozwoliła obu klubom na osiąganie sukcesów. Bez względu na animozje boiskowe i pozaboiskowe, obie drużyny są ze sobą na stale związane. Prawdą jest, że podobnie jak w przypadku innych wielkich derbowych rywalizacji w europejskim futbolu, tak i na Górnym Śląsku jest ona również potrzebna dla rozwoju obu klubów. Tradycja wspaniałych pojedynków pomiędzy śląskimi antagonistami sprawia, że mimo kryzysu w śląskiej piłce, który trwa od wielu lat, w niedzielę na Roosevelta pojawi się znów ponad 24 tysiące kibiców na nowej, pięknej Arenie Zabrze. To właśnie te dwa elementy: wielka historia obu klubów i wspaniała atmosfera trybun jest najlepszym wytłumaczeniem faktu, iż Derby Śląska są określane mianem „wielkich”.